164 WACŁAW BERENT
„«Jednakże Brutus był to dzielny mąż»13. — «Ja nie przeżyję! ja żyć nie chcę!* — «Jednakże Brutus był to dzielny mąż*. — «Boże, mój Boże, co ja pocznę!* — «Jednakże Brutus był to dzielny mąż». — «I co ja mu złego zrobiłam? za co? za co on mi życie zniszczył?!...* — «Jednakże Brutus...* — «0, wy wszyscy jesteście jednakowi!*
Chwała Bogu: «my!» To rozszerza pocieszająco widnokręgi. A więc my: «My»... Jak ona serdecznie, jak poczciwie i bezradnie płakała!... «Pani, pani Zofio! — przyjaciele, obrońcy...* — «0, wy jesteście!*... Jak ona okropnie płacze! A więc znowuż «my»: «My»... — «Niech pan idzie, niech pan natychmiast odejdzie! Ja w tym stanie, w takim ubraniu nie powinnam być z panem*”.
Jelsky zatarł ręce. Ta literacka projekcja niedawnych wydarzeń dała mu zupełnie niespodzianie podniety i sensacje silniejsze niemal od samego faktu. „Ta scenka miała przecież w sobie kapitalne smaki” — przyznawał we wspomnieniach. Bawił się więc myślą, przeplatał swe wspomnienia dopuszczeniami wyobraźni:
„Jak to biedactwo bać się musi samotności, jak drży na samą myśl o niej. Ta wczorajsza jeszcze Zochna, którą układano prawdopodobnie do łóżeczka, dziś sama jedna, samiut-ka w tym wielkim, obcym mieście!
Bo miasto musi wszakże być rzeczą straszną dla Zochny?
...Ulica długa, długa... pełna światła, połysków, barw... ścisk, tłok, turkot. Nie widać nic. I te toalety! «Je-jej, jakie toalety! Tam, na przykład, w powozie. Hm! hm! — dziwi się Zosia. — Czarnych, poważnych panów tyle — i tych paskudnych, co kobiety zaczepiają. O, jest 'taka’ kobieta; druga, trzecia... Boże wielki, żeby mnie kto nie wziął za ’taką’». 1 Zochna poprawia pewno co rusz woalkę i kapelusz. I te wystawy sklepowe! Gdy się idzie bez męża, nie można się
13 Jest to ironiczny zwrot powtarzający się kilkakrotnie w mowie pochwalnej Antoniusza (a nie — Oktawiusza) nad zwłokami Cezara w dramacie Szekspira Juliusz Cezar (zob. na ten temat Wstęp, rozdz. 111, podr. Styl języka mówionego).
nawet wcale zatrzymać przed sklepem, bo zaraz wezmą za «taką»... «0, spojrzał na mnie jeden pan, drugi i tamten — nieśmiały. Obejrzał się raz jeszcze. 1 ten oto paskudny oczy wytrzeszcza. Władek by ci dał — no?... — Włada, Władus, czy ja dobrze dziś wyglądam? Czy ładna jestem? Która ładniejsza: ja czy tamta w powozie?... Lubisz mnie... A co więcej lubisz: usta, oczy czy też?... Patrz, jaki tam ładny szlafroczek w wystawie! O-jej!... Co więcej lubisz Włada, włosy moje czy też...» — «Zocha, nie pleć!» — «Właduś, wiesz, ja rada jestem: tak wesoło!... Patrz no, patrz, tam w sklepie: jaką to niektóre bieliznę noszą. Czy przyzwoita może także?... Włada, kup mi taką. Albo nie trzeba, bo pieniędzy nie ma. Szkoda, że nie ma pieniędzy! Ale kup mi za to ciastko... albo lodów... albo szampana. O, to drogie, prawda! — nie można szampana. Chcę... chcę... — sama nie wiem. Zafunduj dorożkę. Albo nie — pocałuj mnie lepiej». — «Zośka, nie psoć na ulicy, bo ludzie śmiać się będą*. — *Niech się śmieją, nie boję się wcale, nic!» — woła Zośka rezolutnie i tuli się, tuli do ramienia męża. — «Patrz, Włada, tamten już czwarty raz naprzeciwko nas idzie. I jak śmiesznie patrzy! Właduś, ja zrobię na niego oko — można?... Wiesz, Włada, co niektórzy pewno myślą: że ja jestem taka, a ty z tych paskudnych... Widzę, że ja się tym Niemcom coś bardzo podobam... Cieszysz się, Włada? Ja się cieszę!*
Takie to — myślał Jelsky — odkrywcze podróże w obce. wesołe światy odbywała prawdopodobnie Zośka, spacerując z mężem po ulicy. Ale samej wyjść na miasto: «Brr!» A teraz rozpacz i lęk samotności rysuje jej tę samą ulicę w ciemnych, ponurych i wrogich barwach. Sama jedna! Boże, co ona pocznie sama w czynnym wirze tych obcych, frasobliwych i zimnych jak metal twarzy. Tak myśli prawdopodobnie i drży jak liść osiny. «Zginę, przepadnę! Ja jestem słaba, niedołężna... O, ja jestem do niczego...* Nie, nie, tak mówić nie należy Ona jest tylko prawdziwą kobietą. Tb jest takie nowe, takie wyjątkowe, takie fenomenalne! To się powinno cenić jak skarb najdroższy życia, wielbić jak... ^Jednakże Brutus był to dzielny mąż*.