164 Część druga. Człowiek w społeczeństwie
osób, których już nigdy w życiu dany osobnik może nie zobaczyć, i również wtedy, kiedy przedmiotem opinii są całkowicie neutralne treści.
Zmieniając warunki eksperymentu, a także prowadząc inne eksperymenty, starano się stwierdzić, co wzmacnia, a co osłabia tę skłonność. Jednym z takich czynników okazała się świadomość własnej pozycji w grupie. Jednostka, która ma ustaloną pozycję w grupie i jest jej pewna, a także taka, której samoocena jest wysoka, łatwiej wyraża poglądy odmienne do panujących w grupie. Między innymi dlatego, że nie obawia się braku akceptacji.
Ostatecznie więc podstawą konformizmu okazuje się potrzeba akceptacji. Peter L. Berger pisze, że „u podstaw tej najwyraźniej nieuchronnej presji na rzecz zgody leży prawdopodobnie głęboko ludzka potrzeba akceptacji, przypuszczalnie bez względu na to, jaka grupa ma tej akceptacji dokonać" (Berger 1995b: 73-74).
Pojawia się w tym miejscu pytanie, dlaczego akceptacja dająca poczucie uczestnictwa w grupie jest tak ważna. Odpowiadając na nie, można odwołać się zarówno do wyjaśnień psychologicznych, jak i socjobiologicznych.
W pierwszym przypadku wskazuje się na związek akceptacji przez innych z samooceną i jednostkową tożsamością. Odbijając się w oczach innych, kształtujemy swój obraz. Brak akceptacji dodaje czarnych barw do tego obrazu i każe nam źle myśleć o sobie, co jest rzeczą przykrą.
W drugim wskazuje się na to, że przez bardzo długi okres istnienia gatunku ludzkiego na ziemi życie w gromadzie było dla osobnika warunkiem przetrwania, a wykluczenie z niej równało się zagładzie. Z tego też powodu w toku ewolucji zostały wyselekqonowane najróżniejsze mechanizmy przystosowawcze do gromadnego życia. Człowiecza potrzeba akceptacji i uczestnictwa w zbiorowości oraz przeogromny strach przed odrzuceniem wywodzą się z tego ewolucyjnego dziedzictwa.
Oba te rodzaje wyjaśnień nie stanowią alternatywy, ale w sposób widoczny uzupełniają się wzajemnie. Pierwszy z nich mówi o psychologicznych aspektach potrzeby akceptaqi, drugi zaś - o jej praźródłach.
Nietrudno zauważyć, że mimo ludzkich skłonności do konformizmu oraz istnienia najróżniejszych mechanizmów kontroli społecznej, które stoją na straży porządku społecznego, porządek ten jest nieustannie naruszany. Naruszenia te noszą miano dewiacji. Słownikowo dewiaqa oznacza „zboczenie z drogi, odchylenie od właściwego kierunku; błądzenie". Dewiacje
określa się najczęściej jako zachowania, „które są niezgodne ze standardami normatywnymi, składającymi się na wspólnotową, podzielaną wizję ładu" (Frieske 1991: 155).
Jednakże tego rodzaju określenie, zgodne z potoczną intuiqą, jest na tyle ogólne, że dopuszcza różne interpretacje. Pojmowanie dewiacji jako zachowań społecznych odbiegających od tego, co uważane jest za normalne w danym społeczeństwie czy danej sytuacji społecznej, pozostawia otwarte co najmniej cztery pytania. Poszczególne teorie dewiacji różnią się od siebie tym, które z tych pytań podejmują i jakich odpowiedzi na nie udzielają.
• Jedno z nich dotyczy tego, czy mianem dewiacji należy obejmować tylko te zachowania i cechy ludzi, nad którymi mają oni kontrolę, czy też wszystkie odbiegające od uznawanych za normalne. A więc czy jest dewiacją nadmierna tusza, karłowaty wzrost, chroniczna choroba etc.?
• Każda zbiorowość społeczna ma zarówno łotrów i łajdaków, jak świętych i bohaterów. Zachowania jednych i drugich odbiegają od tego, co jest normą. Czy więc wszystkie są dewiacją? Czy dewiacją jest to, co robiła Matka Teresa? Czy istnieje dewiacja pozytywna? Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że wiele zachowań przekraczających normy w kierunku pozytywnym spotyka się z negatywną reakcją otoczenia. Amerykańscy uczestnicy wojny w Wietnamie odnosili się niechętnie zarówno do tych towarzyszy broni, którzy na polu walki wyróżniali się tchórzostwem, jak i tych, którzy wyróżniali się bohaterstwem. Polscy robotnicy w czasach socjalistycznego współzawodnictwa pracy darzyli niechęcią przodowników pracy drastycznie przekraczających normy. Przekraczających normy zresztą nikt nie lubi, ponieważ takie przekroczenia grożą zwiększeniem ogólnego poziomu wymagań. Określenie „nadgorliwiec" nie jest pochwałą, chociaż odnosi się do odchyleń od normy w kierunku pozytywnym.
• Trzecie pytanie dotyczy tego, kto określa, co jest normą, a co zachowaniem normę tę naruszającym. W niewielkich, spójnych zbiorowościach o jednolitym systemie wartości i wzorów zachowań rzecz przedstawia się stosunkowo prosto. Co jest normą, a co od niej odbiega, jest przez wszystkich postrzegane podobnie. Inaczej jest w zbiorowościach, w których krzyżują się najrozmaitsze wpływy kulturowe i wzory zachowań. Co decyduje, że zachowania zgodne z normami jednego systemu kulturowego postrzegane są jako „normalne", zgodne zaś z normami innego - jako „dewiacyjne"?
• Czwarte wreszcie pytanie jest pytaniem, jak przebiegają granice tolerancji w danej zbiorowości i kto je określa. Wiadomo bowiem, że nie każde pogwałcenie norm budzi takie same reakcje. Powszechnie uważa się, że małe odchylenia od norm bądź odchylenia od norm uważanych za nieważne nie mają żadnych konsekwencji lub jedynie niewielkie. Lecz co