Warszawy: „Jeżeli Menełik abisyński da magistratowi korzystne warunki, a publiczności tanie światło i tanią jazdę tramwajową, glosuję za Menelikiem [...] A może ktoś przypuszcza, źe zawsze mądre poniewczasie kapitały krajowe chwycą się elektryczności? Przy każdym nowym przedsięwzięciu ekonomiczno-finansowym rodzi się u nas z popiołów ta sama legenda [...] Ród starych Steinkellerów, Leopoldów Kronenbergów itp., ludzi śmiałych, pomysłowych, energicznych wygasł bezpotomnie i [...] nasz kapitał ciągle jeszcze marzy o procentach lichwiarskich. Dla niego otrzymywać 5 lub 7 procent z interesu, to «faulcs Gcschaft»; dopiero od 10 zaczyna się «odrzucanie przyzwoite». Ponieważ zaś oświetlenie i tramwaje elektryczne to ■ nie szynk lub lombard prywatny, którego wysokie zyski są pewne, więc nasz kapitał «potrzebuje się namyśleć)), tj. ((potrzebuje się schować))”104.
Przy takim układzie sił i takich zasadach kalkulacji walka z obcym kapitałem była papierowym frazesem. Już zresztą w roku 1880, w odpowiedzi na głośny i wielekroć wznawiany pamfiet Jeleńskiego Żydzi, Niemcy i my, Świętochowski zwracał uwagę, że przeciwstawić się obcej przedsiębiorczości można tylko własną pracą gospodarczą, a nie broszurami l05> i przynajmniej do końca wieku zdania w tej spra-wie nie zmienił. Broszur było coraz więcej, czytelników „Roli” także, ale ostatecznie przewrotu przemysłowego w Królestwie dokonał obcy kapitał z obcymi inżynierami, pod protekcją obcego państwa i produkując w znacznej mierze na rosyjski rynek. Polska burżuazja, a wraz z nią część bogatego ziemiaństwa i inteligencji, zwłaszcza technicznej, związała w końcu swe kariery z tym ruchem przemysłowo-handlowym nie będąc wszakże jego motorem106. Ale wiążąc się z nim znalazła, rzecz charakterystyczna, poparcie moralne nie w,liberalnej, lecz w konserwatywnej prasie. W tej dokonał się prawdziwy przełom, jeśli chodzi o stosunek do businessu. Publicyści starozie-miąńskiej „Niwy” na początku lat osiemdziesiątych gromili jeszcze plutokrację i giełdę i przestrzegali przed entuzjazmem z powodu rozrostu „importowanego” przemysłu; ten bowiem, wywożąc towary na wschód a zyski na zachód, bogaci jedynie cudzoziemców, zaś gospo-
1(M Ibidem, t. II, s. 226.
105 Ibidem, 1.1, s. 154-157.
I. Pietrzak-Pawlowska, Praca organieana uobce ccielkokapitalistycznych przemian, „Przegląd Hiitoryczny" 356 1963.«. 432-455.
darstwo krajowe podcina „oderwaniem tysięcy rąk od zdrowej produkcyjnej pracy około roli i przemysłu, który by rzeczywiście z kraju i dla kraju mógł wykwitnąć”, a jeszcze na domiar złego ściąga na Polskę groźne chmury „kwestii socjalnej”107. Ale w całkiem już inne tony uderzyło neokonserwatywne „Słowo”, stając od chwili swego założenia w roku 1882 na platformie protekcjonizmu i ekonomicznej kolaboracji, co po części tłumaczyło się tym, że nasi towarowi producenci rolni, zagrożeni amerykańską konkurencją i kryzysem zbożowym, porzucali tradycyjną postawę wołnohandlową oczekując i dla siebie korzyści z rynku chronionego. W „Słowie” można tedy było wyczytać niekłamaną radość z powodu „zadzierzgnięcia węzła pomiędzy Zachodem a Wschodem na polu produktów hodowli” i gorące poparcie dla „niewątpliwie brzemiennej w następstwa idei zrodzonej na gruncie wystaw inwentarza”108. Ta rolniczo-handlowa wersja polskiej misji cywilizacyjnej uzupełniona została wkrótce bezwarunkowym uznaniem dobrodziejstwa obcych kapitałów „w tych gałęziach przemysłu, do których nie cisną się kapitały miejscowe”109. Zrastały się interesy eksporterów.
Przyszłość ich nie była wszelako pewna. Premia eksportowa Królestwa miała trwać krótko, bo rewolucja przemysłowa ogarniała już Rosję samą, a rząd petersburski pod naciskiem rosyjskich przemysłowców zaczął — manipulując taryfami — chronić Moskwę przed konkurencyjną przewagą Łodzi i Sosnowca. Kapitały i inteligencja ruszały dalej na wschód. Pisarze konserwatywni i socjalistyczni prorokowali rychłe zamknięcie się rynków wschodnich i krach sztucznie pod protekcją celną nasadzonego przemysłu. Populistyczny „Głos” piórem Jana Ludwika Popławskiego dodawał do tego przestrogę moralną: „Handlarskie te podboje znieprawiają naszą inteligencję [...] Dzisiaj już schodzić zaczynamy na stanowisko Żydów, przy zdobywaniu zaś rynków i rozszerzaniu zbytu — zupełnie zamienimy się na naród spekulantów i handlarzy. W Rosji i na Syberii roi się tysiące plugawych «polaczków» [...] geszeftmacherów, lichwiarzy —to właśnie pionierowie ((podboju rynków wschodnich))”. Dlatego właśnie — stwierdzał autor — tak nas w Rosji nie lubią. Niechaj więc sobie przemysłowcy wywożą, co i dokąd chcą, ale nie róbmy z tego
* Mir, Sprany bitiąct, „Niwa", t. XVIII, 18S0, i. 776-777
Ogólna wystana produktów krojonych o 1984 roku, „Słowo" 1883, nr 273
*** Z dzienników rosyjskich. Kapitały zagraniczne w Rosji, „Słowo" 1889, nr 3
357