O pierwszym brzasku dnia wszyscy pracownicy rancza zebrali się, by usunąć z tego terenu bydło, zostawiając go otwartym dla koni. Wprowadzono w życie ostatnie ustalenia co do tego, kto na jakim koniu będzie jechał, po czym wyruszyliśmy, kierując się na zachód wzdłuż rzeki Cuyama. W skład mojej grupy wchodzili Pat Russell, Ca-thie i Caleb Twissleman, Barney Skelton i Scott Silvera. Gdzieś tam czekał na nas Shy Boy.
To wielki kraj, w każdym znaczeniu tego słowa. To tu właśnie realizuje się reklamy papierosów Marlboro. Pierwsze promienie słońca ożywiły świat wokół nas. Pszczoły wyleciały ze swoich białych uli w poszukiwaniu kwiatów piołunu, w powietrze wzbiły się ptaki. Światło dnia wyrwało z mroku jawory, które wytyczały koryta rzek w dolinie, oraz krzewy juki i kaktusy, rosnące tu w wielkiej obfitości.
Na żyjące na wolności konie natknęliśmy się mniej więcej tam, gdzie się tego spodziewaliśmy, już po pokonaniu około mili. Shy Boy był tam i z uniesioną wysoko głową obserwował wraz z innymi końmi, jak się zbliżamy. Wyróżniał się jednak pośród całego stada swoim wyglądem i swoją dociekliwą naturą. Sprawiał takie wrażenie, jakby już mniej lub bardziej zasymilował się w swojej nowej rodzinie. Był szczupły, sprawny, w znakomitej kondycji. Nie miał oczywiście pojęcia o tym, co go czeka, ani pieniądzach, jakie zostały juz wydane. Nie mógł wiedzieć o tym, ze uwaga reżysera i ekipy filmowej, kowbojów spędzających bydło, a nawet załogi helikoptera koncentrowała się na nim.
BBC zatrudniła również weterynarza i behawiorystę zwierzęcego, doktora Roberta Millera, który miał obserwować i komentować przed kamerą moje poczynania. Miał także potwierdzić, że Shy Boy jest tak dziki jak jeleń i wydać zgodę na rozpoczęcie zdjęć — ale tylko wtedy, gdy nic me groziło żadnemu ze zwierząt, od kom jucznych poczynając, a na Shy Boyu kończąc.
82