W188 WACŁAW BERENT
zdradzi!!... Imię twe święte szepczę i łez mych nie wstydzę się nawet przed samotnością moją!
Jelsky słaniał się jak fakir w nad czarnym dymem, już go sine smugi wstęgami owiły, pochłonęła go chmura. Ćmił cygara bez końca, połykał kawę.
I czytał:
Lubię, gdy strach upiorów o północnej godzinie oczy mi zaokrągla, mięśnie na twarzy ściąga i przyczaja zmysły złudą oczekiwania. Wtedy czuć moich skupienie rodzi wokół jakieś szepty, szmery, stąpania... Nie sam słyszę, ludzie już o tym gawędzą; drwią ze mnie i boją się nieraz. Ja drwię, boję się i lubię te moje chwile; pieszczę się nimi, bawię się gorączką wyobraźni, co mi tętno serca tak rozkosznie przyśpiesza.
A od czasu, gdym ciebie poznał, tymi chwilami tylko żyję. Chcę ciebie wywołać potęgą uczuć moich, jasnowidzeń moicłyprzemocą przed oczyma postawić^ Wspomnienia tych krótkich chwil przyTtF' bie stały się ducha mego soczewką, wszystkie promienie duszy w sobie jak w ognisku łączą i mózg mi palą. Znam już słodycz wielu marzeń z Tobą, przy Tobie, dla Ciebie: chociażeś mi ciałem obca i daleka duchem, jużeś moja! Wypiłem już haszysz wszelkich z Tobą łączności i u pojeń, myśli moich wszechwładzą wiele pieszczot ci już nakazywałem. Alem się przesycił marzeń moich ułudą.
Zjawu chcę!
Patrz —ja nigdy, przenigdy takiego skupienia wszystkiego czucia i myśli nie zaznałem, takiego stopienia się woli z twą myślą, duchem, ciałem! Jako tygrys do skoku przyległy i zdobyczy czujny, przyczaiła się wola ma.
Wola moja wzywa ciebie!
Przyjdź — jednym promieniem nadziei przyjdź, a wówczas serce mi chyba ptakiem z piersi wyskoczy, po tym promieniu do ciebie zleci, do stóp padnie i chorymi skrzydłami załopocze.
Płaczesz... Dlaczego mi się zdaje, że Ty tam u siebie w tej chwili płakać musisz?
Patrz! — już mi strach upiorów o północnej godzinie oczy zaokrągla, twarz ściąga i ramiona pręży... Słyszysz te szmery, szepty i stąpania wokół?
— Tu?!...
10 fakir (arab.) — muzułmański lub hinduski asceta, wyrzekający się własności, słynący z niezwykłych sposobów umartwiania się.
Coś echem się niesie, szmerem cichym się skrada.
— Czyś to ty?!...
Coś ze stołu spadło i echem wciąż jeszcze pada Słyszę, jak się tam miasto z dala burzy, słyszę świst głuchy i łoskot ciężki wzbierającej fali... Czy to brzęk złota, czy wiatru o szyby dzwonienie?... Twójże to szept pieściwy czy przytłumione tłumu szemranie: .Dziś! dziś! dziś!**... Twej że to sukni h\ czy tez Liii chichot pijany?...
— Kto woła?!...
Słyszę:11 stamtąd, z daleka — to oni — te trupy w imię sztuki — wyją pijani w kawiarni, a błazny po tynglach z nich się śmieją he! he!
Patrz! — oto lampa {gaśnie. Już mnie ciemność grobowa płyta od świata oddzieliła. Ty się teraz mej woli oprzeć nie możesz* Nie widzę, nie słyszę, nie czuję nic! Tobą być chcę, ciałem i krwią Twoją i duchem Twym — woli twej objawieniem!...
Ty po grząskich bagniskach nad życia zgnilizną, ponad próchnicą zgliszczy błądzący, biały, zwiewny, święty duchu...
— Spłyń!...
...Już cichą, ciepłą słoneczność kobiecej dobroci czuję, z chłodu twych dłoni odkupienie biorę. W mych lepszych uczuć agonii ostatnim przebłysku!
Już zapach włosów Twoich czuję, już puchowe dotknięcie ramion Twoich wskroś ciało me przenika. W kochania mego szale przedśmiertnym!
Przyjdź wiewem, zjaw się cieniem, powstań upiorem
— Cnoodź!...
Patrz —ja wskrzeszam w myśli moc wielką, bo wszystkich grzechów moich jawę i świadectwo!... W trumnie ciało me niebawen. legnie, a ty tej grobowej skrzyni pokutnym wiekiem będziesz, jeśli się nie zjawisz! Ja cię tym strasznym przekleństwem ao nóg mych przykuję.
— Jaw się i stań!...
I słyszę — szloch... Twój, Zochna, płacz rozpaczny*... Czego?. . Czego ty tam płaczesz w tej chwili?... Kogo szukasz? W tym blasku lampy czerwonym... Upadniesz, upadniesz z lampą* Chryste, ona się zapali!...
I te ciszy grobowej12 głuche dudnienie słyszę, godzin ciężki, ołowiany chód, tych godzin najbliższych, co się po klęsce pogrzebowym krokiem wloką.
11 Poniższy fragment, do słów: „Jaw się i stań", był pomijany w późniejszych edycjach.
12 Poniższy fragment, do słów: „ptaka Twego Bożego", pomijany w późniejszych wydaniach.