i koncepcji kosmologicznych, a nawet przykłady mapuczańskiego humoru. Co znamienne, na większości stron znajdziemy także słowniczki hiszpańsko-mapudunguńskie, a czasem nawet wprowadzenia do gramatyki tego indiańskiego języka, \tynika z powyższego niezbicie, że znajomość własnego języka traktowana jest jako jeden z fundamentalnych wyznaczników tubylczej tożsamości. Skąd zatem, pytanie nasuwa się samo. owa rozbieżność między rzeczywistością przedstawioną w Internecie a rzeczywistością off-linc?
Bez poznania prawdziwych twórców omawianych stron internetowych i zbadania ich intencji, odpowiedź na powyższe pytanie może być jedynie przybliżona. Publikowanie w sieci tekstów po angielsku, niemiecku, niderlandzki! czy szwedzku to, jak można sądzić, wyraz chęci propagowania kultury Mapuczów poza ich regionem. Komu jednak na tym zależy? Rządowi Chile, który uwikłany jest w wieloletnie spory z Mapuczami, dotyczące przede wszystkim żądania zwrotu ziem, czy samym Mapuczom, kreującym w sieci idealny obraz swojej tradycji? Kluczem do zagadki może okazać się to, że żadna z opisanych przez Stemsdorffa stron nic została zredagowana w całości w języku tubylczym. Mało tego, nie zetknął się on też z jednym choćby czatem. na którym Mapuczc wymienialiby się informacjami; c-mail nic jest zatem, wmioskujc badacz, istotnym dla nich narzędziem. Myślę, że można powiedzieć więcej: wytworzona na potrzeby Internetu i jego użytkowników wizja kultury i życia Mapuczów służy odwróceniu uwagi od ich rzeczywistego położenia i faktycznego stanu ich kultury. Bez względu na to, czy stoją za tym przedstawiciele rządu Chile, czy kolaborujące z nimi grupy miejskich Mapuczów all»o cierpiący na nieuleczalnie naiwną nostalgię członkowie organizacji indianistycznych z jakiegokolwiek kraju europejskiego, efekt jest ten sam - Mapuczc on-linc nic są Mapuczami off-linc.
166 CvFROY/E TOŻSAMOŚCI. 0AOAMIA W CYBEftTERFNif
Kompleks „zabłoconych butów”
Zaprezentowane wyżej metody i tematy, które wyłonił)' się z antropologicznej refleksji nad kategorią wirtuabości, nie wyczerpują oczywiście wszystkich jej wątków. Wiele zasygnalizowanych wcześniej wątpliwości i pytań nic doczekało się rozważenia w pracach o charakterze empirycznym; nic oznacza to w żadnym razie, że chciałbym je pominąć. Na czoło wysuwa się tu problem, jakim jest dla antropologii przejście od wspólnot tradycyjnych, zakorzenionych w konkretnym miejscu, do wspólnot--bez-terytoriów i wąxślnot-bczbliskości. Współczesność stworzyła całą gamę przestrzeni nieokreślonych, tranzytowych, wyłamujących się z. zakresu miejsc istniejących przed nimi (przywoływany we wcześniejszych partiach książki Augć opisywał je jako tton-places), cybcrrzcczywistość sprawiła zaś, że ta kategoria uległa powiększeniu i intensyfikacji. Nic-adekwatność dawnych narzędzi analiz)' i pojęć do opisu tego zjawiska ma jednak być może tylko charakter pozorny. Warto zwrócić uwagę na to, że zdecydowana większość wspólnot internetowych opartych na tożsamości etnicznej odwołuje się jednak do jakichś, istniejących poza siecią, miejsc i terytoriów (wyjątek stanowiliby tu może kosmopolici, miejscy single, warstwa menedżerów międzynarodowych korporacji). To, że z określonych powodów - kolonialna przeszłość, niedaw’-na wojna, masowa migracja, klęska żywiołowa - nic mogą tych miejsc zajmować, nic sprawia, że przenoszą się do cyberśrodowiska; Internet staje się raczej medium nostalgii, ale także walki o te miejsca. Podobnie rzecz ma się z bliskością: wszak już razem z tak zwanym „drukowanym kapitalizmem”, wedle określenia Benedikta Andersona, w święcie kultury pojawiła się masowa (rc)produkcja projektów etnicznego po-krewieństwa, która była niezależna od relacji face to facc i komunikacji między grupami. Telegraf, telefon, radio, telewizja czy wTeszcic telefonia komórkowa dostatecznie przekonująco, przynajmniej jak dla mnie, pokazały, że bardzo skomplikowane układy społeczne radzą sobie bez bliskości w tradycyjnym rozumieniu. Sieciowa rzeczywistość komunikacyjna jest zatem technologicznym ciągiem dalszym przemian w kulturze, wobec którego badacze wcale nie są bezbronni.
Kompleks „zabłoconych butów" i