Jest lipiec. Upały. Już niedługo Dominik ma jechać do Grecji. To jego nagroda, którą dostał na koniec roku szkolnego za dobre świadectwo. Taka była umowa, którą zawarliśmy kilka miesięcy temu: jak się przyłożysz i postarasz, jak zrobisz, co będziesz mógł, a może nawet trochę więcej i będziesz się regularnie gimnastykował, wakacje będą wspaniałe. Ciepłe morze, które uwielbiasz, słońce, ani śladu deszczu. Grecja, palmy, suflaki, wyspy na Morzu Egejskim... Roztańczone dziewczyny, chciałem dodać, ale w porę ugryzłem się w język. To byłaby już przesada, skarciłem sam siebie w myślach. Piąta klasa, dwanaście lat, takie zachęty zachowaj sobie na później. Na ile później? Młodzież teraz przecież taka telewizyjna i komputerowa, tak szybko dojrzewa...
Na razie oglądamy mapę. Europa. Morze Śródziemne. Tu leży Hellada, a tu jest Peloponez. Tu Patras, port, dość spore miasto. Niedaleko stąd będziesz mieszkał. Miejscowość nazywa się Psathopyrgos, to taka rybacka wioska. Ile razy dziennie będziesz mógł się kąpać? Tyle razy, ile zapragniesz. Praktycznie bez ograniczeń. Woda tam ciepła jak zupa. Tylko że przesolona, bo kucharka, jak widać, była zakochana.
Jaka kucharka? Dlaczego zakochana?
Tak się tylko mówi. Takie powiedzenie. Kucharka myśli o czymś innym niż powinna i potem nie wie, czy nasypała soli. I soli raz jeszcze...
Śmiejemy się. Czy będą jakieś wycieczki? Będą, ale bez przesady, przecież jedziesz wypoczywać. Pojedziesz do Aten, zwiedzisz Akropol, święte wzgórze Hellenów, o którym w tym roku uczyłeś się na historii. Zobaczysz Partenon,
a k wvlfin7vłpm dziecko_Z_d V s I e k s i i J3_