122 Harold Pinter
STANLEY Pytam, kto oni są?
MEG
Powiedziałam ci, to są ci panowie.
STANLEY
Nie przypuszczałem, że przyjdą, (wstaje, podchodzi do okna) MEG
Przyszli. Byli już tu, kiedy wróciłam.
STANLEY Czego chcą?
MEG
Chcą tu zamieszkać.
STANLEY Na jak długo?
MEG Nie mówili.
STANLEY (odwracając nie do Meg)
Ale dlaczego nie gdzie indziej?
MEG
Nasz dom jest na liście.
STANLEY (podchodząc do niej)
Kto oni są? Jak się nazywają?
MEG
Och, Stan, nie pamiętam.
STANLEY
Ale powiedzieli ci, tak? Czy nie powiedzieli?
MEG Tak, oni...
STANLEY
Więc kto oni są? No. Przypomnij sobie.
MEG
Bo co. Stan, znasz ich?
STANLEY
Skąd mogę wiedzieć, czy ich znam, jeśli nie wiem, jak się nazywają? MEG
Hm... Powiedział mi, pamiętam.
STANLEY
No?
MEG (myśli)
...Gold z dodatkiem.
STANLEY
Goldzdodatkiem?
MEG Tak. Gold.
STANLEY
No?
MEG
Goldberg?
STANLEY
Goldberg?
MEG
Tak. Jeden tak się nazywa. (Stanley powoli siada na krześle) Znasz ich?
(Stanley nie odpowiada) Stan, oni cię nie będą budzili, ręczę za to. Powiem im, że muszą spokojnie się zachowywać. (Stanley siedzi bez ruchu)
Nie zostaną tu długo, Stan. Będę ci nadal przynosiła z rana herbatę. (Stanley siedzi bez ruchu) Nie bądź dzisiaj smutny. Dziś są twoje urodziny.
Pauza.
STANLEY (otępiały)
Hę?
MEG
Dziś twoje urodziny, Stan. To miał być sekret. Chciałam ci dopiero wieczorem powiedzieć.
STANLEY
Nie.
MEG
Ależ tak. Przyniosłam ci prezent. (podchodzi do kredensu, wyjmuje zeń paczkę, kładzie ją Stanleyowi na stół) Masz. No, otwórz. STANLEY Co to jest?
MEG
To prezent dla ciebie.
STANLEY
Dzisiaj nie są moje urodziny, Meg.