167 /
167 /
Sumienie kłamie jak najęte.
Tak, mordowałem: nurzałem się w krwi!
Wszystko to woła i wszystko się tłoczy, i wszystkie zbrodnie krzyczą:
"winny! winny!"
Rozpaoz nawiedza mnie -nilct mnie nie kooha!
Żaden pies ni człowiek.
Jeżeli umrę - nikt nie będzie płakał. Czemu ma płakać?
Skoro sam dla siebie nie mam litości?
Zdawało mi się -
że wszyscy umarli
weszli do mego namiotu
i poprzysięgli mi na jutro
zemstę.
(akt V, so. 3> przekł. J. S. Sity)
Ja? Sam od siebie?!
Czemu?
Mścić się? sam na sobie?
Za co?6* ~ Ja kochajD siebie J Nie. Niel
Niestety - nienawidzę siebie za wszystkie zbrodnie ifwtf 'f^k, jestem łotrem. J popeiniłe“-
Nie. Cóż znowu?! Kłamie!
Giupcze, ^
2 ^Pkszym szacunkiem.
Nie schlebiaj, głupcze, uoż, moje sumienie «a tysiąc języków w gębie.
A każdy język odrębną opowieść -lecz w każdej, w każdej z nich jestem mordercą i łotrem.
KłamstwoI
Monolog ten wypowiada zupełnie inny człowiek niż ten, jakim był Ryszard dotychczas, tak jakby senne koszmary przerwały tamy odporności psychicznej władcy zmuszanego do ustawicznych wysiłków, najpierw dla zdobycia władzy, a potem jej utrzymania i umocnienia. Monolog odsłania wnętrze kogoś, kto nagle zdał sobie sprawę z natury swoich czynów, a może raczej kogoś, komu nie udaje się już dłużej tłumić oceny moralnej pragmatycznymi wymogami władzy. Jest w nim także przejmujące odczucie samotności,