188 Aspekty mitu
narracyjna, a zwłaszcza powieść, zajął a miejsce zarezerwowane w społecznościach tradycyjnych dla recytacji mitów i legend. Co więcej, okazuje się, że w ramach niektórych współczesnych powieści możliwe jest nie tylko wyodrębnienie struktury mitycznej, lecz także dostarczenie dowodów na to, że to właśnie w literaturze przetrwały wielkie wątki i postacie mitologiczne. (Możliwe jest to zwłaszcza w stosunku do motywu inicjacji, zmagań Ilerosa-Odkupiciela oraz jego walk z potworami, a także mitologii o Kobiecie i o Bogactwie.) Można by zatem powiedzieć, że współczesna namiętność w czytaniu powieści zdradza pragnienie usłyszenia jak największej ilości „mitycznych historii”, które zostały zeświecczone lub ukryte w formach świeckich.
Znaczące jest także istnienie potrzeby czytania „historii” i opowieści, które — jako podporządkowane bez wyjątku jednemu tradycyjnemu modelowi — moglibyśmy określić mianem paradygmatycznych. Niezależnie od skali obecnego kryzysu powieści, potrzeba przenikania do światów „obcych” i śledzenia przebiegu pewnej „historii” wydaje się niezmiennie współtworzyć kondycją ludzką, a tym samym nie daje się w żaden sposób wyrugować. Mamy tu do czynienia z trudną do zdefiniowania potrzebą, z pragnieniem obcowania z „innymi”, z „obcymi” — pragnieniem dzielenia ich losów i oczekiwań — zarazem zaś z chęcią odkrycia tego, co mogło się wydarzyć. Trudno byłoby znaleźć człowieka, który nie byłby zafascynowany „opowieścią”, opisem ważnych wydarzeń, czymś, co przydarzyło się ludziom żyjącym w „podwójnej rzeczywistości” właściwej postaciom literackim (które są odzwierciedleniem historycznych i psychologicznych uwarunkowań członków współczesnego społeczeństwa i jednocześnie posiadają magiczną moc postaci fikcyjnej).
Tym, co najbardziej zbliża funkcję literatury i funkcję mitologii, jest jednak wyjście z „Czasu”, które staje się możliwe dzięki lekturze. Czas, w którym żyjemy czytając powieść, niewątpliwie nie jest identyczny z tym, który przywracamy słuchając mitu w społeczności tradycyjnej. A jednak i w jednym, i w drugim wypadku „wychodzimy” z czasu historycznego i indywidualnego, zanurzając się w czasie mitycznym, ponad-historycznym. Czytelnik pogrąża się w czasie obcym, fikcyjnym, którego rytm zmienia się w nieskończoność, albowiem każde opowiadanie ma swój specyficzny, wyjątkowy czas. Powieść nie zapewnia dostępu do źródłowego czasu mitów, lecz każdy powieściopisarz, w tym stopniu, w jakim opowiada historię prawdopodobną, używa czasu, który — choć pozornie historyczny —jest jednak zagęszczony lub rozciągnięty, czasu, który oferuje zatem wszystkie przywileje właściwe światom fikcyjnym.
Jeszcze bardziej wyraźnie niż w innych dziedzinach sztuki, w literaturze odnaleźć można dowody sprzeciwu wobec czasu historycznego, dowody na istnienie pragnienia, by zanurzyć się w rytmie czasowym odmiennym od tego, w którym musimy żyć i pracować. Można by się zastanawiać, czy owo pragnienie przekroczenia czasu własnego, prywatnego i historycznego, owa chęć zanurzenia się w czasie „obcym”, ekstatycznym czy fikcyjnym, może zostać kiedykolwiek wykorzeniona. Można by powiedzieć, że dopóki istnieć będzie to pragnienie, dopóty człowiek współczesny pielęgnować będzie przynajmniej niektóre pozostałości „zachowania mitycznego”. Pozostałością takiego zachowania jest także pragnienie odnalezienia intensywności, z jaką przeżywaliśmy lub poznawaliśmy pewną rzecz po raz pierwszy, pragnienie odzyskania odległej przeszłości, szczęśliwej epoki „początków”.
Jak mogliśmy się tego spodziewać, jest to wciąż ta sama walka z Czasem, ta sama nadzieja na uwolnienie się od ciężaru „Czasu utraconego”, Czasu, który ciąży i który zabija.