tnicnie w pewnym sensie mógł Kościół uznać nawet za pożądane.
Nie do przyjęcia dla chrześcijan i prowokująca była też racjonalistyczna manichejska doktryna o pozornej postaci ludzkiej Jezusa (doketyzm), a więc i o pozornych cudach, pozornej śmierci na krzyżu i pozornym zmartwychwstaniu. Nie mniej przewrotna i diabo-liczna musiała im się wydawać koncepcja stworzenia Adama i Ewy przez szatana, a świata — przez jedną z dalszych emanacji najwyższego Boga.
Wszystkie te ataki i oskarżenia przeciwko manicheizmowi nie przeszkodziły potem Kościołowi tak chętnie odwoływać się do niektórych tez potępionej doktryny, np. do „augu-styńskiego” podziału świata na civilas Dci i cwitcis terrena (echo manichejskiego dualizmu) — i to tak dalece, że nie wiadomo, które z tych państw jest podstawowe, a które wtórne (zwłaszcza \r średniowieczu).
Z wszystkich tych v zględów trudno się o-statecznic dziwić, że kiedy młode, prężne i triumfujące chrześcijaństwo znalazło oparcie we władzy cesarskiej, natychmiast rozpoczęły się żywiołowe, nieustanne prześladowania manichejczyków. Zdumiewa jednak co innego, mianowicie odporność manicheizmu na gromy ciskane nań zgodnie przez cesarzy zarówno pogańskich, jak i chrześcijańskich. Historyk nie może nie zadać sobie pytania, jak w ogóle zdołał on znieść te okrutne prześladowania n.
11 F. Niel, cyt. wyd., s. 31.
Następnym prześladowcą wyznawców Mn-niego po Konstantynie był Walcnlyiiinn 1. Rozprawił się on ze znienawidzoną sektą stanowczo i zwięźle: „Gdziekolwiek znajduje się zgromadzenie czy jakakolwiek grupa manichejczyków, ma być odizolowana od styczności z ludźmi, i to zarówno uczeni o wysokiej reputacji, jak i zwykli gromadzący się, wszyscy uważani za niegodnych i ohydnych. Ich domy i lokale, gdzie naucza się owej niecnej doktryny, mają zostać wydane skarbowi” ,2.
Ponawiane corocznie w latach 381—383 an-tymanichejskie rozporządzenia cesarskie obnażały jedynie bezsiłę środków administracyjnych wobec „sekty”. Czego bowiem mogli cię spodziewać ludzie tak głęboko przekonani o złu królującym na ziemi, o szatańskim pochodzeniu świata, uważający ascczę za wzór ludzkiego postępowania? Sama doktryna wymagała tu bohaterstwa i samozaparcia. Jej wyznawcy musieli więc być ludźmi zdecydowanymi na wszystko. Świat dla nich łaskawy mógłby ich jedynie rozczarować i podważyć ich najgłębsze pesymistyczne przekonania.
O wiele groźniejsza w skutkach okazała się natomiast inwazja Wandalów na prowincję afrykańską. Odcięcie manichejczyków afrykańskich od kontaktów z Syrią i Mezopotamią oznaczało dla nich powolną śmierć.
Rola bezkompromisowego radykalnego pn-
>* Theodoslani libri XVI, od. Th. Mommsen, P.M. Meyer, Berlin 1905, t. 1, 2. 3. (Ustawa XVI s. 3).
109