a BUNT W TREBLINCE
na sam wierzchołek stosu płonących ciał. Więźniowie zabrali nosze i poszli w stronę baraku. Nie zrozumiałem tragedii, której przed chwilą byłem świadkiem. Przypuszczałem, że nieprzytomny człowiek by! jednym z tych. którzy przyjechali transportem i może usiłował uciec. Został złapany i obity do utraty przytomności. Moi towarzysze wyjaśnili mi. że się mylę. Był to chory więzień, któremu dano zastrzyk usypiający, aby się nic męczył przed śmiercią. Został zastrzelony w czasie snu i tak zakończył się jeszcze jeden ludzki dramat w Treblince.
Po wieczornym apelu, który odbył się na peronie, poszliśmy na kolację do kuchni. 1 znów. jak wczoraj, powróciliśmy do migotliwych świeczek naszego baraku.
W upalny dzień jesienny, stojąc pod ogromną stertą odzieży, która została tu rzucona, sortuję znów szmaty. Ciągle sprawdzam, czy przypadkiem nie zostało tam wszyte złoto. Wypruwam nazwy i monogramy. Vorarbeitcr krzyczy jak opętany i, rozglądając się po placu, ostrzega nas swoim nawoływaniem przed zbliżającymi się esesmanami. Dzień za dniem mija mi na sortowaniu odzieży. Stale napotykam nowe zdjęcia. Nowe twarze, które już nie istnieją. Wyjmuję zaszyte złote świnki, ruble i dolary. Zwykłe papierki, brylanty i różne skarby, które rodziny przechowywały przez dziesiątki pokoleń. Teraz to wszystko znalazło się na tym wyjałowionym kawałku ziemi, gdzieś pod Warszawą, w Treblince.
Podchodzi do mnie tak zwany Goldjudc>9. Jest to więzień z żółtą opaską na ramieniu z napisem „Goldjude”. Zadaniem tych więźniów jest zbieranie i sortowanie złota, biżuterii i pieniędzy. Zaliczają się oni do elity więziennej. Ich praca jest stosunkowo najspokojniejsza. Siedząca, w zamkniętym, ciepłym baraku. Ich szefem był sudecki Niemiec, Suchomil20. Mówił dobrze po czesku. Zatrudniał u siebie w większości czeskich Żydów, którzy przyjechali tutaj z Tb-rezina. Byli specami w swoim zawodzie. Ich zadaniem było odbieranie od świeżo przybyłych na plac transportowy drogocennych przedmiotów. Inna ich grupa kręciła się po placu sortowania odzieży i tam odbierała od nas drogocenne rzeczy, które myśmy znajdowali wśród odzieży. Żaden z więźniów nie miał prawa wstępu do baraku, w którym Goldjudeni sortowali biżuterię, pieniądze i drogocenne przedmioty. Goldjudeni byli stosunkowo lepiej ubrani niż reszta więźniów. Nosili eleganckie palta i barwne szaliczki. Wyglądali raczej na ban-
19 Goldjude (nicm.)—złoty Żyd, członek komanda Goldjudcnów, zajmującego się sortowaniem biżuterii i złota.
* Unicrscharfuhrcr Franz Suchomcf. nadzorca komanda GoJdjudenów.
kierów niż na więźniów; w skórzanych rękawiczkach na rękach, z teczkami, w które wrzucali wyjęte z ubrań przez sortujących więźniów drogocennej.
Thk poniewierały się tutaj codziennie kilogramy złota i brylantów, 'tysiące złotych zegarków. Miliony monet narodów całego świata. Nawet chińskie. Papiery wartościowe, jakieś akcje różnych towarzystw całego świata razem ze zdjęciami rodzinnymi szły na spalenie.
I tak sortowało się dzień za dniem. W pewnej chwili doszedłem do wniosku, że nie wytrzymam dłużej ani fizycznie, ani psychicznie pracy przy sortowaniu odzieży zdartej z wymordowanych Żydów. Postarałem się o spotkanie z Galewskim. Przyrzekł mi, że mnie przeniesie do pracy w magazynie: I rzeczywiście, po krótkim czasie moja praca polegała na tym, że brałem od więźniów, którzy sortowali odzież, gotową paczkę palt, związaną i skontrolowaną przez nich poprzednio. Paczki te zanosiłem między plac transportowy a wal z piasku, który był granicą naszego obozu. Układane przeze mnie na ziemi paczki tworzyły coraz większą stertę.
Jedną z największych zalet mojej nowej pracy był fakt, że byłem samodzielny. Żaden vorarbeiter nie stał nade mną. Spokojnie układałem tysiące palt. Nie miałem co prawda do kogo ust otworzyć, ale było to dużo lepsze niż stałe narażanie się na bicie i strzały esesmanów w sortowni Byłem zadowolony ze swojej nowej pracy, pomimo faktu, że nie miałem już dojścia do żywności. Poprzednio w prawie każdej paczce znajdowałem coś do jedzenia. Obecnie przez moje ręce przechodziły tylko palta.
Niektórzy więźniowie wyspecjalizowali się w różnych dziedzinach. Dla przykładu mieliśmy speca od wiecznych piór. Był nim częstochowianin Kudlik. Miał on zawsze schowane najlepsze wieczne pióro i wiedział, komu i kiedy warto je dać. Na ogół otrzymywali je esesmani albo vorarbeiterzy. Niejednokrotnie widziałem, że otrzymuje on za wieczne pióro ze złotą stalówką (możliwe, że wewnątrz wypełnione brylantami) smacznego sandwicza. Chował (osobie na później. Była to zasadniczo jedyna rzecz, którą mu wolno było otrzymać.
Paradoksalny był fakt, że Ukrainiec, który miał mnie pilnować i w razie potrzeby bić, nic miał prawa ze mną rozmawiać ani się do mnie zbliżyć. A tym bardziej nic wolno mu było ode mnie niczego otrzymywać. Esesmani trzymali Ukraińców krótko. Nic mogli sami przebywać na placu ani niczego stamtąd zabierać. Zabraniano im kontaktu z więźniami. W tym wypadku myśmy byli górą. Przez nasze ręce przechodziły miliony, a Ukraińcy żebrali u nas. aby im dać trochę dolarów czy złota. Potrzebowali tego, aby móc te skarby wymienić i przepuścić po służbie u okolicznych chłopów. Wolne chwile spędzali przy kielichu z prostytutkami. Ib ostatnie sprowadzano dla nich specjalnie z Warszawy. Czasami okoliczni chłopi oddawuli im swoje własne córki za garść złota. Za