A.L.: Wy w ich wieku czułyście się lesbijkami?
Ewa: Jak wiesz, jestem po rozwodzie, mam dwoje dzieci, więc nie bardzo.
Ewelina: Ja wcześniej uważałam się za heteroseksualną. Ale pod koniec studiów zorientowałam się, że kobiety nie są mi obojętne, co przyjęłam zupełnie naturalnie. Nie czułam potrzeby dzielenia się tym na przykład z rodzicami. No, ale jak zaczęłyśmy z Ewą żyć razem, przyszedł czas, że trzeba było im coś powiedzieć. Najpierw wymyśliłam wersję oficjalną, że wynajmuję pokój w Łodzi u takiej kobitki, która ma dwoje dzieci. Po roku poznali Ewę na wakacjach, pojechałyśmy też razem do moich dziadków, i wszyscy ją bardzo polubili.
Ewa: I pytali, czy żaden kandydat na męża się przy tobie nie kręci. Wiedzieli również, że zakładamy razem knajpę, ale widać było, że niczego się nie domyślają.
ż^^elina: Ostatecznie powiedziałam mamie w czym rzecz przez telefon. Akurat miałyśmy się przeprowadzić do domku jednorodzinnego (co^resztą nie doszło do skutku) i mówię: „Wiesz, jest taki fajny domek, przeprowadzamy się tam z Ewą i z dziećmi”. Na to mama: „Jak to z Ewą i z dziećmi?” Mówię więc: „No tak, chyba wiesz o co mi chodzi?” Nie wiedziała. Kiedy do niej dotarło, że jesteśmy razem, nie mogła się nadziwić jak to się stało, skoro miałam kiedyś chłopaków i, jak to wyraziła, „byłam normalna”. Opowiedziałam jej, że zawsze czegoś mi z tymi facetami brakowało, związki z nimi były przelotne, krótkie, że dopiero teraz czuję się na właściwym miejscu. Ale mama nie od razu to zrozumiała i nie od razu zaakceptowała. Na początku chciała, żebym przyjeżdżała do domu tylko sama. Nie mogłam się zgodzić na taki warunek. Powiedziałam, że dla mnie moje życie nie jest problemem, więc albo będę przyjeżdżała z Ewą, albo wcale. Kiedy otworzyłyśmy knajpę, rodzice pytali zawsze tylko o moje sprawy, nie o nasze. Ale później poznali mamę Ewy, naszych znajomych. Łatwiej im przyszło zaakceptować nasz związek ze świadomością, że inni go akceptują.
A.L.: Ewa, a jak twoje własne dzieci przyjęły, że mama jest lesbijką?
Ewa: Dla nich problemem było to, że rodzice się rozwodzą. To przeżyły mocno. Jak również wszystko, co wyprawiał ich tatuś. Swego czasu naopowiadał im niestworzonych historii, kim to są homoseksualiści. Ta agresja w pewnym momencie wydawała mi się naprawdę groźna, przeszłam przez to z dziećmi dzięki naszemu wzajemnemu zaufaniu. Moja i ich miłość była silniejsza niż to, co on i jego rodzina próbowali wbić im w głowę, używając przy tym niewybrednych słów. Założył mi sprawę w sądzie o pozbawienie praw rodzicielskich ze względu na orientację seksualną. I sąd przyjął pozew, chociaż kodeks tego nie przewiduje, bo homoseksualizm nie jest dewiacją. Mój ówczesny mąż miał znajomą panią adwokat i to się odbywało taką drogą, o której ja nawet nie chcę mówić. W każdym razie nie chodziło o homofobię sądu, tylko o pieniądze. Byłam z dzieciakami trzy razy na badaniach w ośrodku przysądo-wym, za każdym razem stwierdzano, że jestem normalną mamusią, dzieci są normalnymi dziećmi, a moja orientacja seksualna nie wpływa negatywnie na ich rozwój. To się ciągnęło ładne parę lat.
A.L.: Dzieci mają teraz 12-13 lat. Nie dziwią się, że prowadzicie taką knajpę, że jakieś dziewczyny mówią do ciebie Jato”?
Ewa: Kiedyś się dziwiły. Przyznaję, to dość nietypowe, że tyle osób mówi do mnie „tato”, zwłaszcza kiedy jestem mamą! Tym niemniej teraz świetnie się w tym odnajdują. A jeżeli cokolwiek je dziwi, pytają. Na przykład znają Beatrycze, który jest drag queen i występuje na scenie w damskich ciuszkach, więc zapytały go: „A dlaczego się przebierasz?” Opowiedział im dlaczego, chciały potem zobaczyć go na scenie.
Moim zdaniem, jeśli żyjesz normalnie, masz dobre kontakty z ludźmi, to jesteś traktowana normalnie. Przynajmniej takie są moje doświadczenia. Poza moim byłym mężem i jego rodziną nikt nie atakował mnie z powodu mojej orientacji. W szkole działałam w komitecie rodzicielskim, wszyscy tam wiedzieli, kim jestem, z kim mieszkam. Począwszy od pań woźnych, które mnie lubiły z wzajemnością, skończywszy na dyrektorce czy rodzicach. Dzieci dorastają, mają swój świat, swoje sprawy, nie absorbują ich tak bardzo nasze, dorosłe. Ani nasza knajpa, chyba że chcą sobie w niej wyprawić urodziny. Mój trzynastoletni syn ma już dziewczynę, podrywa panienki, należy do grupy sportowej, ma kumpli, rośnie na typowego faceta.
Ewelina: A Dzidka zaczyna już ode mnie pożyczać ciuchy, chociaż jest wyższa i szczuplejsza. Dzieci przyprowadzają do domu koleżanki, kolegów, nie ma żadnego problemu.
A.L.: Co was najbardziej boli w stereotypowym myśleniu o lesbijkach?
Ewa: Takie myślenie, że nie jesteśmy ludźmi, którzy pracują, którzy muszą wyrzucić śmieci czy ugotować obiad, opłacić mieszkanie, którzy normalnie żyją, którzy z powodzeniem wychowują razem dzieci.
163