tomikach, a także tekstach programowych było silnie sakralizowane. Zamilkł jednak jako poeta, skupiając się na prozie i pracy recen-zenckiej.
Barańczak, dla którego świat odmienił swe oblicze dwukrotnie, w marcu 1968 i grudniu 1970 roku, musi owo zaufanie do słowa i jego znaczenia na nowo odbudowywać i ocalać. Poeta powinien według niego wziąć na siebie odpowiedzialność wyrażenia dramatu współczesnej mu rzeczywistości i przygotować narzędzia, które pozwolą mu go wyartykułować. Peiper i jego tradycja poezji zaangażowanej w rzeczywistość, ingerującej w świat zastany, marzącej o jego przemianie poprzez oddziaływanie na odbiorcę - obywatela, a jednocześnie poezji strzegącej swej autonomii i wyjątkowości wobec innych sztuk i dziedzin życia - stanowiła najlepszy punkt wyjścia dla zanurzonej w rzeczywistość PRL-u sztuki słowa Barańczaka. Autor Tędy był tyleż racjonalistą, co marzycielem: pragnął lepszego świata zorganizowanego dzięki intelektowi człowieka i jego cywilizacyjnym dokonaniom, nawet jeśli w drugim dziesięcioleciu marzenia te zostały brutalnie zweryfikowane. Barańczak natomiast opisuje świat, który już przeżył i na którym odcisnęło się piętno klęski tych utopijnych marzeń. Peiper chciał wychować nowoczesnego człowieka: świadomego, odpowiedzialnego obywatela, kierującego się ideą - sam był zdeklarowanym zwolennikiem socjalizmu; autor Dziennika porannego pokazuje ideę już zdegenerowaną i człowieka przez nią ubezwłasnowolnionego. Jego świat to zupełne inne realia, o których nie śniło się entuzjastom początku lat dwudziestych, w wizji architektonicznej Le Corbusiera widzących genialne i nowoczesne próby rozwiązania problemów mieszkaniowych i socjalnych, a nie klatki z betonu niszczące więzi społeczne i międzyludzkie, jak choćby w wierszu Gdzie się zbudziłem {Dziennik poranny). „Burmistrz marzeń niezamieszkanych” {Ze z tomu Raz) nie mógł przewidzieć pół wieku późniejszych „wierszy mieszkalnych” i Jam w betonie” {Mieszkać z tomu Tryptyk z betonu, zmęczenia i śniegu).
Obaj zgodziliby się co do tego, że poezja musi aktywnie uczestniczyć w przekształcaniu, tworzeniu rzeczywistości, a zarazem przysługuje jej wyjątkowy status słowa niemal uświęconego, obarczonego odrębnymi niż inne aktywności człowieka zadaniami. Nawet jeśli pozostaje nieskuteczna, jej moralnym obowiązkiem jest mówienie prawdy. Dla Barańczaka to walka o niezafałszowany obraz świata, to sprowadzanie idei za pomocą słowa poetyckiego do poziomu jednostkowego, indywidualnego przypadku; to nieufność, krytycyzm i konkretność, ujawnianie manipulacji i dekonstrukcja ideowej fasady. Chodzi o to, by „nauczyć człowieka myśleć o świecie w kategoriach racjonalnej nieufności wobec wszystkiego, co zagraża mu pod postacią kłamstwa, demagogii i przemocy”, by „ukazywać skłócenie, niejednolitość i wieloznaczność czającą się pod powierzchnią harmonii, zgody i oczywistości”, pisał w 1970 r.12. Peiper również powie wprost: „Literatura jest w swych fundamentalnych ruchach zawsze akcją prawdy”13, jednak dla niego, patrząc z perspektywy historycznej, proces zafałszowywania świata dopiero się zaczyna, by osiągnąć swe apogeum w PRL-owskiej rzeczywistości. Ale już Antoni, bohater poematu Na przykład wstrząśnięty przemycanymi szeptem wiadomościami o Brześciu, samotnie przemierza ulice miasta, pytając: „gdzie prawda?”. Kronika dnia natomiast podważa wiarygodność tworzywa językowego, jakim operuje - języka gazety i dziennikarskiej informacji, która kreuje świat irracjonalny i okrutny, wymykający się kontroli człowieka. Peiper nie tylko cytuje, ale też demaskuje zmanipulowaną przez medium gazety wizję rzeczywistości, mimo że składają się na nią konkretne fakty. Dokonując językowej kompromitacji tego świata - również przez ironię, humor i satyrę - ujawnia fałszywą intensywność wydarzeń, ubezwłasnowolnienie człowieka dziennikarską interpretacją świata. Nakłania do samodzielnego wyciągania wniosków i wiązania faktów, szukania prawdziwych przyczyn, a nie tylko sensacji i emocjonującego dramatu. Uczy myślenia, nieufności, krytycznego podejścia do świata napisanego i już zinterpretowanego, upraszczającego i fałszującego obraz rzeczywistości.
Dla obu pisarzy odpowiedź na pytanie „gdzie prawda?” leży zatem w zorganizowanym słowie poetyckim. U Peipera dochodzenie do prawdy realizuje się dzięki demaskatorskiej roli zdania, dzięki rozbijaniu tworzydeł i uruchamianiu niecodziennych powiązań oraz aktywizowaniu odbiorcy przez uczenie go aktywnego, krytycznego stosunku do obserwowanej rzeczywistości, w której uczestniczy. Koncepcja układu rozkwitania polega bowiem również, a może przede
12 S. Barańczak, Parą przypuszczeń na temat poezji współczesnej, s. 6.
13 T. Peiper, O wszystkim i jeszcze o czymś. Artykuły, eseje, wywiady (1918-1939), Przedmowa i komentarz S. Jaworski, oprać, tekstu T. Podoska, Kraków 1974, s. 344.
97