Google Earth to bezpłatny program, pozwalający odwiedzać najdalsze zakątki Ziemi. Jak w tym wirtualnym, istniejącym dzięki zdjęciom satelitarnym świecie wyglądają trójwymiarowe modele miast - polskich i zagranicznych? Czy cyfrową Warszawę lub Londyn da się lubić?
V JAROSŁAW CHROSTOWSKI
JEDNĄ Z CIEKAWSZYCH CECH programu Google Earth jest możliwość rozbudowy przez użytkowników baz danych stowarzyszonych ze zdjęciami satelitarnymi. Byłeś na wakacjach, wykonałeś zdjęcia, na których widać coś więcej prócz roześmianych twarzy rodziny? Możesz zamieścić fotografie zwiedzonych okolic we współpracującym z Google Earth serwisem Panora-mio, a następnie przyporządkować mu miejsce na wirtualnym, pokrytym zdjęciami satelitarnymi globie. Każdy, kto będzie oglądał ów fragment terenu, zobaczy odnośnik
do twojego zdjęcia i będzie mógł je obejrzeć. Google Earth oferuje jednak coś więcej: możliwość dołączania trójwymiarowych modeli budynków. Podobnie jak w przypadku zdjęć, uzupełnianie świata o obiekty 3D pozostawiono użytkownikom.
Postanowiliśmy sprawdzić, jak postępują prace nad przestrzennymi modelami miast. Zaczęliśmy od stolicy. Ścisłe centrum Warszawy wygląda bardzo przyzwoicie. „Wybudowano” i „pomalowano” (oteksturowano) już Pałac
"WIEDZA
ŻYCIE wrzesień >008
&
Kultury i Złote Tarasy, budynki hoteli wokół, największe biurowce (Warsaw Trade Tower, Millenium Plaża, Rondo 1, Warszawskie Centrum Finansowe), punktowce Ściany Wschodniej i blokowiska Osiedla za Żelazną Bramą. Dalej od centrum jest nieco gorzej. Przyzwoicie prezentuje się jeszcze Politechnika, Teatr Wielki, Dom bez Kantów i Zamek Królewski. Koło tego ostatniego można dostrzec nawet kolumnę Zygmunta oraz kilka kamienic - lecz poza tym wszędzie pustki. A po drugiej stronie Wisły? Również pustynia jak okiem sięgnąć. Wyróżnia się jedynie Stadion Dziesięciolecia, pięknością (niestety) dorównujący oryginałowi. Ogólne wrażenia z wizyty w stolicy są jednak sympatyczne. Co prawda budynków nie ma zbyt wiele, ale wszystkie są ładnie oteksturowane, wyglądają realistycznie i tworzą spójny obraz. Co z resztą miast Polski?
Gdańsk i Wrocław to prawdopodobnie dwa najatrakcyjniejsze po Warszawie polskie miasta „3D”. W pierwszym zobaczymy m.in. słynnego Żurawia i stojące naprzeciw Spichrze, kościół Świętej Katarzyny, ratusz i pomnik Poległych Stoczniowców. W drugim uwagę przyciąga kompleks Sky Tower, Hala Ludowa, Galeria Dominikańska i akademik Kredka. Pomiędzy wspomnianymi obiektami widać trochę niewielkich zabudowań. Cechą wspólną obu miast są jednak gigantyczne, niezagospodarowane obszary, na których znalezienie czegoś „wystającego” jest podobnym sukcesem, co znalezienie borowika w miejskim parku.
Spodkiem, budynkami Stalex-portu i kilkoma zespołami wieżowców na osiedlu Paderewskiego stoją Katowice. Wyjątkowo niemile zaskakuje Kraków, który w Google Earth składa się zaledwie z paru budynków - o zgrozo, mieszkalnych lub biurowców (BPH - zresztą nieoteksturowa-ny). Do obejrzenia nadaje się Dom Wschodzącego Słońca, znajdujący się tuż obok dom handlowy „Gigant” i zespół pobliskich wieżowców, co dość trudno zakwalifikować jako atrakcję turystyczną. Tęsknimy za Wawelem!
Jak wygląda stolica Wielkopolski? Cały Poznań to raptem tylko Okrąglak - trochę mało jak na miasto z aspiracjami. Jednak to nie Poznań dzierży tytuł rekordzisty w kategorii „minimum 3D”. Jeśli
pominiemy liczne polskie miasta, w których w ogóle nie ma nic trójwymiarowego, rekordzistką okaże się Bydgoszcz. Znajdziemy tu dokładnie jeden budynek - Teatru Polskiego, który to obiekt straszy na dodatek nieoteksturowa-ną czernią ścian. Mniej w 3D zrobić się po prostu nie da.
Przyszedł czas na zagranicę. Po sąsiedzku wybraliśmy Berlin, spodziewając się czegoś na poziomie zbliżonym do Warszawy. Stolica Niemiec zaskakuje - gdy poczekamy odpowiednio długo, okaże się, że praktycznie każdy budynek jest już trójwymiarowy. Jednak większość obiektów jest nieoteksturo-wana i na ekranie najczęściej widzimy ciągnące się po horyzont zestawy mało estetycznych szarych klocków. Z jednej strony to przykry kontrast w porównaniu z dopieszczonymi modelami 3D Warszawy, z drugiej - rzecz jak najbardziej usprawiedliwiona, bo budynków jest tak dużo, że praca nad ich ostateczną formą zajmie pewnie jeszcze lata. Rezultaty już gdzieniegdzie widać, na przykład ciąg wzdłuż Unter den Linden w okolicach Bramy Brandenburskiej wygląda naprawdę imponująco. Niemniej strategia rozwoju Warszawy - polegająca na stopniowym uzupełnianiu coraz dalszych terenów wokół centrum estetycznie przygotowanymi obiektami - wydaje się nam milsza oku -3
wrzesień 2008 WIEDZA I ŻYCIE*
55