148 Emiie M. Cioran
nic? Nie znajduję bardziej godnego podziwu uroku niż ukrywanie pasji w takim świecie, niż osiągnięcie wolności przez cześć oddawaną absurdowi i bezinteresowne strawienie samego siebie. Pasja we wszechświecie cieni! Napnijmy nasze wewnętrzne liny, by oddać się bez przeszkód grze światła i cieni, prowadzeni jego blaskiem i ich tajemnicą. I niech w naszej ostatniej godzinie niepokój doznawany wobec obecności tajemnicy wprawi blask w drżenie. Niech pochłonie nas wieczność, nim cienie nie wezmą nas w posiadanie. Przepoją naszą duszę swą nostalgiczną melodią, zajmując miejsce znieruchomiałego blasku, w białym i monotonnym świetle tamtego świata.
GODZINA KLĄTW
Kiedy zstępujemy w samych siebie ku takiej głębi, źe żaden ślad istnienia nie może nam już przypomnieć o tym, że kiedyś byliśmy, osiągamy punkt, w którym nic nie zostało jeszcze przesądzone. Absolutne minimum życiowe odpowiada dokładnie temu wahaniu, które przenosi nas naprzeciw tego wszystkiego, co jest. Pogrążając się ku naszej wewnętrznej granicy, rozbijamy jeden po drugim wszystkie złogi istnienia. Posuwać się w nie-byciu oznacza prześlizgiwanie się wstecz w metafizycznym wymiarze istnienia. Tracimy wszystko w nas, tracąc również wszystko. Kiedy docieramy do nicości, niezdecydowanie pomiędzy byciem a nie-byciem daje nam uczucie wzniosłości. W tej halucynacji, w której duch objawia się od początku do końca i od swego kresu aż do swego źródła, myśli stają się tożsame z klątwami i odrywają się od nas jak języki ognia. A tam, przerażeni w obliczu nie-bycia, przysięgamy duchowi, że powrócimy do tego, czym byliśmy, że wzniesiemy się ponownie ku naszej gómej granicy.
Jedynie przemijająca i zwyczajna litość umieszcza tego, kto daje jej świadectwo, na wyższym poziomie i nadaje mu wyniosłą postawę. Przeklęta niech będzie litość, która budzi się jedynie w obecności nieszczęść i działa jedynie w powiązaniu z jakimś obiektem. Nie