6 Wstęp
literackiego prasłowiańskim wierzeniom. Porównywalna z tym, co Tolkien stworzył w Silmarillionie. Oparta na wielu źródłach. Poprzedzona starannymi badaniami (...) Próba odtworzenia mitów i wierzeń -języka, za pomocą którego nasi przodkowie opisywali i pojmowali świat. Mitologia mało znana, często niesłusznie lekceważona". Książka, dodajmy, napisana z wielką pomysłowością i nie bez literackiego wdzięku, rzeczywiście - znowu wracamy do reklamy z obwoluty - „doskonała lektura dla każdego, kto czasami lubi zerknąć poza koniec własnego nosa". Tyle tylko, że od początku do końca fikcja literacka, tu i ówdzie odżywiająca się odległymi, niezobowiązującymi reminiscencjami, refleksami rzeczywistych świadectw dziejowych i dociekań naukowych. Książka, z czego wobec oczywistego zamysłu autorskiego nie czynimy jej zarzutu, wolna od jakiegokolwiek związku z dostępną poznaniu naukowemu rzeczywistością, od jakichkolwiek rygorów postępowania naukowego...
Co zatem z tego, że obraz piękny, może porywający, skoro nieprawdziwy? Co się jednak dziwić literatowi, skoro w drugim, opasłym tomie wielkiego czterotomowego dzieła historyka Wilhelma Bogusławskiego, Dzieje Słowiańszczyzny północno-zachodniej do połowy XIII w., wydanym w Poznaniu, prawda, że w roku 1889, i uwieńczonym (mam na myśli całość dzieła) na konkursie zasłużonego Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Poznaniu, na stronie 767 możemy przeczytać taką oto wizję (przytaczam, dla oszczędności miejsca, jedynie fragment):
„Kiedy Biały bóg stworzył świat i zamieszkał w niebie, Czarnemu bogu zechciało się także pozostać w niebie; stworzył więc miliony biesów, ażeby mu w walce z Białym bogiem pomagali. Ale Biały bóg, widząc na co się zanosi, wziął młot duży, kamienny, uderzył mocno o kamień, aż tu wnet niezliczona ilość światłych duchów przed nim stanęła. Wtedy Biały bóg zawołał najukochańszego syna swego Peru-na, rozkazał mu stanąć na ich czele i walkę rozpocząć. Natychmiast Perun zagrzmiał straszliwie, ciskał strzały i lał deszcz ognisty. Na-próżno biesy usiłowali opierać się. Deszcz ich smagał boleśnie: krociami spadali na ziemię. Walka trwała zacięta. Nietylko biesy, ale i sam Czarny bóg uciekać musiał. Mszcząc się jednak za zniewagę, Czarny bóg w ucieczce zerwał słońce z miejsca, osadził na włóczni i uciekł na ziemię. Ciemność ogarnęła ziemię (...)" i tak dalej długo jeszcze w podobnym stylu.
Nie oni pierwsi... Posłuchajmy autora sprzed prawie dziewięduset lat. „Bóg mył się w łaźni i spocił się, otarł się wiechciem, i wyrzucił z niebios na ziemię. I spierał się szatan z Bogiem, komu z wiechcia stworzyć człowieka. I stworzył diabeł człowieka, a Bóg duszę w niego włożył".
Taki zwięzły wykład rzekomo pogańskiego słowiańskiego wierzenia o stworzeniu człowieka autor najstarszej ruskiej kroniki, Powieści minionych lat, z XII wieku, włożył w usta wołchwom (czarownikom) pogańskim, spierającym się z chrześdjanami na tematy religijne. A Prokop z Cezarei, bystry obserwator i wpływowy uczestnik życia politycznego w Bizancjum czasów Justyniana Wielkiego (VI w.), w taki sposób przedstawił główny rys religii pogańskich Słowian, którzy od niedawna, ale tak dokuczliwie dawali się we znaki cesarstwu:
„Wierzą, że jeden z bogów, twórca błyskawicy, jest jedynym władcą wszystkiego, i składają mu w ofierze woły i wszystkie inne zwierzęta ofiarne; nie znają przeznaczenia ani nie sądzą, aby miało ono jakieś znaczenie dla człowieka, lecz ilekroć śmierć się zbliża - w chorobie lub na wojnie - przysięgają, że gdy jej unikną, zaraz złożą ofiarę bogu za ocalenie życia; uniknąwszy jej zaś składają ofiary - jak obiecali - i sądzą, że w zamian kupili ocalenie".
Skromny wiejski pleban i autor znakomitej Kroniki Słowian Hel-mold z Bozowa w XII w. nie znał i nie mógł znać dzieła Prokopa z Cezarei, znał za to dobrze Słowian, choćby dlatego, że zamieszkiwali w znacznej większości jego parafię w Wagrii (obecnie wschodni Holsztyn). Opisawszy i wymieniwszy różne bóstwa czczone w znanej mu części Słowiańszczyzny połabskiej, dodał:
„Obok zaś wielokształtnej rzeszy bożków, którymi ożywiają pola i lasy lub przypisują im smutki i rozkosze, nie przeczą, że wierzą w jednego boga w niebie, rozkazującego pozostałym; ów najpotężniejszy troszczy się tylko o sprawy niebiańskie, inni zaś - pełniący w posłuszeństwie przydzielone im zadania - pochodzą z jego krwi i w tym każdy z nich jest znamienitszy, im bliższy jest owemu bogu bogów".
Nie znał Helmold i nie mógł znać Powieści minionych lat, ale w innym miejscu swej kroniki napisał:
„Wierzą bowiem (Słowianie), że losem pomyślnym kieruje dobry bóg, wrogim zaś - bóg zły. Dlatego to owego złego boga nazywają w swoim języku Diabłem, czyli Czernebogiem, to jest bogiem czarnym".