ScannedImage 19

ScannedImage 19



byczą, aby się przekonać, że sami również zostali okradze-ni. Wiedzą oni oczywiście, że Ikowie nie są najbardziej godni zaufania, ale ponieważ nie mogą się bez nich obejść, puszczają im płazem takie sprawki. Ikowie z kolei wiedzą, że głupio by było stracić doszczętnie kapitał zaufania, toteż są w miarę uczciwi w interesach, a na ich lojalność, choćby chwilową, można na ogół na czas trwania danej umowy liczyć. ^    .    .

Większość Ików zjada swoją zapłatę natychmiast, gdy ją dostaje. Jest to zarówno wrodzona cecha myśliwych, którzy żyją z dnia na dzień i dobytek jest im tylko ciężarem, jak i konieczność ich obecnego życia. Lepszy kęs w ustach niż dwa w spichlerzu — brzmiałoby to przysłowie po ike-tocku, albo jeszcze lepiej: lepsza krowa w żołądku niż dziesięć w bomie. Pasterze nigdy nie zabijają bydła na mięso, chyba że wymagają tego obrzędy rytualne. Te obrzędy zdarzają się dość często i pasterze z zadowoleniem witają urozmaicenie jadłospisu, bo przepadają za mięsem, ale myśl

0    zabijaniu bydła na mięso do spożycia jest im zupełnie obca. Toteż kiedy Ikowie, dostawszy krowę, zabijają ją i natychmiast zjadają, Turkanie wzdrygają się na takie barbarzyństwo, ale nic nie mogą poradzić. Gdy jednak Ikowie trzymają dłużej bydło, Turkanie i Dodosowie bacznie je obserwują i zastanawiają się, jak by tu zabrać je gdzieś, gdzie będzie traktowane z należytym szacunkiem i nie zostanie zjedzone.

W bomie Lomei było coraz więcej bydła, dzięki przeróżnym sztuczkom, jakie wyczyniał zarówno z Turkanami, jak i z Dodosami, oraz dzięki temu, że jako myśliwy mógł dostarczać im mięsa w zamian za żywy inwentarz. Chyba tylko Lomeja nadal spędzał większość czasu na polowaniu

1    z nie znanych mi powodów rzadko sprzedawał łupy na posterunku policji. Pewnej nocy — a spałem wtedy bardzo mocno i nie od razu się obudziłem — usłyszałem głuche dudnienie i poczułem, że ziemia pode mną drży. Kiedy wybiegłem z chaty, zorientowałem się, że przed moją zagrodą ktoś z wielką szybkością pędzi stado bydła na zbocze góry Me-raniang. Tętent był ogłuszający, ale wciąż nie zdawałem sobie sprawy, że odbywa się właśnie napad, gdy naraz zaczęła się strzelanina. Wioska Lomei leżała po drugiej stronie żlebu, nad porzuconą wioską starego Amuarkuara, i słysząc strzały karabinowe widziałem tam równocześnie błyski ognia. Następnie takie same błyski widać było na zboczu góry Meraniang, a niknący w oddali tętent stada ustąpił miejsca wrzaskom mężczyzn przebiegających za moim ogrodzeniem w pościgu za skradzionym bydłem. Podczas strzelaniny skryłem się pod samochodem, nie zdradzając zbytniej odwagi, lecz za to niewątpliwą rozwagę. Kiedy już było po wszystkim, opuściłem swoją kryjówkę i zacząłem pytać przez ogrodzenie, co się dzieje. Tylko jedna osoba się zatrzymała, żeby mi odpowiedzieć — był to Atum, który poradził mi, żebym nie ruszał się z domu, bo i tak w niczym nie pomogę, a będę jedynie zawadzał.

