nymi, wątpliwościami dotyczącymi prawa do zabijania w imię niejasnych celów.
Niemal wszystkie te „usprawiedliwienia” bohater odrzuca. Dlatego tak często podkreśla/' że ciężkie warunki najlepiej znosili właśnie oni — fizycznie słabsi, pełni wątpliwości i rozterek, zbyt często oddający się rozmyślaniom, ale równie często stawiający sobie nieludzkie wymagania: „Musimy być wzorem. [...] Musimy wyzbyć się kompleksów i różnych słabostek” (s. 51). W wyniku tej psychicznej walki odporność fizyczną inteligent zastępował lekceważeniem udręk („[...] najsłabsi fizycznie i zżarci przez świerzb, znosiliśmy najlepiej niewygody naszego życia”, s. 80), a etykę opartą na współczuciu zastępował etyką bezwzględności: „Każdy złapany bolszewik musi być zastrzelony. Żadnych sentymentów” (s. 51). Jeśli jednak trzeci wątek Rojstów określić można jako obronę heroizmu, to między innymi dlatego, że wątpliwości natury moralnej dotyczące prawa do zabijania nie zawsze przegrywały z nakazem „żadnych sentymentów” (przy końcu powieści pojawiają się dwie sceny, w których partyzanci rezygnują z rozstrzelania bezbronnych ludzi), jak również i dlatego, że młodzi własnym wyborom pozostali wierni do końca, pomimo świadomości, iż walka jest bezowocna, a „dawanie świadectwa” — śmieszne. W końcu bohaterstwo — i tak brzmieć może konkluzja Rojstów — ujawnia się
wtedy, gdy dotyczy działań podejmowanych w imię niejasnego imperatywu „tak trzeba”, w sytuacji gwarantowanej klęski.
„Nie jestem zdrajcą!”
Powody cenzuralne sprawiły, iż Rojsty zostały wydane dopiero w 1956 roku — jako kolejna, a nie debiutancka książka.
Paradoksalnie rzecz ta okazała się w jakiś sposób dla Konwickiego korzystna, i to z kilku powodów. Trudno przecież przeoczyć fakt, iż powieść ukazałaby się w momencie największego nasilenia procesów politycznych, wytaczanych dowódcom oddziałów AK, a w takim kontekście jej wymowa zmieniłaby się z antypartyzanckięj na probolszewicką. Ponadto jej autor uzyskał dzięki „odroczeniu” szansę powtórnego debiutu powieściowego. Z szansy tej skorzystał ofiarowując „wszystko naiwnie i wielkodusznie marksizmowi” (Pół wieku czyśćca, s. 84). „Zadebiutował” więc w 1950 roku powieścią produkcyjną Przy budowie.
Akcja tej minipowieści dzieje się na przełomie roku 1949 i 1950, a dotyczy (szczegół, który powróci w Senniku...) budowy magistrali kolejowej — gdzieś pomiędzy Warszawą i Zakopanem. Budowę poznajemy w momencie kryzysu produkcyjnego: magistralę należy ukończyć na
— 21 —