uderzeniem, jest zawieszeniem rzeczywistości na jednym tylko narządzie zmysłowym, jest gwałtem. Gwałtem jeszcze dalej posuniętym jest druk, zwłaszcza gdy występuje on na przykład w postaci depeszy czy skrótowego, krzyczącego nagłówka gazetowego.
Z tej klasyfikacji środków przekazu McLuihan wyciąga daleko idące wnioski zarówno teoretyczne, jak i praktyczne. Twierdzi on więc, że środki „gorące” mają znacznie większą zdolność wywoływania irracjonalnych emocji niż środki „zimne”. Motywując tę tezę powołuje się m. in. na fakt historyczny, że Hitler, agitując naród niemiecki, aby oddał mu władzę, jako głównym swoim instrumentem posługiwał się radiem. Demagogia Hitlera przekazywana masom niemieckim za pośrednictwem aparatów radiowych nabierała, dzięki charakterowi tego środka przekazu, ibrzmienia imperatywu, rozpalając wyobraźnię i popychając do irracjonalnych odruchów. Gdyby Hitler — twierdzi McLuban — żył w epoce telewizji, jego kariera nie mogłaby być tak 'błyskawiczna, a może wręcz nigdy nie zasłynąłby jako elektryzujący masy trybun.
Hipoteza ta, aczkolwiek chwiejna, zdaje się zyskiwać pewne cechy prawdopodobieństwa, wówczas gdy oglądamy przemawiającego Hitlera na starych zdjęciach filmowych. Kabotynizm jego gestykulacji, pretensjonalność mimiki, odciąga nieco naszą uwagę od wypowiadanych słów, nasze poznanie osoby oratora wydaje się pełniejsze, a przez to sugestia wypowiadanych przez niego słów mniej zniewalająca i imperatywna. •
Podobnych przykładów na potwierdzenie swojej tezy poszukuje McLuhan we wkraczających obecnie w epokę środków elektronicznych, rozwijających się krajach Trzeciego Świata. Twierdzi on mianowicie, że w tych krajach) gdzie podstawo-* wym środkiem elektronicznego komunikowania się stało się radio, podniosła się wraz z tym temperatura konfliktów społecznych, przede wszystkim zaś plemiennych. Radio pomogło bowiem szczepom i nacjom afrykańskim uświadomić sobie odmienność dialektów, którymi przemawiają, -a więc położyło nacisk na inność ludzi mieszkających nieraz w bardzo bliskim sąsiedztwie. W tych samych zaś warunkach telewizja wykazuje działanie łagodzące. Człowiek, którego oglądamy na ekranie, okazuje się — mimo wszelkich różnic — takim samym człowiekiem jak i my i nawet kiedy nie rozumiemy jego języka, rozumiemy przecież jego gesty i intonację. Akcent pada tu więc raczej na podobieństwo niż na inność, hamując w ten sposób uczucia niechęci i instynkt agresji.
Przypuszczenie to wydaje się prawdziwe, zwłaszcza gdy mamy w pamięci wielkie, iriterna-cjonalizujące działanie filmu. Dzięki wizualnym walorom kina zdolni jesteśmy przeżywać dramaty ludzi, należących do innych, odrębnych kultur, wobec których — w warunkach pisma lub radia — naszą reakcją byłoby niezrozumienie, a więc i postępująca za nim automatycznie niechęć. •„ McLuhan nie twierdzi, że opanowanie „globalnej wioski”, jaką dzięki telewizji staje się świat, przez ów „zimny” środek przekazu przyczyni się do likwidacji napięć społecznych, że słowem telewizja odegra tu rolę muzyki, która rzekomo „łagodzi obyczaje”. Jego proroctwa w tym zakresie są dość przewrotne. Utrzymuje więc na przykład, że tak samo, jak liczba konfliktów sąsiedzkich jest większa? W małej wiosce, gdzie wszyscy doskonale znają się od dawna, ńiż w wielkiej kamienicy, gdzie nikt nikogo nie zna, również i konflikty „globalnej wioski” mogą być ostrzejsze niż dotychczas. Bierze się to przede wszystkim z błyskawicznego obiegu informacji.' Tak więc jest rzeczą oczywistą i to nie tylkó w świetle poglądów McLuhana — że wielki i dramatyczny ruch przeciwko wojnie