wszystkim, na dostrzeżeniu i przeanalizowaniu dalekich i nieoczywistych związków między pozornie niezależnymi zjawiskami rzeczywistości. Jest tylko jednym z wielu stylistycznych środków szukania nowych, zaskakujących powiązań, stwarzania nowych związków pojęciowych w celu przekształcania rzeczywistości. Ten różnicujący stan umysłu, nieufność wobec prawd i form podanych i spetryfikowa-nych, rozbijanie frazeologicznych i myślowych zarazem tworzydeł, odświeżanie znanych lub zafałszowanych znaczeń to właśnie dziedzictwo najsilniej zasymilowane i przekształcone w doskonały, twórczy sposób przez Barańczaka, którego liryka zwalczać ma wszelki językowy automatyzm i uczyć samodzielnego, odpowiedzialnego myślenia:
Jest szansa, aby stworzyć z poezji pierwszy przyczółek walki o niezafałszowany obraz świata, w którym żyjemy: właśnie dlatego, że poezja zwraca się nie do biernego odbiorcy rozwalonego przed telewizorem lub przerzucającego stronice gazety, ale do człowieka, który widać pragnie myśleć, skoro w ogóle bierze książkę poetycką do ręki1.
Takiego czytelnika - nieufnego, myślącego, krytycznie analizującego rzeczywistość i wyrażające ją media - chciałby wychować sobie Barańczak. I czyni to, podobnie jak Peiper, za pośrednictwem słowa poetyckiego, anektującego nieliterackie - publicystyczne, dziennikarskie, propagandowe, oficjalne - strefy językowej aktywności, jaka osaczała współczesnych Polaków, by przywołać choćby protokół, ankietę, przemówienie, samokrytykę, które na prawach mimetyzmu formalnego znalazły się w Dzienniku porannym. Celem Barańczaka jest tu zdemaskowanie manipulacji znaczeniowych oraz semantycznych zafałszowań, jakim podlegają znaki, pojęcia i symbole. Posługując się zmodyfikowanym układem rozkwitania czy też „konceptem frazeologicznym”2, dokonuje poeta na języku jako „świecie przedstawionym”3 - analogicznie do Peiperowskiego mechanizmu rozbijania tworzydeł - rozmontowywania stereotypów językowych z różnych stylów funkcjonalnych języka, zakrzepniętych w stałych połączeniach, idiomach czy frazach. To rozbijanie stałych i gotowych foremek, w które wkłada się materiał, by otrzymać zawsze jednolity kształt, powiedziałby Peiper4, tyle że w realiach PRL-u powstaje w ten sposób groźny „wyrób znaczeniowopodobny”. Destruowanie układów słów przez Barańczaka przestaje być zatem „tylko” neutralnym doskonaleniem języka, lecz nabiera zabarwienia politycznej walki w obronie prawdy i godności człowieka.
Opisywany mechanizm doskonale ilustruje liryk Jednym tchem, jeden z chętnie cytowanych i analizowanych wierszy Stanisława Barańczaka. Rozpoczyna on tomik pod takim samym tytułem, wydany po raz pierwszy w grudniu 1970 r., a przedrukowany w Dzienniku porannym dwa lata później, dzięki czemu zyskał rangę właściwego debiutu (Barańczak pominął w Dzienniku zawierającym wiersze z lat 1967-1971 teksty z pierwszego swego zbioru Korekta twarzy). Jak pisał Tadeusz Nyczek:
Nieokreślone TO znalazło swoje ciało, przeczucia wróciły do konkretu, nazwy do rzeczy. Nienazywalne stało się nagle boleśnie dotkliwe, namacalne. Już nosiło imię: utraconej ufności do świata, spokoju, porządku, prawdy. Historyczne i osobiste doświadczenie wniosło do tej poezji politykę i konkretnego człowieka5.
Ale obok silnie zaznaczających się realiów społecznych i politycznych końca lat sześćdziesiątych, wdzierających się boleśnie do tego i innych tekstów „dyszącego aktualnością”6 tomu, równie ważna i równolegle uwzględniana w opisach stała się również kompozycja liryku.
Nie mniej ważnym od tego co dzieje się w poemacie jest to, co dzieje się z poematem. Sposób, w jaki rozwija się utwór poetycki, jest jedną z zasadniczych jego właściwości
99
S. Barańczak, Parą przypuszczeń..., s. 5. Podkreślenie autora.
O układzie rozkwitania u Barańczaka zob.: D. Pawelec, Poezja Stanisława Barańczaka, s. 60-62; badacz odnosi do poezji autora Dziennika porannego również termin „koncept frazeologiczny”, autorstwa H. Pustkowskiego, zob. w: tegoż, Lingwistyczna interpretacja niektóiych wierszy M. Białoszewskiego, Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Łódzkiego, s. I, z. 43, Łódź 1966.
„Mówiąc o języku jako świecie przedstawionym, mam na myśli jedynie te wiersze Barańczaka, w których elementami przedstawianymi są wyrażenia językowe
i mechanizmy ich społecznego funkcjonowania, a nie tylko treści nazywane przez słowa - a więc przedmiotowe wyznaczniki semantyki tekstu” - pisał W. Bolecki, Język jako świat przedstawiony..., s. 201.
T. Peiper, Tędy..., s. 91.
T. Nyczek, Powiedz tylko słowo, s. 151.
Zob. J. Kwiatkowski, Stanisław Barańczak, s. 329.