240 (De)Kotutrukcje kobiecości
odegrały znaczącą rolę w otwarciu ideologicznej przestrzeni dla kontrfeminizmu. Ludyczne myślenie ułatwiło zwrócenie sil dążących do wyzwolenia kobiet przeciwko emancypacji często w imieniu samego feminizmu (Ebert 1999).
Nawet badaczki, którym krytyka postmodernistyczna jest bliska, akcentują czasem konieczność zachowania tożsamości ze względów strategicznych (Spivak, Snitow 1990). Ann Snitow w tekście Gender Diary analizuje obecny w feminizmie od samego początku podział na postawę akcentującą konieczność tworzenia i używania kategorii „kobieta” oraz postawę, która ją odrzuca(ła), ze względu na groźbę powrotu do idei niezmiennej natury kobiecej - wpadnięcia w pułapkę „wiecznej kobiecości”. Snitow mówi, że większość z nas żyje w jakiejś relacji do tego centralnego podziału, a konieczność wyboru jednej jest nieunikniona, gdyż trzecia droga po prostu nie istnieje (choć zmienia się kontekst i nazwy dla poszczególnych postaw). Sama Ann Snitow, mimo że opowiada się raczej za obaleniem kategorii „kobiety”, ukazuje bolesną stronę tego wyboru „mniejszego zła”. Pomimo świadomości zagrożeń, jakie niesie kategoria „my” w feminizmie, pomimo fałszywej obietnicy jedności, jak pisze, owo „my” pozostaje ważną i politycznie potrzebną kategorią. Dlatego ostatecznie sięga po nią z pełną świadomością, podkreślając przy tym różnorodność doświadczeń wynikających ze specyfiki usytuowania. Ponowne użycie kategorii „my” przez Snitow charakteryzuje jednak uwzględnienie niedoskonałości tej kategorii, napięcia, jakie towarzyszy jej użyciu. Snitow pisze o paradoksie życia z tym podziałem i o uzależnieniu wyboru od kontekstu. To, co wybierzemy, będzie zawsze jedynie kompromisem: „Złapane pomiędzy niebycie słyszanymi, ponieważ jesteśmy różne i niebycie słyszanymi, ponieważ jesteśmy niewidoczne, doświadczamy konieczności wyboru strategii za każdym razem, gdy podejmujemy polityczne działanie. (...] Wybieramy naszą strategię - jako kobiety, jako obywatelki - zawsze poświęcając część tego, co wiemy" (Snitow 1990, 13).
Według autorek przestrzegających przed zgubnym aliansem feminizmu z postmodernizmem uniemożliwia to podjęcie problemu emancypacji kobiet, tak naprawdę chroniąc patriarchat. Z perspektywy postmodernistycznej jakiekolwiek występowanie „w imieniu kobiet”, mówienie o kobiecym doświadczeniu, kobiecym pisarstwie, waloryzacja kobiecych wartości, może być uznane za kolejną totalizującą narrację. Powoduje to niemożność i nieprawomocność zmiany aktualnej hierarchii władzy. Niesprawiedliwość i nierówność oparta na dualizmie płci pozostaje w niezmienionym kształcie, a z rąk kobiet wytrąca się jedyną skuteczną broń - kategorię „kobiet w ogóle”. „Niezależnie od problemu, feministki zyskują wiele poprzez mówienie «jesteśmy kobietami)* i tego właśnie chcą «kobiety». Ta wiara w jakąś podstawę wspólnego doświadczenia stanowi społeczny fundament, z którego musi brać się jakakolwiek trwała polityczna walka” (jw., 12).
Z drugiej strony, obrończynie feministycznej podmiotowości często jakby zapominają o ograniczeniach i uprzedzeniach podtrzymywanych w ruchu. Cały aspekt krytyki feministycznej podmiotowości ze strony kobiet niekoniecznie „zarażonych postmodernizmem” wydaje się nie istnieć, choć nie są to jedynie prace dotyczące zamierzchłych praktyk. Wręcz przeciwnie. Prace krytykujące elitaryzm, etnocentryzm czy fałszywą moralność feminizmu wciąż powstają, a to oznacza konieczność przemyślenia dotychczasowych sposobów działania i związanych z nimi błędów. Dobrym przykładem takiej refleksji może być niedawno napisany tekst Ann Snitow pod znamiennym tytułem Rozważania ku przestrodze (Snitow 2000).
W STRONĘ PRAKTYKI POTOŻSAMOŚCIOWEJ
Jak nietrudno zauważyć, wiele z przedstawionych powyżej koncepcji opiera się na niezrozumieniu teorii Butler, i w ogóle myśli postmodernistycznej. Autorka w tekście odpowiadającym na zarzuty Benhabib przyznaje, że nie do końca zrozumiano jej koncepcje. Sama Buder nie uważa się za obrończy-