IMGW54 (2)

IMGW54 (2)



288 WACŁAW BERENT

tyłem z ducha swego kładł. I każda bańka więcej tęcz dla mnie miała, a każda tęcza więcej barw. I tak mi się świat cały z barw, z blasków, z woni i z tęcz uplatał, a pod każdym tchnieniem głębszej tęsknoty jak bańka mydlana pryskał. Byłem jako wy wszyscy jesteście: niewolnikiem niewolników moich, kaprysem kaprysów mych, ofiarą ofiar moich i bańką tęczową!

Gdym raz te kwiaty po upłazach zbierał, nawinął się jeden z tych chudych, suchych starców górskich, o których śmierć w tych kątach zapomina zupełnie. Mruczał coś, wreszcie ostrym głosem wygwizdał mi z wygasłego cybucha fajki, że to zielsko jest ich klęską ostatnią: czego woda nie zabierze, czego kamień nie nakryje, żwir nie przysypie — zabiera to zielsko. Niby nie kwiat, bo to na wiosnę owocuje, wówczas ma i liście. Od tego pada im dobytek.

Jużem kwiatów tych więcej nie zbierał, jużem na świat nawet nie wyglądał. Przepędzałem dnie całe tam w bibliotece, w narożnicy kamiennej, pod wiecznie białym i spokojnym wejrzeniem lodowca wkrysztalonego w dziwnie jasny jesienny lazur nieba.

Siedziałem tam w narożnicy, gdzie czas się na godziny nie liczy, i skubałem niewolnie w rękach te wysilone, jesienne kwiaty wiosennych trucizn... I to pytanie miałem na ustach: „Za com ja życie oddał?”

I to drugie w piersiach: „Czy daremna, Syzyfowa praca zbierania kamieni z doliny ginącej nie warta życia motyla na trujących kwiatach?”

I tak oto miary wszelkich wartości pokruszyły mi się w dłoniach.

A tam, poprzez okno w nyży, widziałem, jak wówczas, trzy drogi ducha: na szczyty najbielsze drogę marzeń bezpłodnych, wydeptany gościniec w dolinę szarego życia na daremną walkę z kamieniami i krętą ścieżkę, co wierzchołkami gór i padołem przepaści wiedzie w czarne pałace, gdzie lirowe dziady królują i tłumu pochlebstwem żyją.

Zaś u góry, ponad głową moją, te dwa śnieżne szczyty po bokach lodowca, białym puchem przedziwnie osrebrzone,

w jaskrawym słońcu lekkie i dyszące, niby tęskniącej ziemi pierś dziewicza... Te szczyty, lodowiec ten!... — Są przecie jakieś stałe, niezmienne wartości?

W na pół zmurszałym czarnym pulcie u okna czytałem znowuż te słowa:

Oto tęsknot moich owoc boski, oto grób tajemnic wielkich, oto żar i płomień grzechu mego, oto stos mój kacerski!..

Zaś u sufitu wił się czerwoną wstęgą ten napis gotycki

Poucz! rzuć rosę pewności na spragnioną ducha mojego posuchę

W głębi, na zamykających murową wnękę dębowych odrzwiach, pod czarną pieczęcią, te słowa ostatnie:

Ostrożnie z nauką moją! Niech znużenie i ciekawość po miecz ten ostry nie sięga. Porani-ć niedołężną dłoń...

Muller, umęczony i zajęty swymi myślami, słuchał go w roztargnieniu i niechętnie.

—    Szyję dam — przerwał wreszcie — żeś ty ostatni rok spędził tam w tej narożnicy kamiennej, szukając w chmurach tych stałych wartości, na jakie co krok mogłeś się natknąć w życiu?

A nie otrzymując odpowiedzi, dorzucił niecierpliwie:

—    Zrozumże chociaż to. Myśmy przepadli, ale wszak świat pozostał; ocaleli inni i ich dzieła. Dzieła ludzkie są jedyną trwałą wartością na świecie. Pisał ci o tym i twój ojciec

—    Dzieła?... — Hertenstein kiwał smętnie głową. — I ja tak myślałem kiedyś.

—    Zaczynasz mi się uśmiechać z tępym uporem fanatyka. Tak jest, dzieła! — krzyknął niecierpliwie.

Lecz on ujął go spokojnie za rękę i pomilczawszy chwilę

—    Ojciec mój?... On posiadł stokroć głębsze wartości, a wraz z nimi i tę świadomość, że one szczęścia na ziemi nie dają. Na czarne pieczęcie zamknął mi je, życie wskazał


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
IMGW54 (2) 288 WACŁAW BERENT tyłem z ducha swego kładł. I każda bańka więcej tęcz dla mnie miała, a
IMGV15 (2) 10 WACŁAW BERENT w kanały nuci, ty będziesz temu winien. Bo, patrząc na mnie jak na dziec
IMGW12 (3) 204 WACŁAW BERENT grch wzbogaca ... Mam i drugi zbiorek, tak zwany „filantropijny . dla
IMGW17 (2) WACŁAW BERENT „Kryształowy, niezmącony sentymentem szczyt cynizmu jest rzeczą niedościgłą
72083 IMGW43 (2) 206 WACŁAW BERENT krzywda się w niebie nie stała. Widzisz milionowych tęcz płonącą
Ks Wacław Buryła Nie zabieraj nie zabieraj mi siebie zbyt wiele dla mnie znaczysz mój świat
IMGW23 (2) WACŁAW BERENT u nóg swego pana, wyciągał łapy sztywno przed siebie, mrużył ciężko oczy i
IMGV23 26 WACŁAW BERENT Czasami się zapamiętywa. —    Zochna?... Uśmiecha się miękko,

więcej podobnych podstron