ScannedImage 35

ScannedImage 35



Nie przekazuje się jej młodym ludziom ani — o ile się mogłem zorientować — nie opowiada się jej nikomu. Sam Didigwari postanowił, że pierwszego łka umieści na małej górze Lomedż, u stóp Morungole. Spuszczał go tam wolno i ostrożnie na długiej lianie, a kiedy zobaczył, że to dobre miejsce, spuścił też innych. Wszyscy byli rośli, zdrowi i silni. Bóg dał im radło i powiedział, że nie wolno im zabijać ludzi, mają utrzymywać się z polowania i zbieractwa. Ale mężczyźni, którzy polując zdobywali mięso, nie chcieli dzielić się nim z kobietami, toteż Didigwari się rozgniewał i przeciął lianę, żeby człowiek nigdy już nie mógł wspiąć się po niej i do niego wrócić, sam zaś odszedł daleko w niebiosa. Odtąd Ikowie, jak mi powiedzieli, omijają zawsze górę Lomedż — co przynajmniej po części tłumaczy brak entuzjazmu wobec planów rządu, który chciał ich tam osiedlić. Atum powiedział, że przed laty wybrał się w te okolice na polowanie, ale myśliwi rozchorowali się i wielu umarło, a ci, którzy wrócili, nic ze sobą nie przynieśli.

Z samą górą Morungole Ikowie nie wiążą żadnej takiej legendy, niemniej w ich przekonaniu jest ona miejscem świętym. Zauważyłem, że patrzyli na nią nieomal z czcią — nie było w tym nic z owego chłodnego sprytu, z jakim zawsze szacowali otaczający ich świat ożywiony i nieożywiony. Mówili o niej również specjalnym tonem i wyczuwałem to nawet długo po tym, jak ostatecznie straciłem nadzieję, że doszukam się u nich jakiegoś rysu tego, co popularnie nazywamy dobrem i pięknem. Okazało się, że o Morungole nie potrafią mówić inaczej, i pewno dlatego mówili o niej tak rzadko. Nawet ten chytry lis Lomongin zmiękł i złagodniał, kiedy raz jeden rozmawiał ze mną o górze. Powiedział niewiele, ale przekazał ważne wiadomości.

—    Gdybym był z Atumem tam — rzekł wskazując górę. ale na nią nie patrząc — tobyśmy się nie kłócili. To dobre miejsce.

Spytałem, czy przez „dobre miejsce” rozumie takie, gdzie jest dużo żywności. Odparł, że tak.

—    Dlaczego więc Ikowie nigdy tam nie chodzą?

—    Ależ chodzą.

—    Jeżeli to są dobre tereny do polowania, to czemu nie zamieszkacie na górze?

—    Nie polujemy tam, tylko chodzimy.

—    Dlaczego?

— Mówiłem już, że to dobre miejsce.

Niedaleko się posunęliśmy w naszej konwersacji, ale najbardziej zaskoczyło mnie zachowanie Lomongina, kiedy mówił o Morungole. Ani razu na nią nie spojrzał, sprawiał jednak takie wrażenie, jakby cały czas miał ją przed oczami, a z pewnością nie widział kawałka drewna, który strugał. Chociaż zwykle udzielał mi odpowiedzi wykrętnych i nieszczerych, czułem, że tym razem tak nie jest. Jeżeli go nie rozumiałem, była to moja wina; ten jeden raz naprawdę usiłował mi coś przekazać.

Podobnie było z innymi Ikami. Kilku powiedziało, że czasem tam polują, ale tylko samotnie, nie zbiorowo. Inni zbierają na górze rośliny, a wielu z nich mówiło, że jest tam dużo miodu. Wszyscy twierdzili zgodnie, że „to dobre miejsce”. Oglądana z di Morungole wydawała się ogromna. Spytałem, czy można wejść na jej szczyt, nikt nie wyraził sprzeciwu, ale wyczułem, że to pytanie jest nie na miejscu. Potem Lemu, moran Dodosów, wskazał dzidą ciemną grubą rysę biegnącą pionowo w dół zbocza Morungole. Powiedział: „To dobre miejsce”, a inni przytaknęli. Lemu dodał: „To miejsce Boga.” Reszta znów przytaknęła w milczeniu.

Wybrałem się na górę pewnego ranka z Lemu i Atumem. Świtało, kiedy schodziliśmy do Kidepo. Po drodze minęliśmy trzy stare kobiety i mężczyznę z dzidą — szli zbierać dzikie jagody. Lemu objął prowadzenie i ku wielkiemu niezadowoleniu Atuma wybrał okrężną drogę. Droga ta omijała ostre podejścia, lecz prowadziła nas stopniowo i systematycznie w górę, wijąc się pod zamglonymi szczytami, które wyglądały teraz niezbyt interesująco. W pewnym miejscu musieliśmy przejść przez wąwóz, z którego głębi dobiegł nas przytłumiony, ale groźny ryk, a przez drzewa przedostała się smuga dymu. Lemu spojrzał na Atuma. który skinął głową, i ruszyliśmy przed siebie. Ledwo zdążyliśmy dotrzeć na drugą stronę wąwozu — kiedy byliśmy w połowie drogi, ogień już buchał, a podczas ostatnich kilku metrów wspinaczki omal nas nie dosięgną!. Widocznie pożar sunął dokładnie w tym kierunku, który przewidział Atum, toteż ani on, ani Lemu nie byli w najmniejszym stopniu zaniepokojeni.

Doszliśmy do głębokiego jaru. Po obu jego stronach wznosiły się wielkie głazy, nachylone do siebie i prawie stykające się w górze. Była tam sadzawka z czystą wodą. Atum i Lemu napili się jej z namaszczeniem, mimo że nie wyglą-

153


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
79333 Untitled Scanned 35 (5) 36 PLANIMETRIA 235.    w Wykaż, że jeśli przekątna trap
ScannedImage 35 38 Rozdział II. Postacie sacrum mieniu te nigdy nie więdnące kwiaty”. Po powrocie cz
ScannedImage 45 gó.v różni się od innych. Granica między Uganda, a Sudanem nie została w tym regioni
Foto2167 w postaci komunikatów przekazuje się ludności z odpowiednim wypr/edze-nicm umo/liwiiijiieym
Untitled Scanned 35 99 wolna. Jednakże ani z ani żadna inna zmienna nic jest w niej wolna. Formuła t
ScannedImage 17 rodzinami przeniosło się do Sudanu. Samotna para staruszków nie mogła liczyć na prze
skanuj0021 Skóra normalna w gabinecie kosmetycznym Młodym ludziom z cerą normalną na ogół nie są pot
41511 ScannedImage 35 ME DYNA I MEKK. A Spokojne życie Medyny, która stała się czcigodnym miastem ze

więcej podobnych podstron