Niewspóimierność
wanie szuka sposobu, żeby powiększyć swój udział w rynku, lepiej miejcie się na baczności.
Ścieranie się tych samych sił obserwujemy w akademii, gdzie presja budżetowa i żądania, żeby badania finansowały się same, pogłębiają rozziew między dyscyplinami elitarnymi oraz tymi, które mają bardziej pragmatycznie określoną misję. Mimo wysiłków Allana Blooma, Samuela Huntingtona i Sayyida Qutba mało kto już dziś wierzy, że wojny toczy się „dla kilkuset pękniętych rzeźb, / Dla paru tysięcy wystrzępionych książek”80. Wydziały, na których uczy się języka, literatury i kultury, niegdyś serce uniwersytetu, dziś uważane są za obciążenie dla uniwersyteckiej kasy, ponieważ wymagają sporych nakładów finansowych na kadry, a przynoszą niewiele wymiernych korzyści (tak w produktach, jak w ludziach), które szybko znalazłyby zbyt. Praca na zlecenie, środek zaradczy często stosowany w środowiskach biurowych i technicznych, staje się popularna tam, gdzie akademia nie widzi sensu długoterminowego inwestowania - rezultatem tego są wydziały obsadzone ludźmi z zewnątrz, wykładowcami przyjętymi na pół etatu lub bez możliwości stałego zatrudnienia81. I tak pogłębia się przepaść między instytucjami, które stać na haute couture, i tymi, które muszą kupować w szmateksach, a dobre rzemiosło zaczyna zanikać.
Naszą typową reakcją jest podejmowanie prób ocalenia wszystkiego, co się da, przed bezwzględnymi prawami rynku - stawanie w obronie średniowiecznej ruszczyzny albo Siglo de Oro. Lecz takie wysiłki mogą tylko odwlec ofiary lub zastąpić je innymi. Dawno przyzwyczaiwszy się do myślenia o tematach naukowych w kategoriach ich „przerabiania”, musieliśmy się też nauczyć, jak funkcjonuje rynek kulturowy i w jaki sposób jego (jak zresztą każdego innego rynku) racjonalność skrywa znaczącą nieracjonalność - nisze, które możemy zagospodarować.
Komparatystykę literacką tradycyjnie postrzega się - oskarżycielko -jako dyscyplinę elitarną. Dobrze by jednak było ustalić, jak
80 E. Pound, Hugh Selwyn Mauberley (Życie i kontakty), przeł. L. Engelking, „Tytuł” 1997/2, s. 98.
81 Zob. M. Finkelstein, The Morphing ofthe American Academic Profession, „Liberał Education” 2003/89, s. 6-15.
radzą sobie nasi absolwenci w porównaniu z absolwentami neofi-lologii, w kontekście całościowej transformacji na uniwersytetach. Wydziały komparatystyki literackiej niejednokrotnie czerpią krótkotrwałe korzyści z kurczenia się innych wydziałów. Komparatystów zatrudnia się regularnie w charakterze speców od wszystkiego, bo kalkulacja ekonomiczna takiego kroku jest prosta - jeden wykładowca może się zająć przynajmniej dwiema dziedzinami. Zatrudnienie komparatysty może się okazać najlepszą decyzją, jaką zdesperowany dziekan będzie zdolny podjąć. Dla naszych celów ważny będzie przebieg zatrudnienia i jego szerszy kontekst. Czy to stała posada? Czy komparatysta zajął miejsce (może nawet więcej niż jedno) specjalisty od literatury narodowej? Czy uczy przedmiotów fakultatywnych, przedmiotów wymaganych do uzyskania stopnia akademickiego, czy też głównych dla danego kierunku studiów? Jakie ma możliwości prowadzenia badań? Fakt, że komparatystyka literacka mimo trudnych czasów nadal istnieje, jest powodem, żeby świętować, ale świętować będziemy bardzo skromnie, jeśli się okaże, że bogacimy się kosztem siostrzanych dyscyplin, bez których nasza metadyscyplina nie może istnieć.
Jeśli cyberpunk w ogóle istnieje, {...] uważam go za rodzaj literatury o niedających się przewidzieć sposobach, w jakie istoty ludzkie zawsze próbują wykorzystać technologię, i jeszcze dziwniejszych pomysłach, jakie przychodzą im na myśl w wyniku tych eksperymentów; o tym, jak zmienia się świat; [...] o tym, jak przenikają się: polityka, technologia, ekonomia oraz informacja, i o tym pierwiastku ekspresji, który kryje się w naszym stosunku do nich, [...] to raczej nieprzebyty gąszcz niż policzalne, osobne kwestie, których interfejsy, interakcje i implikacje możemy zidentyfikować i punkt po punkcie prześledzić; [...] o tym, jak informacje są zniekształcane, ubarwiane i znakowane już u źródeł, i o tym, że nie są to jakieś zafałszowane, jednoargumentowe, przeładowane danymi liczbowymi fakty, ale byty, które się krzyżują, mnożą, otorbiają, mutują, wymierają i zażarcie rywalizują o choćby margines swobody; i o nowym świecie, który należy do ludzi potrafiących przejść lekkim krokiem i ze świetnym rozeznaniem przez rozszalałą, nocną, noosferyczną burzę sprzecznych myśli.
Teresa Nielsen Hayden, Making Book