— Ataki malarii...
— Jest na to chinina.
— No i głowa, w której szumi przez cały dzień.
Nadeszła pora, by zainteresować się zdrowiem Krystiany. Frank odpowiada ruchem dłoni: podnosi ją do góry, po czym, nieco wolniej, opuszcza w dół jakimś nieokreślonym gestem, palce znowu ujmują kawałek Chleba, leżący obok talerza. Jednocześnie Frank wysuwa dolną wargę, a jego podbródek zwraca się nagle w stronę A..., 'która widocznie już przedtem zadała identyczne pytanie.
Boy wkroczył przez otwarte drzwi do kuchni, niosąc oburącz wielką wazę.
A.„ powstrzymała się od komentarzy, jakie powinien był wywołać gest Franka. Został jeden sposób: zapytać o dziecko. Ten sam lub prawie taki sam gest powtarza się, natrafiając znów na milczenie A...
— Ciągle tak samo — mówi Frank.
Za kwadratami szyb znowu przesuwa się filcowy kapelusz, teraz w odwrotnym kierunku. Krok mężczyzny, lekki, zwinny i miękki zarazem nie uległ zmianie. Lecz twarzy, zwróconej teraz w przeciwnym kierunku, nie można rozpoznać.
Po drugiej stronie grubych, idealnie czystych szyb widać tylko kamienisty dziedziniec, a wyżej, w kierunku szosy i grzbietu wzniesienia — zieloną gęstwinę drzewek bananowych. W ich jednobarwnym listowiu, słońce załamując się w skazach szyb rysuje ruchliwe kręgi.
Światło, które samo nabrało jakby zielona-wych odcieni, rozjaśnia jadalnię, czarne włosy zadziwiająco splecione, obrus na stole i nagą ścianę, na której dokładnie na wprost A... widać ciemną plamę, rysującą się wyraźnie na jasnym, gładkim i matowym tynku.
Żeby tę plamę obejrzeć dokładnie i szczegółowo, żeby rozpoznać, skąd się wzięła, trzeba podejść zupełnie blisko do ściany i obrócić się w kierunku drzwi kuchennych. Wówczas uwydatnia się kontur rozgniecionej stonogi, wprawdzie niepełny, lecz fragmenty, z których się składa, są dostatecznie wyraźne, by nie pozostawić żadnych wątpliwości. Liczne części korpusu czy wnętrzności odcisnęły tu swe zarysy bez jakichkolwiek ubytków, zachowane z dokładnością i wiernością plansz anatomicznych: jedna z czułek, dwie wygięte szczęki, głowa i pierwszy pierścień, połowa drugiego, trzy długie nogi tułowia. Dalej odciski są już mniej dokładne — kawałki nóżek, fragmentaryczne części korpusu, skręconego konwulsyjnie w znak zapytania.
Właśnie o tej godzinie światło w jadalni jest najbardziej korzystne. Po drugiej stronie stołu, na którym nie ustawiono jeszcze nakryć, jedno z okien od strony podwórza, lśniące nie zmąconymi najmniejszym pyłkiem
39