96 BUNT W TREBLINCE
na to, żeśmy potem przenieśli rannych do rewirsztuby, gdzie nasi lekarze oto-czyli ich troskliwą opieką. Wydarzenie to było dla nas rewelacyjne i niepraw. dopodobne. Wyglądało na to, że Niemcy się nas boją. Nagle wydało się nam, że jesteśmy silą. Tego dnia dowiedzieliśmy się od nowo przybyłych, że w getcie warszawskim wybuchło powstanie. Wiadomość ta podziałała na nas piorunu, jąco. Już wcześniej wiedzieliśmy, że w stolicy znajduje się grupa Żydów zdecydowanych na prowadzenie bezwzględnej walki na śmierć i życie. Wiedzieliśmy, że i tam konspiracja przygotowywała grunt pod zorganizowanie ruchu opora. Wiadomości o życiu i warunkach wegetowania w getcie otrzymywaliśmy od ładzi wyjętych z transportów styczniowych. Omawialiśmy je i dyskutowaliśmy na ich temat po nocach na naszych pryczach. Zamknięci w obozie, żywo interesowaliśmy się wszystkim, co się dzieje na zewnątrz. Warszawa była centrum naszych nadziei i naszych cichych marzeń. I oto nagle dowiadujemy się, że nawy-ludnionych ulicach warszawskiego getta rozpalił się ogień buntu. Trzask karabinów maszynowych miesza się z hukiem pękających granatów. Wyobrażaliśmy sobie tę walkę bezwzględną i zajadłą. Sercami byliśmy przy powstańcach. Niepokoiliśmy się o los bohaterów getta warszawskiego. Powstanie żydowskie zagrzało nas, wlało w nasze żyły nową moc i nowe decyzje. Okrzepliśmy, chcieliśmy również działać, nie dawać się prowadzić na śmierć. Wieczorem w barakach wrzało jak w ulu. Na każdej pryczy siedziała grupka więźniów i przyciszonymi głosami dzieliła się swoimi spostrzeżeniami i uwagami. Byliśmy wszyscy podnieceni i wytrąceni z codziennej tragicznej szarzyzny obozowej. Nasze własne cierpienia odsunięte zostały na drugi plan. Emocjonowaliśmy się fantastycznymi przypuszczeniami i teoriami, opanowała nas jakaś przemożna gorączka działania. Coraz bardziej krystalizował się i dojrzewał plan rozbicia Treblinki. Gremialnego porwania się z bronią w ręku na naszych oprawców.
Od ludzi, których wyjęto z następnych transportów warszawskich, dowiedzieliśmy się, że powstanie w getcie nadal trwa, że Żydzi walczą dzielnie z Niemcami i że zadają im ciężkie straty. Dowiedzieliśmy się, że Niemcy palt dom za domem, o dziejących się tam dantejskich scenach. Słuchaliśmy o ludziach wyskakujących z wysokich pięter płonących domów, o bohaterskich walkach, w których brały udział również kobiety i dzieci. W tym okresie esesman „Lalka” wyjechał na kilka dni z obozu. Po powrocie podszedł do Goldt i powiedział, że przywiózł ze sobą jego przedwojenne płyty. Artysta na chwilę zapomniał, gdzie się znajduje i z radością w głosie opowiadał mi o przywiezionych nagraniach jego orkiestry. Nie chciało mi się go przywracać do rzeczywis-mści Niech jeszcze przez chwilę buja w obłokach.
Za barakiem, w którym kobiety rozbierały się przed pójściem do gazu, piętrzyła się góra garnków aluminiowych o różnych kształtach. Na początku zimy komendant Galewski poradził esesmanowi „Kiwe”, aby z komando „Fla-schensortieren” stworzyć oddział do wyklepywania, czyszczenia i malowania garnków. Ręką wskazał wielki ich stos zapełniający plac za barakiem. Poradził, aby założyć warsztat w pustym baraku stojącym na placu transportowym. Więźniowie, którzy go poprzednio zamieszkiwali, zostali przeniesieni do głównego baraku. „Kiwe” zaakceptował ten projekt. Galewski wybrał do pracy przy garnkach ludzi starszych i inteligentnych, między innymi także profesora Meringa. Wiadomość o nowej placówce pracy wywołała radość na naszej pryczy. Cieszyliśmy się na myśl, że ich warunki pracy będą lepsze. Wiedzieliśmy, że w baraku będzie im cieplej i że będą mogli sobie zagotować herbatę czy inną gorącą strawę.
Po pracy na pryczy w baraku rozmowa zeszła na temat komando „Fla-schensortieren”. Ksiądz zwrócił moją uwagę na fakt, że Niemcy każą im zbierać wszystkie butelki, nawet potłuczone małe flaszeczki po lekarstwach. Nie dlatego że przedstawiają dla nich jakąś wartość. Zacierają w ten sposób ślady tego, co się odbywa na wyjałowionej ziemi Treblinki. Bo jak nas już tu nie będzie i wojna się skończy ich klęską, jak wytłumaczyć, że na tym małym skrawku ziemi znajduje się tak dużo butelek? Skąd one się tutaj wzięły? To jest jedyny powód, dla którego każą je zbierać i wysyłają wagonami w nieznanym kierunku. Dlatego też teraz zaczęli palić trupy. Cisza zapanowała na pryczy.
Któregoś wiosennego dnia, w czasie przerwy obiadowej profesor Mering wbiegł do baraku z przerażeniem w oczach. Powiedział nam, że rano „Kiwe” wpadł do baraku, w którym więźniowie pracowali przy wyklepywaniu garnków i zapisał numery wszystkich, którzy się tam znajdowali. Nas również przeraziła ta wiadomość. Po apelu wieczornym i po odśpiewaniu naszego hymnu, którego melodia do stów niemieckich:
Fester Schńtt und Tritt Und der Blick grade ans Immer mutig und treu In der Weltgeschaut Marschieren Kolonnen zurArbeit Darum sind wirheute in Treblinka Das unser Schicksal ist tara-ra.
Darum sind wir heute in Treblinka