chaosmos wypełniony pustką. Ani jeden, ani drugi stan nie ma jednak charakteru trwałego, świat odkrywa bowiem swoje oblicze tylko w zamian za skrajne — emocjonalne i poznawcze — zaangażowanie. Poznawanie ma zatem charakter spontanicznego rytuału, jest zespołem gestów pierwszych, a zarazem odwiecznie powtarzanych, które wiodą nie ku odkryciu istoty jakiegoś zjawiska, lecz ku uświadomieniu, iż poza uczuciem czy cierpieniem człowiek nie ma światu nic do zaoferowania, i że bez nich świat jest pustą obojętnością. Rytuał uniezależnia nas od efektu, czyni nas wolnymi od złudzeń sensowności życia; z kolei spontaniczność rytuału poznania i miłości uruchamia proces nieskończonego oglądu rzeczy, proces podtrzymywany nadzieją, że w którymś momencie ujawni się nam tajemnica ostateczna i uwznioślająca.
Tej ceremonii życia odpowiada — prześmie-wana, obnażana, kompromitowana, a jednak wiernie przez Konwickiego odprawiana — ceremonia pisania. Bo czym dla bohatera były ideologia, wspomnienie, sen, prywatność bądź miłość, tym dla pisarza jest pisanie — jedynym sposobem przełamania samotności. Samotność ta ma dwa imiona: egzystencjalne niedopasowanie, czyli niezgoda na życie („Ja nie jestem wdzięczny za swoje życie i nie byłbym wdzięczny za każde inne”, Zorze wieczorne, s. 31), i komunikacyjna ułomność, czyli niewiara w społeczne
Formy porozumienia. ”rv.y tak prostym i radykalnym zakwestionowaniu obszaró^ P°jcdnania -
z egzystencją x" z pisaniem - pozostaje właśnie
to, co IConwicki uprawia od ^at: ponawiany
rytuał
cie
zapi sywa.nia obcości, 'f y lko literaturze
momen-
bowiem wytknąć śmieszność, zarazem ląc jej skargę na życie, * tylko w literatu-można. fabułę o pięknym nia obcości.