194
Sommerovej zrealizowane zostały w ramach działającego od kilkunastu lat w Pradze Stowarzyszenia Film i Socjologia.
Andrea Majstorović urodzona w 1966 roku w Zagrzebiu, studiowała na praskiej FAMU (Wydział Filmowy i Telewizyjny Akademii Sztuk Pięknych). W 1997 roku zrealizowała dokument Bojun se te, svete (Święcie, boję się ciebie), jeszcze w tym samym roku nagrodzony prestiżową nagrodą na Międzynarodowych Targach Programów Edukacyjnych w Rotterdamie. Jego bohater jest dwudziestopięcioletnim narkomanem, uzależnionym od dwunastu lat. Poznajemy go w areszcie, w którym znalazł się z powodu kradzieży pieniędzy na zakup heroiny. Będąc pod wyraźnym wpływem narkotyków, opowiada o swoim kontakcie z diabłem. Film staje się studium uzależnienia, prowadzącym nie tylko w głąb mrocznej psychiki postaci ale i - być może bardziej mrocznego, bo pozornie normalnego - otoczenia. Muzyka Mozarta, która towarzyszy temu ciągłemu „zstępowaniu do głębi", jest tu wyjątkowo uzasadniona. Reąuiem jest ulubionym utworem bohatera. Przy tym „Rec\uiem" Mozarta się na przykład dobrze umiera - mówi. Właśnie dowiedział się, że jest nosicielem wirusa PIIV; wyrok już zapadł, reszta jest kwestią czasu. Odwiedza zrujnowane wnętrza, podziemia, cmentarze, nie tylko dlatego by znaleźć scenerię adekwatną do treści własnych monologów, ale przede wszystkim miejsca, w których może zaaplikować sobie spokojnie kolejną dawkę heroiny.
W samym doborze scenerii jest również widoczna gradacja. Chłopiec z początku krąży między pomnikami najwybitniejszych postaci czeskiej historii i kultury na Wyszehradzie, później wśród grobów zarośniętych chaszczami, w końcu zstępuje na samo dno, do piwnic, w których śpią alkoholicy i narkomani, nie reagujący już nawet na obecność kamery ani światła. Autorka starała się uchwycić proces pogrążania się w narkotykowych omamach, w chwili gdy proces ten ulega gwałtownemu przyspieszeniu. Bohater jest coraz bardziej roztrzęsiony, nieobecny, jego kroki stają się wraz z upływem czasu bardziej chwiejne, na ciele zaczyna brakować miejsc nie poznaczonych jeszcze śladami grubej igły. Mroczne rejony jego psychiki ujawniają się w monologu, ale i w obrazach, kolażach oraz rysunkach, które prezentuje w jednej z ostatnich scen filmu, objawiając przy tej okazji swoją nieprzeciętną wrażliwość i talent.
Równoległym wątkiem dokumentu jest obserwacja środowiska, z którego wywodzi się bohater. Andrea Majstorović próbuje tutaj znaleźć przyczyny tak spektakularnej życiowej porażki. Kamera ukazuje rozlegle wnętrze mieszkania (nie może więc być mowy o trudnych warunkach mieszkaniowych), w którym jednak każdy jest sam i żyje wyłącznie dla siebie. Poszczególni członkowie rodziny w ogóle się ze sobą nie kontaktują. Jedyną wymianę zdań pomiędzy rodzeństwem prowokuje reżyserka. Właśnie ta izolacja, całkowity brak zainteresowania, przyspiesza katastrofę bohatera.
Autorka daje wszystkim członkom rodziny prawo do wypowiedzenia się, do obrony swego stanowiska. Z tych głosów wyłania się obraz obojętności na cudze losy - chłodu, który nie jest skutkiem rezygnacji spowodowanej niepowodzeniem w walce z narkomanią. Nikt w rodzinie takiej walki nie podjął. Jest to rodzaj niepokojącej, bo radosnej nie-czułości, jaką rozwija myślenie kategoriami New Age, popularyzowane przez masowo tłumaczoną i wydawaną w Europie Środkowej literaturę. To rozumowanie streszcza się w słowach: Jest mi dobrze, akceptuję zuszyst-ko, co się wokół dzieje, nie brakuje mi niczego, by w tej chwili czuć się szczęśliwym. Taki sposób myślenia reprezentuje ojciec bohatera: Nawet gdy syn umrze, nic mnie to nie będzie obchodziło. Jego siostra wierzy z kolei w tarota: Brat ma najgorszq kartę - mówi ze śmiechem - to karta śmierci, najtrudniejszych doświadczeń przed końcem (znowu się śmieje) - nie zazdroszczę mu tego. Z kolei matka wpisuje się w stereotyp kobiety spędzającej życie w kuchni. Tłem jej wypowiedzi są w ścieżce dźwiękowej odgłosy gotowania, smażenia. Na kuchence, przy której stale tkwi, bez przerwy coś bulgoce lub skwierczy. Radosnej i zadowolonej z siebie matce nie jest w stanie odebrać pogodnego nastroju nawet wiadomość o tym, że jej syn jest zakażony wirusem HIV Z niegasnącym uśmiechem mówi: Przecież to nie jest taka straszna tragedia, przecież z tym ludzie żyją. Taką nieczu-łością skażone jest niemal cale społeczeństwo - sugeruje dolcumentalist-ka - nikogo więc nie obchodzi, z jaką łatwością można nabyć narkotyki na praskiej ulicy.
Obojętnością nasiąka już młode pokolenie, co możemy zaobserwować w scenie ukazującej lekcję poglądową na temat narkomanii przeprowadzoną w szkole średniej. Chłopiec opowiada o swoim nałogu, młodzież jednak patrzy z niedowierzaniem, wielu słuchaczy się uśmiecha, jakby to wszystko było tylko żartem. Tymczasem stan bohatera porównywalny jest z kondycją alkoholików na przedostatnim etapie przed śmiercią. Narkoman, którego obserwuje Andrea Majstorović, niedługo opuści świat, którego się boi. Nie mógł w nim liczyć ani na rodziców (z problemami zostawałem sam, jako dziecko, w najtrudniejszym czasie), ani na rówieśników. Kiedy już przenosi się do piwnic i przebywa w towarzystwie ludzi tak jak on stojących na krawędzi, siostra podsumowuje, że podoba się jej ich naturalność, w ich nieszczęściu dostrzega tylko piękno. Chłopiec wręcza reżyserce pożegnalny wiersz, mówiący o jego samotności, o tym, że nie przyłączył się do kolektywu salami, nie pił wie-