| Mutti, jakie to ma znaczenie? - spytałam b0r, I rozsądnie. - Czy gdyby Hitler należał do naszej rodzi też musielibyśmy go u siebie gościć?
Przybrała szalenie rodzicielski ton.
-Zachowujesz się absurdalnie. Idź odrobić lekcjeI Aha, i nie kąp się - Gordy narobił do wanny. Będę ^ I siała ją wyszorować.
Gordy narobił do wanny??!! Dlaczego miałby stój wdrapywać do wanny, skoro ma własną kuwetę na jJ wnątrz? Poza tym, jak by dał radę wejść do wanny? tą bo Libby go podsadziła, albo Angus mu pomógł. ZolJ żę się, że to sprawka Angusa. Kiedy weszłam do I swojego pokoju, leżał zwinięty w kłębek na moim sweJ I trze, robiąc sobie toaletę.
I Angus, beznadziejny z ciebie ojciec - powiedziałoś] | Poczekaj tylko, aż Gordy zacznie szaleć poza domem | - jeszcze pożałujesz.
Kiedy go tak beształam, Angus się zdrzemnął. Żresz! tą dlaczego miałby się martwić tym, że Gordy będzie j szalał poza domem? W końcu sam się tak zachowuje] Na tym polega jego praca.
Rozległ się dzwonek do drzwi.
Oczywiście nikt nie otworzył. Mama i Libby] (oraz, sądząc po wyciu, również Angus i Gordy) kąpią się. Nie mam pojęcia, jak mogą siedzieć w tej wannie] Ja osobiście już nigdy w życiu się nie wykąpię, nawet! gdyby mama wyszorowała ją nitrogliceryną.
A dzwoń sobie, dzwonku.
i Nie przejmujcie się, ja otworzę! - zawołc łam. - Co prawda za dwo tygodnie mar
egzaminy, ale wy sobie spokojnie leżcie w wannie i się relaksujcie.
Tup-tup.
Jeżeli się okaże, że to kuzyn James, i będę musiała z nim rozmawiać, to chyba dostanę histerii.
Za drzwiami stał Mark Wielka Japa. Miał rozbiegane oczy i wyglądał na zdenerwowanego.
-Georgio, chciałem coś powiedzieć o wczorajszym wieczorze.
Chyba nie zamierzał znowu zaatakować mojego dyn-dakonosza?
- Ach tak - powiedziałam z rezerwą. - O co chodzi?
-No, ja... ja...
Co „ja"? Jestem hrabią Monte Christo? Jestem głupi? Mam sztuczną japę? Co???
-Ja... przepraszam. Wybacz mi - powiedział.
0 ja cię kręcę. Nagle zauważyłam, że ma spuchnięte usta r rozkwaszoną wargę. Rany, czyżby japa mu rosła jeszcze bardziej niż Hulkowi?
- Przyjmujesz moje przeprosiny?
Jakie to dziwne. Czułam się jak w filmie. W jednym z tych strasznie staroświeckich filmów, w których wszyscy noszą pantalony. Na przykład Przeminęło z wiatrem. Może powinnam powiedzieć: „Panie, uprzejmie dziękuję, że uszanował pan moje uczucia. Zaiste, nigdy w życiu nie widziałam równie ciasnych pantalonów!".
Nie weszłam jednak w tę rolę, bo Mark nie należy do bystrzaków.
-Yyy... no... tak - wyjąkałam.
Mark chciał już sobie pójść, ale jeszcze się odwrócił i spytał: