u
snością!” Pierwszy rzut oka na dwa tak różnorodne żywioły okazuje, iż nie mogły się przybliżyć do siebie bez gwałtownego zetknięcia, i że porodowi nowego państwa towarzyszyły bole, których wielkości nie można oznaczyć z widoku dziecka płodem ich będącego.
[...] Historia nie przebiega wiosek, aby zbierać w nich niedolę wieśniaków i bolesne obelgi chłopu wyrządzone; podobniej sza w tym względzie do malarza historycznego, podaje raczej obrazy wielkich bitew i sprawy Hj| możnych. Lecz niestety, ślady cierpienia niższej klasy
ludu, aczkolwiek nie przechowuje ich historia, nie zacierają się jednak tak prędko. Klasa wyższa pysznie wznosi budowę państwa, a im bardziej ona jest mocną, tym świetniejszą staje się budowa. Ale jak prędko powstała, tak powoli, lecz niechybnie rozkruszyć się musi. Często dziejopis zastanawiając się nad takimi ruinami pomyśli, 24$ że gwałtowna musiała być siła, która była w stanie spustoszyć budowę tak wielką jeszcze w swoich zabytkach; nie myśli o tym, że łzy są upadku przyczyną, i że oczy z których płynęły już od dawna na zawsze się zawarły.
Nie wiadomo czy Celto-Llachowie przyprowadzili niewolników do Polski, chociaż najpewniejszą jest rzeczą, że poddaństwo istniało u Celtów, gdy tymczasem u starożytnych Sławian żadnego o nim nie ma śladu. Oddział llechicki zdaniem naszym z samych składał się wojowników, a niewolnik do tego stanu należyć nie mógł. Co większa, niejedna oznaka dowodzi, że do tego oddziału po Większej części wchodziła konnica. Jeżeli tedy naczelnicy mieli z sobą po kilku niewolników, liczba ich nader musiała być ograniczoną. Lecz Celtowie przyzwyczajeni do tej instytucji, mogliż się obejść bez nich osiadając w Polsce? Zdaje się, że odpowiedź nie jest bynajmniej wątpliwą.
1...1 Roztrząsając i porównywając między sobą te rozmaite fakta będziemy mogli utworzyć z nich hipotezę, że Llachowie przyprowadzili z sobą małą liczbę niewolni-
ków, która się coraz bardziej powiększała już to przez jeńców wojennych, już też po zupełnym ujarzmieniu krajowców. Jeńców zaś niemało zapewne było w owych czasach pełnych wojen z narodami sąsiednimi, pełnych również i niesnasek wewnętrznych. Co do krajowców, oni powoli tylko i pod szczególnymi warunkami przechodzili w stan niewoli Wieśniacy miewali majątek wspólny*, pojedyncze indywiduum żadnej nie posiadało własności Ziemia, z której wszyscy użytkowali, właściwego nie miała pana. W takim porządku rzeczy nietrudno było Llachom majątki cudze sobie przywłaszczyć, ścisłe nawet roztrząsanie ustaw polskich, w pierwszych wiekach po wprowadzeniu religii chrześcijańskiej, ostatnie jeszcze pokazuje ślady tego rodzaju nabycia. Ziemia taka zamięszkaną była przez familie, których ojcowie (kmiecie) tworzyli gatunek rady (meć); w niej pierwsze miejsca zajmował główny naczelnik (Władyk). Kmiecie toż samo mieli znaczenie w pojedynczej rodzinie co i Władyki w całym pokrewieństwie, chociaż nie wyrównywali im ani co do moralnego,
ani też co do materialnego wpływu. [...]
W takim stanie rzeczy, kiedy Llach przywłaszczał sobie ziemię, władyki i kmiecie zostali wolnymi, a obowiązek uprawiania roli spadał na rodziny chłopów. Idąc za źródłami historycznymi nie sposób dokładnie oznaczyć warunki tegoż poddaństwa, ale żadną miarą przypuścić nie można, aby równie miało być dolegliwym jak u narodów starożytnych. [...]
Chociaż jednak taka niewola ze wszystkich, które istniały, najbardziej była łagodną, nie mogła nie mieć szkodliwych skutków na ogół narodu. Bogactwo Llacha składało się z własności nieruchomych, a te żadnej nie miały wartości, kiedy ich nie uprawiano. Jeżeli nawet przypuścimy, że z początku liczba niewolników bardzo była ograniczoną, że nie należeli do niej jedno jeńcy wojenni, łatwo pojąć można, że własny interes Llachów kazał mieć jak najwięcej ludzi do uprawienia ogromnych