współcześnie pod postacią ^Krytyka — prawodawcy”. Ma on być „odpowiedzialny0 zV literaturę -i- stawia mu się „szczególne wymagania ideowe”. Poecie wolno szaleć i błądzić, krytykowi nie, ponieważ jest w literaturze czynnikiem ładu i dyscypliny. Jest to zupełna “pomyłka. Krytyk jest w literąturze jp^^ci^najjjmięj^ąjsfążną, zawsze był pośmiewiskiem poetów, cnoć jednocześnie otaczał go zabobonny respekt. W społeczności poetów odgrywał on i odgrywa rolę podobną jak w społeczeństwie „prymitywnym natchniony Głupek, ^ęs&ę?ek. Rola Głupka w społeczeństwie prymitywnym jest podwójna, jest on błąznem i prorokiem jednocześnie, jego błazeństwa jednych bawią, innych gniewają, ponieważ Głupek ma wyjątlvOv, y przywilej mówienia rze<^y nieprzyjemnyćH,“ktore nawet wtedy, gdy nie są prawdziwe, wywołują dreszcze zgrozy. Bezczelnego Głupka powołuje do życia instynkt równowagi: społeczeństwo stwarza normy, które gwarantują bezpieczeństwo, człowiek czuje się bezpieczny wobec drugiego człowieka, gdyż normy nie pozwalają podpalać i mordować, lecz ujarzmiony duch rewolty i zbrodni wzburza powierzchnię życia. iLudzie duszą się „w okowach konwenansu”. Powołują więc do życia istoty i instytucje, którym wolno przekraczać j konwenans. Głupek, Wieszczek, Błazen, nowoczesny Satyryk dokonują na oczach rozbawionego tłumu rytualnych, bezkrwawych morderstw, których postaciami symbolicznymi są corrida, catch, boks zawodowy.
W republice literatury taką właąnię^ rojg. Qłypką, Wieszczka, Błazna, Saty^saTcatcLera. jorreadpra spełnia krytyk. Recenzja pię.jest aktem sprawiedliwości.''Jest rytualnym mordem potrzebnym do tęgo,, aby . konwenans nie udusił ^tpratury.
JESZCZE O ZAANGAŻOWANIU
„Słowpik filozoficzny” Lalanda tak mówi o zaangażowaniu t^Myślą zaangażowahą jest z jednej strony ta, co poważnie traktuje konsekwencje moralne i społeczne, jakie implikuje, z drugiej strony ta, co uznaje zobowiązanie do wierności wobec przedsięwzięcia (kolektywnego najczęściej),
j|- przenfesc cechy zaangażowania myśli na człowieka, można || by dojść do rozwiązań paradoksalnych. Należałoby powiedzieć, że z jednej strony człowiekiem zaangażowanym jest !| ten, który poważnie traktuje konsekwencje moralne i spo-łeczne. swych czynów i słów, ten, który siebie po prostu " bierze poważnie, z drugiej zaś strony ten, który zachowuje wierność zasadom zbiorowym, jakie uprzednio uznał za słuszne (czyli „innych” bierze poważnie). W jednym i dru-I gim Wypadku mamy do czynienia z ^wiernością”: w^pieny-s;zym jestJ:o wierność samemu sobie|*w-drugim -^wierność
którego założenie uprzednio zaakceptowała. Pod tym względem idee zaangażowania można zbliżyć do lojalizmu. Patrz: loJaHzm”. J
Pod tpa ostatnim hasłom czytelnik znajdzie rozważania nad różnicą między lojalizmem i lojalnością, przy czym zdziwi się nieco, że te słowa tak podobne sobie i urodzone z identycznego pnia — loi czyli prawo — tak różny mają sens: pierwsze znaczy po prostu „wierność wobec władzy, którą uważa się za prawowitą”, drugie zaś „szczerość, prostolinijność, fair play” (str. 586).
Tyle słownik. Zważmy, że mówi o myśli zaangażowanej, nie zaś o człowięku^^ąngążpwanym, uważa więc zaangażowanie za regułę myślenia^ a nie postępowania. Gdyby
icjei.- Jeśli te dwa te „zaanga-
Ę. żowania” wykluczą się nawzajem, jak to miało miejsce w losach wszystkich umysłów zbuntowanych — jeśli człowiek depcze nieraz zarówno to, co sam dotąd mówił, jak i i to, co za nim mówili inni, a co uprzednio uznał za słuszne, jeśli decyduje się ponieść wszelkie konsekwencje tego, co uczynił, nie ma już mowy ani o jednej, ani o drugiej wierności. Odpowiedzieć na to można: gdyż człowiek ten podjął nowe zaangażowanie. Prawda, lecz"WTafflm razie nie mówmy o wierności ani jednej, ani drugiej, ani tym bardziej nie mówmy o lojalizmie czy nawet lojalności, gdyż to widocznie o całkiem inną cechę postępowania ludzkiego chodzi. Któż byłby „zaangażowany”: inkwizytor czy heretyk, konserwatysta czy reformator? W istocie pytania nie są retoryczne: inkwizytorzy zawsze twierdzili, że cierpią bardziej od swych ofiar i że odpowiedzialność ich jest większa; zjednywali litość swych ofiar, ukazywali im twarze ojcowskie,