Autor Nowych zasad, obserwując pierwsze kryzysy nadprodukcji, doszedł do wniosku, że mechanizm wolnej konkurencji działa wadliwie, jedne kółka stale obracają się szybciej niż inne, ruch staje się coraz bardziej bezładny, aż wreszcie wszystko się zatrzymuje, wszystko się cofa*3. Ekonomia polityczna rościła sobie pretensje do odkrywania naturalnych praw rozwoju życia gospodarczego. W krytyce Sismon-diego forsowna, nieskoordynowana industrializacja na modłę angielską została pozbawiona owej cechy naturalności, przedstawiona jako stan sztucznie podsycanej gorączki inwestycyjnej . „ W naturalnym porządku rzeczy wzrost bogactwa spowoduje wzrost dochodu, z niego zrodzi się zwiększenie konsumpcji, następnie zwiększenie pracy dla reprodukcji, a wraz z nią wzrost ludności; wreszcie ta nowa praca powinna z kolei powiększyć bogactwo. (Ale jeśli wskutek środków będących nie na czasie przyspiesza się jedną czy drugą operację bez związku z pozostałymi, rozstraja się cały system i na barki biednych zwala się więcej cierpień niż dobrobytu, którym zamierzano ich obdarzyć”1.
Mamy tu więc na nowo ów „naturalny porządek” jako normę, od której rzeczywistość zupełnie odbiegła. U Sismondiego odbiegła gruntowniej niż u fizjokratów i Smitha: tam był tylko niepokój o to, że nienaturalna kolejność faz rozwoju, przedwczesny wzrost handlu zagranicznego i wielkiego przemysłu, prowadzi do zwichnięcia właściwych proporcji między nimi a produkcją rolną. U Sismondiego mamy jakby dalszy ciąg tego procesu, jego wynik, ujawniony pół wieku później: zwichnięcie proporcji i właściwych sprzężeń między produkcją, dochodem i spożyciem czyli permanentne zakłócenie całego procesu reprodukcji.
Organizacja społeczna, która jest za to odpowiedzialna, jest „sztuczna”, system gospodarczy jest „fałszywy”2. Sismondi nie daje przy tym jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o genezę kapitalizmu. Jest historykiem, wie, że tego systemu nikt nie zaprojektował, że wyłonił się on stopniowo, w drodze ewolucji stosunków społecznych. Szczególną uwagę zwraca jednak na rolę, jaką w tym czasie, zwłaszcza w Anglii, odegrało prawodawstwo handlowe, agrarne, spadkowe, kierujące się błędnymi maksymami ekonomistów ze szkoły merkanty-
listyczncj, a ostanio i liberalnej. W tym indeterministycznym podejściu kryje się ziarno optymizmu: jeżeli bowiem rządowa regulacja mogła zepchnąć rozwój gospodarczy na zły tor, to regulacja rozumna, oświecona przez ekonomię krytyczną, może go z tego toru wyprowadzić. Formy społeczne, instytucje, systemy własności są dziełem ludzkim: „naturalny porządek postępu społecznego nie zmierzał wcale do oddzielenia ludzi od rzeczy albo bogactwa od pracy; właściciel mógł wj polu pozostać rolnikiem; w miastach kapitalista mógł pozostać rzemieślnikiem; oddzielenie klasy pracującej od próżnującej nie jest wcale konieczne ani dla istnienia społeczeństwa, ani dla produkcji; wprowadziliśmy je dla większej korzyści ogółu, do nas też należy regulowanie tej sprawy, aby odnosić z niej istotne korzyści”3.
Ta nowa filozofia ekonomii miała znaczenie nie tyle nawet teoretyczne, co aksjologiczne: wypływała bowiem z przeświadczenia, że społecznym celem pracy gospodarczej jest nie postęp abstrakcyjnej ludzkości, lecz dobrobyt żywych ludzi. Sismondi, wbrew pospolitym, a mylnym interpretacjom, którym sam stanowczo zaprzeczał, nie był przeciwnikiem uprzemysłowienia, techniki i wzrostu gospodarczego, nie uznawał ich tylko za wartości samoistne. Wartością naczelną było dlań życie ludzkie, a w szczególności zabezpieczenie i poprawa losu proletariuszy. Krytykując system protekcjonizmu przemysłowego pisał: „Nie można nigdy liczyć z dostateczną pewnością na teorie nawet najbardziej ustalone, żeby mieć odwagę zarządzić zło natychmiastowe jk. nadziei*-że 4 tego wyniknie w przyszłości coś dobrego.
Tym bardziej nie wolno podjąć takiej decyzji, gdy zachodzi obawa, że może ona pociągnąć na sobą nędzę i śmierć wielu rodzin, które wychowały się w swym zawodzie lub które przystąpiły do niego pod gwarancją istniejących praw i ustalonego porządku rzeczy; trzeba I najprzód myśleć o ocaleniu istot cierpjacy_ch. przyszłoś-fi^mn^na zająć-S-ię póź-nifi”^! / . .
Nie wierząc w to, iż zależności między wielkościami gospodarczymi są równie „naturalne” i niewzruszone jak w fizyce, domagał się przywrócenia ekonomii charakteru nauki moralnej, to jest ważącej 0 „potrzeby i namiętności ludzkie” i ustanawiającej społecznie pożądane cele i środki działań5. Odrzucając aksjologiczny indyferentyzm szkoły
105
43 Ibidem, 1.1, s. 330.
M Ibidem, i. II, *. 229-230.
Ibidem, 1.1, s. 113, 331; t. II, a. 274.
Ibidem, i. II, s. 274.
Ibidem, t. I, s. 358.
Ibidem, s. 256.