404 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w.
stico alias proseąuemur”, będzie dochodził gdzie indziej, ale też przed sądem duchowym. Innymi słowy, została tu przez księcia przyjęta zasada, iż każdy duchowny podlega jako podsądny tylko i wyłącznie sędziemu kościelnemu, tj. biskupowi, a w dalszej instancji jakiemuś innemu, zapewne synodalnemu sądowi, nigdy zaś księciu, ani tym mniej jakiemukolwiek innemu sędziemu świeckiemu, niższemu hierarchicznie. Nawet „quaestiones haereditariae” nie zostały tu wyłączone, jak w Małppolsce i na Kujawach, co być może poszło stąd, że geneza niniejszego przywileju tkwiła w sprawach karnych, karanych więzieniem i wygnaniem, i tymi się też przede wszystkim zajęto.
Ale ta uroczysta gwarancja miała niewielkie praktyczne znaczenie wobec takiego księcia, jakim był Bolesław Rogatka. Rozrzutny, dopuszczał się wprost niemal rabunków w dobrach kościelnych, gdy mu zabrakło własnych dochodów legalnych, toteż spór wybuchł wnet ponownie i trwał z przerwami długo, a miał takie momenty, jak uwięzienie kilku posłów biskupich prowadzących rokowania ugodowe, a wreszcie podstępne uwięzienie samego biskupa, którego umyślnym, wyrafinowanym maltretowaniem książę usiłował zmusić do ustępstw i do rezygnacji z zupełnie uzasadnionych żądań odszkodowania za zadane kościołowi straty. Znowuż dotknięty karami kościelnymi książę zgodził się na upokarzający co do formy akt zadośćuczynienia, mianowicie zobowiązał się wraz ze stu przedniejszymi rycerzami i giermkami przejść pieszo i boso, tylko w pokutnych Włosienicach zamiast szat, z miasta Goldbergu (Złotoryja) do Wrocławia (tj. około 11 mil) po otrzymanie od biskupa absolucji.
Mimo tej prawdziwej Canossy nie był kościół na Śląsku pewny swych zdobyczy prawnych wobec tego księcia, który dość łatwo decydował się prawa i własne najuroczystsze zobowiązania łamać i odwoływać. W każdym razie, jeśli chodzi o teoretyczne przynajmniej zwycięstwo samej zasady i o uchwycenie momentu, w którym kompetencja sądów kościelnych została w Polsce prawnie uznana przez państwo, to na gruncie zebranych w tej materii wiadomości źródłowych uważam właśnie ten przywilej z r. 1249 dla kleru na Śląsku za najwcześniejsze pisemne sformułowanie wolności kościoła w tej dziedzinie, choć w ramach terytorialnych jeszcze ciasnych. Książę głogowski Konrad dopiero w 1273 r. udzielił kościołowi na terenie swego księstwa podobnych gwarancji 200. Czy ten akt z 1249 r. miał jakiś wpływ na owe przywileje z lat 1252, 1254 i 1255, można powątpiewać, gdy się zważy, że dzielnice te nie współżyły z sobą, a akcja ze strony kościoła w tej sprawie nie była przeprowadzona solidarnie, lecz przez poszczególnych biskupów z osobna. Ale oczywiście akt Bolesława Rogatki z r. 1249 nie był tajny, mógł 'być znany innym książętom i biskupom, toteż nie można wyłączyć tej ewentualności, że on pośrednio utorował drogę następnym.
W ten sposób pokazałem systematycznie cały ten niezmiernej doniosłości epizod z dziejów kościoła w Polsce, który dotyczył przeprowadzenia tzw. „reformy kościelnej” na naszym gruncie, a chronologicznie zamknął się w pierwszym dwudziestoleciu XIII w., tj. w obrębie rządów arcybiskupa Kietlicza. Z imieniem tego arcybiskupa musi on pozostać na zawsze związany, bo jego inicjatywa i jego niezłomna oraz
tw Tamie, nr 58.