14
Wszelako coraz więcej można spotkać dzisiaj placówek, gdzie lego rodzaju formalno-instytucjonalnych elementów nie ma, odpowiednio do potrzeb podopiecznych i wymagań opieki nad nimi.
Konstatacje te prowadzą do sformułowania — doniosłych tak ze względów poznawczych, jak i praktycznych — następujących pytań:
— Jakie jest znaczenie warstwy formalnej rodzi n no-o by czaj o w ej, lokalnej obrzędowości w układach opiekuńczych nieformalnych (rodzinnych)'/
— Jakie jest znaczenie obu tych warstw formalnych w układach opiekuńczych formalnych (zakładowych)'/
— Jakie wynikają z określonych odpowiedzi na te pytania wnioski i dyrektywy co do odpowiedniego kształtowania i modyfikowania istniejących form opieki i ewentualnego kreowania nowych'!
Wyczerpujące odpowiedzi na te pytania mogłyby zapewne złożyć się na istotną część teorii form opieki. Nie wydaje się to aktualnie możliwe głównie ze względu na wyraźny niedostatek rzetelnych badań empirycznych w tym zakresie. Można jednak — opierając się na dzisiejszej wiedzy o opiece międzyludzkiej oraz funkcjonowaniu różnych form opieki, od rodzinnej począwszy — udzielić na nic w największym skrócie odpowiedzi będących twierdzeniami hipotetycznymi o wysokim stopniu prawdopodobieństwa.
Wymienione wyżej i inne elementy formalne typu rodzinn o-obyczajowego w układach opiekuńczych nieformalnych (rodzinnych) mają długą, w skali tysiącleci, historię o światowym zasięgu i są z reguły inherenlnie powiązane z treściami i funkcjami tych układów. Jako takie stanowią ich określone zewnętrzne wyrazy — potwierdzenia, znaczące werbalne i niewerbalne komunikaty: „źe jesteś (jesteście) dla mnie (dla nas) tym a tym, takim a takim„że stale pamiętam (pamiętamy)
0 lobie (o was)"; „że mam (mamy) dla ciebie (dla was) takie a takie uczucia"; „źe stanowimy jedność i pragniemy być razem" ild.
Ukazując sens znaczeniowy tych zewnętrznych wyrazów opieki rodzinnej trudno byłoby jednak przyjąć, że występują one w sposób bezwzględnie stały
1 całkowicie niezmienny. Oto bowiem tak powszechna, spotykająca się z dużą estymą forma nazewnicza „matka", „ojciec", „babcia", „dziadek" zastępowane są współcześnie często, zwłaszcza w krajach zachodnich, zwracaniem się do ich „nosicieli" po imieniu, per ty. Nietrudno także zauważyć, że tak opiekunowie, jak i podopieczni w tym rodzinnym układzie opiekuńczym wykazują nierzadko i mogą wykazywać tendencję do daleko idącej powściągliwości w określonym uzewnętrznianiu tego wszystkiego, co składa się na treści ich przeżyć, doznań, odniesień do innych itd.
luki stan rzeczy można tłumaczyć przede wszystkim tak wyraźnie przejawiającą się dążnością dzieci, wnuków do partnerstwa z rodzicami i dziadkami, a także w pewnej mierze skłonnością tych drugich do pozytywnych reakcji na to, co staje
się ich sposobem na „odmładzanie się", swoistym kamuflażem nieatrakcyjnego w dzisiejszym ucywilizowanym swiecie statusu fstarych” w kręgu rodzinnym i poza nim. Inaczej mówiąc, wyznacznikami tego zjawiska są głównie potrzeby psychospołeczne obydwu stron stosunku opiekuńczego. Czymś zupełnie innym są w tym układzie opiekuńczym elementy formalne typu administracyjno-prawnego takie jak prawne umocowania opieki rodzinnej, zawarte w Kodeksie rodzinnym i opiekuńczym. Ich znaczenie jest tu dosyć względne. Jeśli bowiem opieka w rodzinie mieści się w granicach normalności, to nie mają one wtedy istotnego znaczenia, gdyż dokonuje się mocą poczucia naturalnych i moralnych powinności oraz więzi uczuciowej. Nie wymaga więc regulacji prawnych. Dopiero w przypadkach rażących odchyleń, zaniedbań w tej opiece spełnia konieczne funkcje regulacyjne. Poza tym, w sensie prawnym opieka może zaistnieć tylko na mocy sądowego postanowienia (o czym była już mowa wyżej2, co miałoby oznaczać, źe w normalnie funkcjonującej rodzinie nie ma opieki. Oczywistość takiego paradoksu nie wymaga komentarza.
Jeszcze bardziej złożona i niezupełnie jednoznaczna może być odpowiedź na drugie pytanie, o znaczenie formalnych warstw w układach opiekuńczych tworzonych celowo, czyli formalnych z natury rzeczy. Chodzi tu przede wszystkim o te „urzędowe” dyrektywy i procedury postępowania, które zostały im nadane przepisami adrninistracyjno-prawnyrni. Otóż same w sobie mogą one
— poza wyjątkami — nie budzić zastrzeżeń, gdyż najczęściej zostały pomyślane dla aktualizowania określonych pożądanych stanów rzeczy. Jednakże równocześnie „z drugiej strony” pozostają często w różnym stopniu sprzeczności z wymaganiami i prawidłowościami opieki, zwłaszcza w tych układach, gdzie jest ona treścią dominującą, jak na przykład w domach dziecka. Kilka przejawów takich formalnych elementów w tych placówkach oraz ich pozytywnych alternatyw zasygnalizowano wyżej. Można by wskazywać na wiele im podobnych i innych, co jednak wykraczałoby już poza zakres niniejszych, ogólnych rozważań.
Oznacza to więc, że są one ze względu na wymagania opieki co najmniej niepożądane, a ich istnienie zostało usankcjonowane i utrzymuje się z różnych, lecz w istocie pozaopiekuńczych powodów. Pewna znacząca ich część może być
— jak wskazują na to przytoczone wyżej egzemplifikacje — wyeliminowana z pozytywnymi skutkami dla opieki, bez zakłóceń w innych aspektach funkcjonowania układu opiekuńczego. Wszelako nie chodzi tu tylko o zaniechanie tego, co z powodów merytorycznych niepożądane —jakkolwiek niekiedy na tym można by już poprzestać — ale także o równoczesne wprowadzenie tam, gdzie należy, rozwiązań i procedur merytorycznie koniecznych.
Patrz, cz. I., podrozdział 4.5. „Opieka jako kategoria prawna".