- Szczerze wątpię - odparł Max. - Tak samo jak w przypadku pozostałych dwudziestu kilku grup, które zebrały się tam z nami i też protestowały.
- A co się z nimi stało? - Kiedy Nicholas zadawał pytania, brzmiał jak student prawa.
- Ano nic - stwierdził Max, a w jego głosie słychać było gorycz gorzkiej czekolady.
- Przykro mi - powiedział Nicholas, jakby to była jego wina.
Brzmiał smutno, ale Max tylko wzruszył ramionami.
- Czyli oskarżenie o brak pozwolenia nie miało podstaw - podsumowałam dla jasności. - Ale z magią mieli rację.
- Nie mogli nic udowodnić - rzekł Max - więc w końcu wszystko ucichło. Ale w kwestii pozwolenia trochę potrwało, nim udało nam się dowieść, że jesteśmy jedynymi, których się o to oskarża. A przez ten czas Tonio mógł się dowiedzieć, jak działa system więziennictwa.
- Źle? - domyśliłam się.
- Bardzo źle - zapewnił mnie Max. - Zapamiętaj to sobie. Nie rób nigdy nic, co mogłoby cię wpakować za kratki.
Spojrzałam na niego, a potem na Floss i Tonią.
- A co my robimy? - zapytałam z niepokojem. - Czy nie to właśnie robimy w naszych przedstawieniach? To znaczy, jest tu magia i na pewno przeciwstawiamy się rządowi i jego polityce.
- A jak sądzisz, czemu zwykle jesteśmy w ruchu?
- Ale teraz nie jesteśmy - zauważyłam i wiedziałam, że w moim głosie słychać niepokój.
Max spojrzał na Tonią, który stał samotnie w kącie.
- Nie sądziłem, że będzie taka potrzeba. Już nie. Większość służb przeciwmagicznych została skierowana do spraw z pyłem chochlików i różowymi i fioletowymi napojami. Przynajmniej ostatnio. My jesteśmy nieistotni. Zwykle nikt się nami nie interesuje.
Zawahał się, po czym dodał:
- Nie wiedziałem o Majorze.
A potem Max zmienił głos tak szybko, że aż się zdziwiłam, że nigdy nie bierze udziału w przedstawieniach.
- A teraz - przemówił - mamy gości.
Wszyscy się uśmiechnęliśmy, zupełnie jak nakręcane zabawki, i odwróciliśmy się do publiczności.
- Dlaczego tylko ja o niczym nie wiedziałam? - rzuciłam pod nosem.
- Cii - syknął Nicholas i zaczęliśmy kolejne przedstawienie.
Floss pokazała chmury i latające ryby. Nicholas światła. Łucja chodziła w przebraniu kurczaka. Ja opowiadałam o zawiłościach tworzenia programów i z przyjemnością zauważyłam, że ludzie byli pod wrażeniem. (Wspominam o tym tylko dlatego, że wydawało mi się, że to najlepsze, co przydarzyło mi się w ciągu całego wieczoru). Max opowiadał o kukiełkach i sznurkach, które nimi kierują. A Tonio? Tonio siedział w kącie i czekał. Max ciągle rzucał ku niemu zaniepokojone spojrzenia. Ale Tonio odwracał wzrok. Ludzie przychodzili i odchodzili. Tłum się zmniejszał, aż całkiem zniknął. I wtedy przyszedł Major. Wiedziałam, że to Major. Nawet nie czytając logo na jego torbie, wiedziałabym, bo Nicholas wyszeptał:
- To on.
Jakimś cudem w tej wielkiej przestrzeni to króciutkie zdanie rozbrzmiało tak, jakby powiedziano je do mikrofonu.
55