IMGW55 (2)

IMGW55 (2)




WACŁAW BERENT

snadź targały nim jeszcze ostatnie, te nąjsilniejsze rozterki.. Dziś wiem, czemu po nim góry pozostać nie mogły. On był zbyt pełen kultury ducha, zbyt szerokie widnokręgi myśli ogarnął i opanował, zbyt potężny świat w nim żył i poezją swą zbyt go przeniknął. Może brakło mu tego uświadomienia tylko, że tu twórczości być nie może: snadź nie był ostatnim ogniwem swego rozwoju.

Zamilkł, a po chwili:

—    Przypomnij sobie jej męża — Borowskiego.

—    No? — Muller mimo woli ścisnął go za rękę.

—    Widzisz, w nim, po części i w tobie, jest przerost nerwu twórczego, który zwie się aktorstwem. Aktorem każdy z nich jest, z tych twórców — w mizernym otoczeniu rzeczywistości swojej... W tamtym z zamku tego nerwu nie było i być nie mogło: Jeżeliby ta twarz dumna larwę1 zniosła, larwa na niej przezroczą by się stała i zdradziła właściwe oblicze. On nie mógł stawać się „tym” i „owym”, bo człowiek i rzecz każda mogły być tylko lustrem jego ducha; świat zewnętrzny zbyt nikły był wobec tego, co on mu z siebie narzucać musiał... Taki nie mógł się nawet wypowiadać: zbyt głęboko sięgał; tam, gdzie jawną się staje cała mizerna nikczemność słowa, barwy, dźwięku, kształtu. Taki mógł chyba przemawiać uśmiechem, spojrzeniem; już nawet nie gestem, który jest rzeczą trywialną.

Muller wsparł aż podbródek na splecionych dłoniach i zapatrzył się uważnie na niego.

—    Mówisz?... — mruknął tylko.

A Hertenstein coraz to żarliwiej:

—    Sztuka jest dla wszystkiego, czym targają namiętności; co się tworzy, przeradza, przetwarza; co kulturę wieków i pokoleń w jednym osobniku skupić, natężyć i prześwietlić w sobie musi. Taki to wszystko z trudem z chaosu wyłuskał i opanował i odrzuca z siebie wraz z kawałami serca: drgające ciepłem, życiem, krwią! — Twórcą się nazywa. Zaś po-

tein... Jeśli go głód życia pokonał, wówczas zaczyna przeżuwać to, co przeżył w sercu, i staje się literatem, art malarzem, art. rzeźbiarzem, art. muzykiem — obywatelem, czymś w rodzaju „uoila celui, qui va venirm°, jenerałem dla ludzkich czapek. — Mistrzem się nazywa... Jeśli głód ducha przemógł głód życia, wówczas pogrąża się dalej w nową głąb ciemnych zagadek i w nowe otchłanie potężniejszych jeszcze namiętności. Tam też grzęźnie, tonie i — przepada. Nazywa się dekadentem (jeśli słówko w modzie). Jest zwyrodniałym, a więc przynętą dla kruków, czymś w rodzaju „Biada społeczeństwu, w którym...!" — jest przedwczesną mogiłą, na której powiewa zwycięski sztandar poprawnej mierności.

Hertenstein rzucił te słowa mocno i zerwał się w podnieceniu. Począł chodzić po pokoju, odprowadzany czujnym spojrzeniem Mullera.

— Ale przychodzi czas — mówił zatrzymując się przed nim — iw rozwoju duchowej kultury czas taki przyjść musi — kiedy się ci twórcy, ci mistrze, ci wiecznie szukający na taką dal od nas odsuną, że dla naszych oczu maleje, obojętnieje i znika wzajemna ich odległość. Bo oto duch ujrzał ich wszystkich we właściwym świetle życiowych zabiegów i daremnych wzlotów. Poprzez ciemnie zagadek, poprzez otchłanie namiętności i cierpień, poprzez bankructwa wszelkich wartości, poprzez zmierzchy bogów2 3 wszystkich, wydostaje się na świty wiecznych wartości. Oto się przerodził, przetworzył, kulturę czasów skupił, natężył, głodem własnej duszy prześwietlił i ponad nią się wzbił... Aż tam, na te najwyższe, najbielsze szczyty, na których nic rosnąć już nie może! — Taki wcale się nie nazywa: i to jest jego dumą.

1

larwa (arch.) — maska.

2

(fr.) — oto ten, który ma nadejść.

3

zmierzch bogów — określenie zaczerpnięte z german skich sag, jest m. in. tytułem opery Richarda Wagnera (Gótter-dammerung, 1874) i tomu Nietzschego (Gótzendammcrung. 1889), śmierć Boga głosił Nietzsche w takich swych dziełach jak £kc fróhliche Wissenschafł (1882) czy Alao apracn Zaroi h ust ro (1883> Fraza ta często pojawiała się w literaturze modernizmu


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
43383 IMGV70 (2) 120 WACŁAW BERENT dłonie splótł na czole, oczy sobie nimi przysłaniał i idąc szerok
IMGV70 (2) 120 WACŁAW BERENT dłonie splótł na czole, oczy sobie nimi przysłaniał i idąc szeroko, jak
IMGV32 (2) 44 WACŁAW BERENT —    Dziś mamy rozsądek. —    Wieźże nim c
IMGW00 (3) 180 WACŁAW BERENT kiedyś wszystko przebaczą, wszystko wyrozumieją i jeszcze z błogosławie
IMGV16 12 WACŁAW BERENT jak wicher. W sercu wciąż jeszcze była pustka. Powodzenia to, oczywiście, ni
15226 IMGV45 (2) 70 WACŁAW BERENT jąc z wolnego miejsca za księdzem, postępuje tuż za nim. Ludzie na
IMGV16 12 WACŁAW BERENT jak wicher. W sercu wciąż jeszcze była pustka. Powodzenia to, oczywiście, ni
IMGV23 26 WACŁAW BERENT Czasami się zapamiętywa. —    Zochna?... Uśmiecha się miękko,

więcej podobnych podstron