opisuje Mahometa w swojej książce zatytułowanej On Hero-es, Hero-Worship, and the Heroic History (Bohaterowie. Cześć dla bohaterów i pierwiastek bohaterstwa w historyi), książce, w której wylicza postacie bardzo wielu bohaterów i dokonuje analizy tych postaci. Mahomet zostaje tu opisany jako „płomienna moc życia, co wytrysła z obszernego łona samej natury”1. Jest on człowiekiem płomiennie szczerym i pełnym mocy, dlatego też należy go podziwiać; tym, do czego zostaje porównany i dla czego autor nie żywi sympatii, jest wiek osiemnasty — wiek obumarły i bezużyteczny, wiek, w oczach Carlyle’a i wedle jego słów, spaczony i drugorzędny. Carlyle’a wcale nie interesują prawdy zawarte w Koranie, nie przychodzi mu nawet do głowy, że Koran zawiera cokolwiek, w co on, Carlyle, mógłby wierzyć. Tym, za co podziwia Mahometa, jest fakt, że ten stanowi niepohamowaną siłę, że żyje intensywnym życiem, że ma mnóstwo zwolenników, że wraz z nim pojawiło się coś żywiołowego, jakieś potężne zjawisko, że w życiu rodzaju ludzkiego był epizod wielkiej miary i poruszający, epizod, którego uosobieniem jest Mahomet właśnie.
Mahomet jest ważny ze względu na swój charakter, a nie na przekonania. Pytanie, czy Mahomet wierzył w coś, co było prawdą czy fałszem, wydałoby się Carlyle’owi całkiem nieistotne. W tym samym dziele Carlyle powiada: „Szczytny katolicyzm Danta [...] musi być [...] przez Lutra rozdarty; szlachetny feudalizm szekspirowski [...] musi utonąć w rewolucji francuskiej”2. A dlaczego tak musi być? Ponieważ nie ma znaczenia, czy wzniosły katolicyzm Dantego opiera się na prawdzie czy fałszu. Istotny jest fakt, że jest to nurt potężny, że nurt ten trwał i wyczerpał swój czas i że teraz musi nastąpić coś równie potężnego, równie żarliwego, równie szczerego, równie głębokiego, równie wstrząsającego i epokowego. Znaczenie rewolucji francuskiej polega na tym, że uczyniła ona głęboką szczerbę w powierzchni ludzkich sumień, że ludzie, którzy zrobili tę rewolucję, byli ogromnie żarliwi, że nikt z nich nie był po prostu uśmiechniętym hipokrytą takim, jakim, zdaniem Carlyle’a, był Wolter. Jest to postawa, nie powiem, że całkiem nowa, bo powiedzieć tak byłoby rzeczą zbyt niebezpieczną, ale w każdym razie jest wystarczająco nowa, by była warta uwagi i, cokolwiek ją spowodowało, pojawiła się ona, jak mi się wydaje, gdzieś między rokiem 1760 a 1830. Postawa ta poczęła się w Niemczech i szybko się rozprzestrzeniła.
Weźmy teraz w celu objaśnienia tego, co mam na myśli, przykład inny. Zastanówmy się mianowicie nad stosunkiem do tragedii. Poprzednie pokolenia przyjmowały, że tragedia jest zawsze spowodowana jakimś błędem. Ktoś coś zrobił źle, ktoś popełnił błąd. Był to albo błąd o charakterze moralnym, albo błąd intelektualny. Mógł to być błąd dający się uniknąć, albo też błąd, którego się uniknąć nie dało. Dla Greków tragedia spowodowana była błędem, który zsyłali na człowieka bogowie i którego żaden człowiek podporządkowany bogom nie mógł uniknąć; jednakże, w zasadzie, gdyby bohaterowie tragedii byli wszechwiedzący, nie popełniliby tych ciężkich błędów, które popełnili i, co za tym idzie, nie sprowadziliby na siebie nieszczęść. Gdyby Edyp wiedział, że Lajos jest jego ojcem, nie zabiłby go. Odnosi się to w pewnym stopniu nawet do tragedii Szekspira. Gdyby Otello wiedział, że Desdemona jest niewinna, akcja tej tragedii nie potoczyłaby się tak, jak się potoczyła. Tak więc tragedia jest oparta na nieuniknionym lub, być może, dającym się uniknąć braku czegoś w ludziach — braku wiedzy, umiejętności, odwagi cywilnej, zdolności do życia, zdolności do czynienia tego, co należy czynić, czy na jakimkolwiek innym braku. Ludzie lepsi — silniejsi moralnie, bardziej sprawni intelek-
35
Tomasz Carlyle, Bohaterowie. Cześć dla bohaterów i pierwiastek bohaterstwa w historyi. Przekład z angielskiego, nazwisko tłumacza nie podane, Kraków w Drukami Wł. L. Anczyca i Spółki, Warszawa Teodor Paprocki i S-ka 1892, Odczyt II, „Bohater jako prorok. Mahomet: isla-mizm”, s. 68 (przyp. tłum.).
Ibidem, Odczyt IV, „Luter; reformacya; Knox; purytanizm”, s. 173 (przyp. tłum.).