Ale czy z również ponad, skąd pochodzi twarz, nie jest zrazu ną i odkiytą ideą? Jeśli niezwykle doświadczenie Przyjścia i n m'a' dzenia zachowuje swoje znaczenie, to dlatego, że ponad niejest^ klym tłem, na któiym twarz nas wzywa, nie jest „innym światZi poza światem. Ponad jest właśnie ponad „światem", to znaczy wszelkim odsłonięciem, jak Jedno z pierwszej hipotezy Parmenifo sa, transcendujące każde poznanie, nawet symboliczne lub ukryte za znakami. „Ani podobne, ani niepodobne, ani tożsame, ani nic. tożsame" - mówi Platon o Jednym, właśnie wykluczając je z każdego, nawet bezpośredniego objawienia. Symbol wciąż wprowadza to co symbolizowane do świata, w którym się pojawia.
A zatem na czym może polegać ta relacja z nieobecnością, ra. dykalnie wymykająca się odsłonięciu i niebędąca też skrywaniem i na czym polega ta nieobecność, czyniąca możliwym nawiedzenie, lecz niesprowadzająca się do skrytości, ponieważ ta nieobecność zawiera w sobie znaczenie, ale znaczenie takie, w któiym Inny nie obraca się w Tego-Samego?
Twarz jest oderwana. Oderwanie to nie jest oczywiście czymś na kształt surowej danej zmysłowej empiiystów. Nie jest też ono chwilowym przerwaniem czasu, przez które łączy się z wiecznością. Chwila należy do świata. Jest to cięcie w czasie, które nie krwawi. Tymczasem oderwanie twarzy jest nawiedzeniem i przyjściem. Zakłóca immanencję, nie utrwalając się w horyzontach świata. Jej oderwania nie osiąga się w procesie logicznym, wychodzącym od substancji bytów, prowadzącym od tego co szczegółowe do tego co ogólne. Przeciwnie, prowadzi ona ku tym bytom, lecz nie zadaje się z nimi, wycofuje się z nich, absolutyzuje się (s’ab-sout). Jej cud wiąże się z gdzie indziej, z którego przychodzi i do którego się już wycofuje. Ale to przyjście skądinąd, z „gdzie indziej” nie jest symbolicznym odesłaniem do tego „gdzie indziej” jak do odległego kresu. Twarz ukazuje się w swej nagości, nie jest formą skrywającą - lecz tym samym wskazującą - jakieś podłoże, fenomenem ukrywającym - ale tym samym zdradzającym - jakąś rzecz w sobie. W przeciwnym razie twarz myliłaby się z maską, która już ją zakłada. Gdyby znaczenie równało się wskazywaniu, twarz nie miałaby znaczenia. I Sartre świetnie pokaże, chociaż zbyt wcześnie kończąc analizę, że inny człowiek jest czystą
Pochodzi od absolutnie Nieobecnego. Ale jego re-:,u« * nieobecnym, od którego pochodzi, me wskaż*,
^^riatego Nieobecnego. Jednak Nieobecny ma w twarzy zna-
0 /*to znaczenie nie jest sposobem, w jaki Nieobecny ukazuje ■^iędzy wierszami" w obecności twarzy - co sprowadzałoby się s* pewnego sposobu odsłaniania się. Relacja, która prowadzi 'Ttwarzy do Nieobecnego, jest poza każdym objawieniem i każdym
1 Lydem, jest trzecią drogą, wykluczoną przez te sprzeczności. Jak „ trzecia droga jest możliwa? Ale czy mieliśmy racje, poszukując tego,
* czego pochodzi twarz, jako sfery, jako miejsca, jako świata? Czy byliśmy wystarczająco wierni zakazowi poszukiwania ponad jako świata pi naszym światem? W ten sposób zakładalibyśmy jeszcze porządek bytu. Porządek, który nie obejmuje innego statusu, jak tylko status czegoś objawionego i czegoś ukrytego. Objawiona w Bycie transcendencja przemienia się w immanencję, nad-zwyczajne jest osadzane w porządku, Inny pogrąża się w Tym-Samym. Czyż w obecności Drugiego nie odpowiadamy na porządek, w któiym znaczenie pozostaje nieusuwalnym zakłóceniem i niepokojem, przeszłością absolutnie minioną? Takie znaczenie jest znaczeniem śladu. Ponad, skąd przychodzi twarz, znaczy jako ślad. Twarz jest w śladzie Nieobecnego, absolutnie minionego, absolutnie przeszłego, wycofanego w to, co Paul Valeiy nazywa .głębokim kiedyś, kiedyś nigdy dość dawnym* i którego żadna introspekcja nie mogłaby odkiyć w Sobie. Twarz jest właśnie jedynym otwarciem, w którym znaczenie Transcendentnego nie unieważnia transcendencji, by ją wprowadzić w porządek im-manentny, ale gdzie, przeciwnie, transcendencja utrzymuje się jako zawsze miniona transcendencja transcendentnego. Relacja między znaczonym a znaczeniem jest w śladzie nie korelacją, ale samą nieod-powiedniością (1’irrectitudĄ. Stosunek rzekomo zapośredniczony i pośredni znaku do znaczonego jest jeszcze odpowiedniośdą, ponieważ jest odsłonięciem, które neutralizuje transcendencję. Znaczenie śladu umieszcza nas w relacji bocznej, niedającej się przemienić w odpo-wiedniość (co jest nie do pojęcia w porządku odsłonięcia i bytu) i która odpowiada nieodwracalnej przeszłości. Żadna pamięć nie mogłaby iść za tą przeszłością po śladzie. Jest to przeszłość niepamiętna i być może to właśnie jest także wiecznością, której znaczenie nie jest obce przeszłości. Wieczność jest sama nieodwracalnością czasu, źródłem i schronieniem przeszłości.