230 Od dokumentu do wyznania: o powieści w pierwszej osobie
tyczny jak na literaturę, ą zbyt artystyczny jak na autentyk1. Przedstawiciele Młodej Polski zastrzeżeń takich nie formułowali, dla nich bowiem nawet owa „nieartystyczność”, udawanie autentyku były z pewnych względów frapujące.
Gdyby powieść młodopolska rozwijała się w sposób, jakiego można by się domyślać na początku lat dziewięćdziesiątych, narracja w pierwszej osobie powinna być jej dominującą formą. Tak się jednak nie stało. Nie stało się tak, pomimo że napisano jeszcze sporo utworów w pierwszej osobie (wymieńmy utwory Struga, Brzozowskiego, Nałkowskiej, Korczaka, Srokowskiego). Powieść tego typu utraciła swoją początkową dynamikę, przestała wyrażać podstawowe sprawy i postawy epoki. Na ową utratę dynamiki-złożyło się wiele względów. Powieść w pierwszej osobie nie rozwijała się samoistnie, znajdowała się w sferze wpływów innych form powieściowych. Znajdowała się wtedy nawet, gdy była mniej lub bardziej utajoną polemiką z panującą wszechwładnie w XIX w. narracją trzecioosobową. Jednakże proza, która respektowała zasady tej właśnie narracji, także — był to przedmiot rozważań w dwu poprzednich rozdziałach — podlegała rozmaitym przemianom. Ewolucje te dokonywały się również za sprawą nowych tendencji, które dochodziły do głosu po r. 1890, powieść w pierwszej osobie traciła więc stopniowo dotychczasowe sensy polemiczne. Zasadniczym czynnikiem, który zahamował jej tak bujnie zapowiadający się rozwój, było ukształtowanie się powieści w trzeciej osobie z bohaterem prowadzącym. Przyswoiła ona sobie wiele właściwości narracji w pierwszej osobie, ta jej osobliwość była w epoce bardzo silnie odczuwana, tak że —jak pamiętamy — utwory tego typu nazywano często utajonymi pamiętnikami bohaterów. Otwierała przy tym szersze możliwości niż powieść pierwszoosobowa, pozwalała swobodniej manipulować rozmaitymi elementami świata przedstawionego, umożliwiała sprawniejszą organizację, zwłaszcza obszernego tekstu2. W miarę rozwoju Młodej Polski ta właśnie powieść stawała się głównym kontekstem dla narracji w pierwszej osobie.
2 W powieści w pierwszej osobie ogromną rolę gra — jak wiemy — mimetyzm formalny, a więc najczęściej swojego rodzaju stylizacja na nie-literaturę. Jest to zrozumiałe, gdyż w tak kształtowanej prozie sam moment wypowiadania jest nieustannie widoczny, musi więc mieć swoje motywacje. Charakter tych odwołań stał się dla Bertila Romberga, autora najbardziej gruntownej, podsumowującej dotychczasowe badania książki na ten temat3, podstawą do podziału tego typu powieści na trzy główne odmiany: powieść-pamiętnik, powieść-dziennik i powieść w listach (z tym, że wprowadza autor jeszcze pododmiany; w przypadku powieści-pamiętnika mówi o powieściach opartych na fikcji zbierania dokumentów, w przypadku powieści w listach -r- o Briefwechsel-roman, tzn. o powieści składającej się z listów nie jednej, ale wielu postaci). Wydaje się, że taka typologia oparta na rozróżnieniu trzech — jak je nazywa Romberg — pisanych sytuacji epickich jest wyczerpująca w stosunku do niektórych tylko układów historycznoliterackich (w tym także w stosunku do prozy młodopolskiej); jej niepełność dziwi tym bardziej, że Romberg postawił przed sobą cele wyłącznie typologiczno--systematyzujące i problemami historycznych realizacji i ograniczeń w ogóle się nie interesował.
Zdecydowanie nie docenia on zjawiska, które nazywa ustną sytuacją epicką. Występuje ona.flego zdaniem — tylko w opowieściach ramowych w rodzaju Baśni z 1001 nocy i dla rozwoju powieści w pierwszej osobie nie ma znaczenia. Na takie twierdzenia nie można się zgodzić, jeśli się zna doświadczenia literatur słowiańskich w tej dziedzinie, a także tendencje rozwojowe prozy najnowszej. Osobliwością literatury polskiej i rosyjskiej ubiegłego stulecia była tendencja do sugerowania ustności monologu, czemu służyły takie zjawiska, jak gesty foniczne, założone z góry powtórzenia itp. Chodzi o skaz i gawędę4, które nie
Por. P. Chmielowski, Ignacy Dąbrowski „Śmierć". Studium, „Ateneum” 1893, t. 1, s. 205-209. Chmielowski, zdaje się, w ogóle nie cenił narracji w pierwszej osobie. Świadczą o tym choćby uwagi o powieści W. Rapackiego, Grzechy królewskie, zawarte w artykule Debiuty powieściopisarskie z roku 1885, [w:] Nasi powieściopisarze. Zarysy literackie, S. II, Warszawa-Kraków 1895, s. 484. Z wypowiedzi atakujących narrację w pierwszej osobie warto zwrócić uwagę na artykuł W. Rabskiego, Książka i dziennik, „Tygodnik Ilustrowany” 1898, nr 12, s. 222-223. Utwory w formie dziennika mają — według Rabskiego — oddawać tylko nastroje chwili, a więc szybko się przeżyją, tak jak przeżył się Werter, a pozostał Faust. Nawiasem mówiąc słowo „dziennik" występuje u Rabskiego w dwu dziwnie pomieszanych ze sobą znaczeniach: jako forma literacka i gazeta. Nieufność wobec powieści w pierwszej osobie cechuje dużą część krytyki literackiej drugiej połowy XIX w. Znalazła ona także wyraz w książce Spielhagena, Beitrage zur Theorie und Technik des Romans, a mianowicie w rozdziale „Der Ich-Roman” (por. przedruk w antologii Klotza Zur Poetikdes Romans, s. 66-161).
Te właśnie sprawy miał na uwadze James, gdy wyjaśniał, że mógł napisać Ambasadorów w pierwszej osobie, zdecydował się jednak w końcu na wybór narracji trzeciooso-bowej z wyraźnie zaznaczonym punktem widzenia (por. L. Edel, The Modern Psycho-logical Novel, New York, b.r., s. 35.
B. Romberg, Studies in Narrative Techniąue ojthe First-Person Novel.
Por. B. Eichenbaum, Jak jest zrobiony „Płaszcz" Gogola, tłum, M. Książek-Czermińska, „Przegląd Humanistyczny” 1964, nr 6, s. 61-73, oraz studia zebrane w książce Russkąja proza, pod red. B. Eichenbauma i J. Tynianowa. Por. także studium K. Bartoszyńskiego