XXXVI SŁOWNICTWO
Świat, smutny na początku powieści, teraz staje się ponury. Terenem akcji od połowy książki jest wyłącznie „wspólny pokój”, autor eliminuje wszelkie zbędne epizody, przedmiotem obserwacji czyni jedynie zespół doświadczeń zewnętrznych Salisa i jego przeżycia wewnętrzne. Odbijające się w świadomości umierającego Lucjana kontury świata ciemnieją z minuty na minutę, lokatorzy domu przy Nowiniarskiej, w iście szekspirowskim tempie, przenoszą się na tamten świat: najpierw Edward, potem Bednarczyk, w końcu Salis.
Uniłowski potęguje atmosferę pesymizmu również przez wprowadzenie odpowiedniego słownictwa. Rzadkie w początkowych rozdziałach terminy „ponury”, „smutny”, „posępny” jawią się w finale raz po raz. Dla przykładu przytaczam wyrażenia, w których zabarwieniu semantycznym zawarty jest element pesymizmu: „Był więc znudzony i zgorzkniały” (s. 257), „W pokoju czuło się charakterystyczną, niedzielną nudę” (s. 258), „Za oknami szaro było i smutno” (s. 263), „W ciszę wdarł się dzwon kościelny z żałobnym jękiem” (s. 264), „lepiej byłoby mi zdychać w miejscu, gdzie nie ma tej śmierdzącej nędzy” (s. 264), „na twarz jego wypełzła rozpacz” (s. 266), „jak gdyby był na jakimś koszmarnym przedstawieniu” (s. 268) [podkr. B. F.].
Deformacji obrazu dokonuje Uniłowski nie tylko poprzez określone zabiegi stylistyczne czy fabularne. Swoistym wyrazem odbicia egzystencji lokatorów w krzywym zwierciadle jest nieproporcjonalnie duże nagromadzenie w stosunku do struktury fabularnej powieści motywów erotycznych. Daleko Uniłowskiemu do późniejszej powściągliwości w Dwudziestu latach życia, gdy nawet pyszną dla naturalisty okazję, jaką było kreślenie sceny, w której matka Kamila niemal na oczach syna oddaje się nieznajomemu, omija, ujmując rzecz dyskretnie. Autor Wspólnego pokoju nie jest jeszcze tak subtelnym obserwatorem. Działają tu dość silnie dwa czynniki: niedo-świadczenie pisarskie i swoista przekora wobec uładzonej, normalnej, bezkonfliktowej literatury. Stąd wierność realnym doświadczeniom często łączy się we Wspólnym pokoju ze swoistym zagęszczaniem motywów i deformacją obrazu. Owa deformacja stanowi, z jednej strony, swoisty sposób samoobrony przed poczuciem beznadziejności życia, stąd w krzywym zwierciadle widzi nawet postacie, które darzy sympatią (Teodozja, Stukonisowa), z drugiej zaś — ujawnia stosunek Uniłowskiego do doświadczonego i konstruowanego świata.
Elementy naturalizmu. Mimochodem dotknąłem kolejnego problemu, jaki narzuca do rozważenia struktura powieści o Lucjanie Salisie, a mianowicie kwestii naturalizmu. O pokrewieństwach Uniłowskiego z twórczością pisarzy spod znaku Zoli zdają się świadczyć pewne właściwości narracji, sygnalizowany już pesymizm czy wreszcie dość silne akcentowanie fizjologicznej strony życia ludzkiego.
Z góry jednak należy zaznaczyć, że nie można tu mówić o jakiejś a priori założonej postawie, gdyż według wszelkiego prawdopodobieństwa Uniłowski nie zdawał sobie w pełni sprawy z założeń czy nawet literackiej realizacji naturalistycznej koncepcji świata. Echa tego prądu są w jego dziele autonomiczne, niezależne, ich geneza jest podyktowana doświadczeniami życiowymi pisarza, nie zaś teoretycznymi czy nawet literackimi inspiracjami.
Rozpatrywałem poprzednio w oparciu o wybrane przykłady sposób przetwarzania przez Uniłowskiego autentycznych doświadczeń życiowych w materię powieściową. Trzeba przyznać, że szczególnie w początkowych rozdzia-