egzotycznych kultur, czy też mniej atrakcyjnych kontaktów, z rodzaju tych, o których wspomina Chagnon w związku z badaniami terenowymi wśród Yanomamo. Autor z ujmującą szczerością pisze, że wyruszał na badania pełen mieszanych przeczuć. Z jednej strony przyznaje się do podsycanych filozofią Rousseau oczekiwań co do swych przyszłych relacji z Yanomamo: że polubią go, przyjmą jak swego i tak dalej. Jednocześnie, uzbrojony w bagaż siedmioletnich doświadczeń zdobytych podczas pracy antropologa, niósł w teren wiele założeń społeczno-na-ukowych: spodziewał się, jak to ujmuje, kontaktów z „faktami społecznymi” zamieszkującymi wioskę, skłonnymi, by opowiadać mu o swym pochodzeniu.
Wbrew romantycznym marzeniom i założeniom społeczno-nauko-wym nie napotkał jednak grupy „faktów społecznych” ani też szlachetnych i pełnych sympatii wytworów swojej wyobraźni. Wprost przeciwnie:
Podniosłem wzrok i prawie krzyknąłem, zobaczywszy setką krzepkich, nagich, brudnych, ohydnych mężczyzn, spoglądających na nas zza napiętych łuków. Wielkie pęki zielonego tytoniu tkwiły im między dolnymi zębami i wargami, sprawiając, że wyglądali jeszcze okropniej. Z nosów kapały im albo zwisały sznury ciemnego śluzu [...] Byłem przerażony. Cóż to za powitanie kogoś, kto przybył, aby się z wami zaprzyjaźnić, zamieszkać [wśród was] i uczyć się waszych zwyczajów?
(Chagnon, 1977, s. 4)
Warto zauważyć, że wyznania poczynione przez Chagnona ukazują nie tylko „zderzenie kultur”, które następuje, gdy człowiek Zachodu natrafia na „egzotyczną” cywilizację, ale dotykają także problemu oczekiwań badacza społecznego, zamierzającego odkryć fakty społeczne, reguły, instytucje, organizację itp. poprzez bezpośrednią obserwację jakiejś społeczności. Jest to być może jedna z najtrudniejszych lekcji, które wymagaj ą przyswój enia na samym początku.
Nie można traktować obserwacji codziennego życia tak samo, jak studiowania otwartego podręcznika socjologii czy antropologii. Podobnie nie sposób wyczytać analitycznych koncepcji bezpośrednio ze zjawisk, z którymi badacz styka się podczas pracy w terenie.
Kiedy niektórzy naukowcy, przystępując do badań terenowych, odkryją te prawdy, mogą czuć się w pewnym sensie zdradzeni. Mogą także popaść w przygnębienie wynikające ze zwątpienia we własne siły, oskarżać się o niekompetencję tylko dlatego, że ich obserwacje nie odpowiadają, sztywnym regułom sugerowanym przez wiedzę czerpaną z „literatury”.
Podczas badań w bardziej „bliskich” środowiskach zapanowanie nad skojarzeniami i przewidywaniami może okazać się znacznie trudniejsze bez względu na to, czy dane przeświadczenie ma swoje źródło w naukach społecznych, Czy wynika z potocznej wiedzy. Jednym z powodów jest fakt, że odkrywane zjawiska są tak oczywiste. Klasycznym przykładem służy tu Becker:
Chyba trochę zlekceważyliśmy trudności związane z obserwacją uczniów w szkole. To coś więcej niż zwykła ankieta albo któraś z tych metod, które uniemożliwiają ludziom dostrzeżenie rzeczywistego obrazu sytuacji. Sądzę, że pierwszym i najważniejszym powodem, dla którego nie sposób trafnie zakwalifikować konkretnych zdarzeń następujących w klasach, choćby nawet pojawiły się one tuż przed oczami obserwatora, jest ich typowość. Osobiście nie prowadziłem takich badań w szkołach podstawowych ani średnich, tylko w college’ach i wiem, jak wiele trzeba wysiłku i wyobraźni, by zmusić się do dostrzegania zjawisk innych niż te, które zostały konwencjonalnie przyjęte. Rozmawiałem z paroma innymi badaczami i doszliśmy do wniosku, że to jakby próbować dostrzec czubek nosa albo napisać coś ponad to, o czym wszyscy od dawna wiedzą.
(Becker, 1971, s. 10)
, Kolejny problem wiążący się z prowadzeniem badań w bliskim sobie środowisku polega na tym, że przyjęcie roli nowicjusza może się okazać niewskazane. W poprzednim rozdziale wspomnieliśmy, że badaczom często przypisuje się role ekspertów bądź krytyków. Co więcej, cechy przypisane, wiek oraz ukryte tożsamości—jak w przypadku prowadzonych przez Beynona (1983) badań nauczycieli — mogą ugruntowywać ten stan rzeczy. Podczas prac badawczych w takich środowiskach etnograf natrafia na trudne zadanie, gdyż nagle zyskuje zdolność do kompetentnego działania, co nie zawsze jest łatwe, nawet w znajomym otoczeniu. Jednocześnie usiłuje, dla dobra powadzonej analizy, unikać dokładnie tych samych założeń, które musi przyjąć podczas kontaktów z badanymi.
Rola „akceptowalnego ignoranta” nie jest zatem j edyną możliwą do przyjęcia podczas prowadzenia badań terenowych, a w rzeczywistości, w miarę postępu prac, często trzeba z niej rezygnować.
Próbowano zdefiniować role, jakie może odgrywać etnograf w różnych środowiskach. Junker (1960) i Gold (1958), na przykład, Wyróżniają role: obserwatora w pełni uczestniczącego, uczestnika jako obserwatora, obserwatora jako uczestnika oraz obserwatora nieuczestni-czącego (zob. rys. 1).
111