Wkrótce wszystko ucichło, słychać było tylko trajkotanie kobiet. Gdy na nie zawołałem, powiedziały mi, że Tur-kanie napadli na Lomeję i zabrali mu całe stado, w którym było sporo jego własnych sztuk, reszta jednak należała do przyjaciół Dodosów, którzy z kolei skradli je Turkanom. Spytałem, czy już wszystko jest w porządku, na co odpowiedziały, że tak, i żebym poszedł spać. Usłuchałem tej rady i spałem smacznie aż do świtu, kiedy to usłyszałem, że łysa córka Lolima woła coś do mnie zza ogrodzenia i bije kijem w mój odok. Na pytanie, co się stało, odparła:

— Nic takiego, ale czy wiesz, że Lomeja leży nieżywy pod twoim odokiem?

Z przykrym uczuciem, że czeka mnie kolejna lekcja obyczajów Ików, wciągnąłem szybko spodnie i wybiegłem. Lomeja zwinięty w kłębek leżał w kałuży krwi przed wejściem do mojej zagrody. Był nieżywy tylko w pojęciu Ików — czyli w tym sensie, że nie warto już było się nim zajmować — i zdołał się nawet uśmiechnąć prosząc mnie o herbatę. Sądzę, że gdyby miał dość siły, dodałby pewno „Bńndżi lo-top”. Nie wiedziałem, co robię. Co się robi, kiedy człowiek leżący w kałuży krwi prosi o herbatę? Kiedy jest on jedynym przyjacielem, jakiego się ma w tym obłąkanym święcie, a wszyscy przechodzą beztrosko obok niego udając się do pobliskiej kupy ekskrementów, aby wnieść do niej swój wkład! Starałem się zrobić wszystko, co możliwe, i w rezultacie nie zrobiłem nic, lecz w trakcie tych daremnych zabiegów płakałem. Nie z żalu czy smutku, lecz z głuchej wściekłości na ten świat, na świat, w którym dzieją się takie rzeczy. Wbiegłem do chaty, zapaliłem prymus i nastawiłem wodę. Pciem wyskoczyłem zobaczyć, jakie Lomeja odniósł rany. Dwie kule w żołądek, które przeszyły go na wylot i wy-

123


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
PRZYKŁAD Aby się przekonać, że dla n > 5 mamy n2 < 2n. Zauważamy, że dla n=5 nierówność jest
PRZYKŁAD Aby się przekonać, że dla n > 5 mamy n2 < 2n. Zauważamy, że dla n=5 nierówność jest
PRZYKŁAD Aby się przekonać, że dla n > 5 mamy n2 < 2n. Zauważamy, że dla n=5 nierówność jest
PRZYKŁAD Aby się przekonać, że dla n > 5 mamy n2 < 2n. Zauważamy, że dla n=5 nierówność jest
PRZYKŁAD Aby się przekonać, że dla n > 5 mamy n2 < 2n. Zauważamy, że dla n=5 nierówność jest
PRZYKŁAD Aby się przekonać, że dla n > 5 mamy n2 < 2n. Zauważamy, że dla n=5 nierówność jest
PRZYKŁAD Aby się przekonać, że dla n > 5 mamy n2 < 2n. Zauważamy, że dla n=5 nierówność jest
PRZYKŁAD Aby się przekonać, że dla n > 5 mamy n2 < 2n. Zauważamy, że dla n=5 nierówność jest
NDIGCZAS0034762540 26 Walery Goetel. W uwzględnieniu wskazówek prof. Hornaday’a, kierowaliśmy się
Filozofia Georga Wilhelma Friedricha Hegla 103 się na przekonaniu, że Absolut nie jest niczym innym,
IMG43 (4) 53 liberum arbitrium, jak Włosi i Francuzi. Mogliśmy się już uprzednio przekonać, że wcal
page0356 352 głód szczęścia; lecz prędko się przekonuje, że miasto szczęścia, gorycz i niesmak z nic
page0461 457 w klatce, gdzie im ciepło i wygodnie, dokładają wszelkich starań, aby się wydobyć ze sw
o > • • •,(110% 110:19 Osiągnęłam taki etap w życiu, że już nie oceniam, nie mszczę się, a

więcej podobnych podstron