87
H w domysłach. A przecież nie Jest to kwestia błaha w zasadniczym ppor*e ideowym, na J»kl dialog został zakrojony.
Mli mimo swój mgławlcowoścl scena ta nie gubi się w masie nagromadzonych rekwizytów poetyckich 1 teatralnych, jak to się często zdarza w kutych dramatach Wyspiańskiego, lecz przeciwnie, po-nisda tyle wstrząsającego prawdą patosu, to dlatego, że jej ogólna fdcspreąja ideowa trafia jakoś w sedno. Już to samo, że autor kazał na scenie stanąć twarzą w twarz stańczykowi z Czasu przed ożywionym Stańczykiem zygmuntowskim, takim jakim go znamy z legendy literackiej i z M&tejkow&kich obrazów, że postawił jakby pod sąd patrona ludzi działających pod Jego firmą, słowem, już sama wizja plastyczna dwu Stańczyków — wielkiego 1 małego, legendarnego 1 współczesnego, stających naprzeciw siebie na scenie, daje niezwykłej siły spięcie ideowe, które mierzy w konserwę galicyjską trochę jakby niezależnie i ponad właściwą batalią słowną.
Legenda i obrazy Matejki kazały Stańczykowi patrzeć z mądrą, bolesną zadumą na dni narodowych triumfów. Konserwa galicyjska w okresie walki o panowanie polityczne w kraju wykorzystała krytyczną firmę tej postaci do celów polemiki ze swoimi wrogami. Teraz, po długich latach niepodzielnych rządów obozu, Wyspiański obrócił dawny oręż stańczyków przeciw nim samym. Ale ironia sceny nie kończy się na tym. Wraz ze Stańczykiem wkracza na scenę wielka, choć tragiczna przeszłość narodowa, której część stanowi sam Stańczyk. Takie znaczenie wizji Stańczyka podkreśla jego piękne wspomnienie o zawieszeniu dzwonu Zygmunta, umieszczone w centralnym miejscu dialogu. Przed świadkiem świetnych dni narodu, świadkiem, który umiał patrzeć krytycznie na naród w momentach dziejowej chwały, staje więc galicyjska współczesność, a raczej przedstawiciel ludzi odpowiedzialnych za nią. I oto mamy konfrontacją historyczną pełną ironii i patosu.
Tyle mówi wizja plastyczna sceny od ukazania się Stańczyka po wręczenie Dziennikarzowi laseczki błazeńskiej. To samo sugeruje emocjonalna linia dialogu, która wibruje na przemian szyderstwem, patosem, goryczą, rozpaczą i pogardą. Mimo niedookreśleń, ogólny sens ideowy sceny nie budzi więc wątpliwości. Wiadomo, że Dziennikarz wychodzi z tej konfrontacji jako bankrut ideowy, siejący w społeczeństwie rozkład i zamęt. Nie jest to jednak krytyka obozu w pełnym tego słowa znaczeniu, lecz raczej wyreżyserowana, przy użyciu środków wizualno-symboliczno-nastrojowych, sugestia dyskredytacji. Wiemy, że kunsztownie tkana z różnej przędzy artystycznej sugestia służyła często w symbolizmie do narzucania czytelnikowi treści ideowych, dla których nie można było znaleźć po-