dziewiątego mężczyzny z ko wręczył mu laskę i rzekł:
- Bracie Wrześniu, usiądź os moim miejscu
Wrzesień usiadł na miejscu Stycznia i machną! laską nad ogniskiem.
Płomienie buchnęły wyżej, śnieg stopniał i zrobiła się jesień. Na gałęziach drzew pojawiły się liście i dorodne, czerwooe jabłka. Kasia szybciutko zaczęła je zrywać i w krótkim czasie zapełniła owocami cały koszyczek. 1
- Spiesz się. Kasiu, biegnij już do domuf
- ponaglał Wrzesień. _
Dziewczynka serdecznie podziękowała, pożegnała się i pobiegła do domu. Zdziwiła się macocha, dziwiła się i Aldona, kiedy ‘ ujrzały Kasię wracającą z koszykiem pełnym jabłek.
- Gdzie je zerwałaś? - zapytała macocha.
- Rosną tam. na górze, jest ich tara sporo.
- To dlaczego nie przyniosłaś więcej? - krzyczała Aldona.
- Ależ droga siostro, robiło się coraz zimniej i musiałam wracać do domu - opowiedziała Kasia.
Macocha i jej córka zjadły koszyk jabłek i ciągłe im było mało. Miały apetyt na jeszcze więcej.
- Teraz ja pójdę w góry! - powiedziała Aldona do matki. - Narwę jabłek i wrócę.
Matka na próżno odradzała. Aldona nałożyła ciepły kożuch, chustkę na głowę i poszła. Długo błądziła po lesie, aż nagle w oddali ujrzała ogień. Pobiegła w tamtym kierunku i gnat«>a $ię na szczycie gńry. A lam na dwunastu panach siedziało dwunastu mężczyzn. Aldona y nąipacrw się poeraTila. ale po chwili podeszła do ognia i nic witajy ani nie prosząc o pozwolenie, wyciągnęła ręce. aby się ogrzać.