Podszedł też Rohan i wręczył mu drugą torbę, srebrną z innym logo.
- Trzymaj je w zimnie. - Wiedziałam, że pierwsza była z jedzeniem.
- Rany - wymamrotałam.
- No - zgodził się Nicholas.
Był tak blisko mnie, że jego oddech łaskotał moje ucho.
Reginald musiał nas usłyszeć i zrozumieć, co sugerujemy. Odwrócił głowę i spojrzał wprost na nas. Pojęłam wtedy, dlaczego Łucja wyglądała jak zamurowana. Te piękne oczy były zimne i puste. Nicholas stanął przede mną, może by osłonić mnie przed tym wzrokiem, a może by nie dać Reginaldowi szans, aby porządnie mi się przyjrzał. Ale bez względu na intencje, cieszyłam się, że to zrobił. Wtuliłam się w jego plecy, by dodać mu odwagi, i poczułam, jak się o mnie opiera. Podwójne wsparcie psychiczne.
W każdym innym wypadku pękałabym z radości, że jest tak blisko mnie. Ale w tym momencie czułam tylko ulgę, że nie stałam na wprost tych okropnych oczu trolla.
Troll rzucił pieniądze na najbliższy stół. Nie pytał o cenę, a Bron i Rohan też żadnej nie podali. A potem wziął pakunki i wyszedł. Podłoga trzęsła się pod jego ciężkimi jak kamienie krokami.
A gdy wyszedł, zdawało się, że cala sala odetchnęła i urosła. Ludzie znów zaczęli rozmawiać. Zobaczyłam, jak jakaś kobieta o spiczastych uszach zamachała rękami, rysując w powietrzu kształt Reginalda i kręcąc głową. Jej towarzysze - jeden sękaty jak stare drzewo, a drugi równie półprzezroczysty, co Floss - skinęli głowami. Usłyszałam, jak cała trójka wzdycha, zupełnie jak uczniowie, gdy do stołówki wchodzi szkolny rozrabiaka, a potem wychodzi.
Tonio i Floss odwrócili się do Łucji, ale to Fred dotarł do niej pierwszy, znów sunąc przez salę tak, że tego nie zauważyłam. Objął ją ramieniem, a ona tuliła się do niego, jakby był jej ostatnią deską ratunku. Floss ruszyła w ich kierunku, ale Fred tylko pokręcił głową i dalej prowadził Łucję w stronę kuchni. Bron położył Floss rękę na ramieniu. Floss zatrzymała się, a Bron zaprowadził ją do pustego stolika.
- Czy trolle nie powinny zamieniać ludzi w kamień? - Oddech Nicholasa znów połaskotał mnie w ucho.
Uniosłam głowę.
- Wydaje mi się, że one same zamieniają się w kamień. Ten na pewno to potrafił.
- Nieprawda. Biorąc pod uwagę emocje, jakie u niego widziałem, nim poznał Łucję, to też tak sądziłem -odezwał się Rohan. - Ale on tego nie potrafi. Wiem na pewno. Ćwiczył to, gdy zajmował się trollowaniem. Ale nigdy mu nie wychodziło.
- A po co ćwiczyć coś takiego? - spytał Nicholas.
- Czynnik strachu. I siła. Trudno zrobić krzywdę kamieniowi.
- Myślę, że nawet teraz trudno by mu było zrobić krzywdę - zauważyłam.
Rohan rzucił okiem w stronę kuchni.
- Niezupełnie. Łucji się udało, choć nawet nie próbowała.
- To inny rodzaj krzywdy.
- Ale równie zabójczy - odparł Rohan. - Reginald jest zauroczony waszą przyjaciółką.
135