Wyjaśniłem najbardziej do nas przyjaźnie nastawionemu nauczycielowi, że Polacy się nie spóźniają, tylko przychodzą według hierarchii. Nic nicznaczący uczeń powinien przyjść punktualnie, ważniejszy - może sobie pozwolić na minutę po czasie, gospodarz klasy - 5 minut, nauczyciel - 10, ważny nauczyciel - 15, wychowawca - 20, kierownik wycieczki - pół godziny, dyrektor może nie przyjść wcale. Im ktoś ważniejszy, tym większa tolerancja wobec jego zachowania. To staropolski zwyczaj. Tak w Polsce jest od czasów pierwszych królów. Niemiec myśli i po chwili daje znak, że rozumie i akceptuje. Tysiąc lat tradycji zobowiązuje. Kontynuuję zatem usprawiedliwianie własnego nieróbstwa.
Kto historię polskich obyczajów poznawał na podstawie Pana Tadeusza, ten dobrze wie, że pośpiech wskazany jest tylko przy łapaniu much (wśród much też istnieje podział na te dostojne, co wolno latają, bo im się nie spieszy, i te pospolite, co są diabelnie szybkie, bo nie mogą się spóźnić), zaś punktualność - jedynie podczas polowania na grubego zwierza. W każdej innej sytuacji kiep i dureń przychodzą pierwsi, potem w odpowiedniej kolejności cała masa ludzi, a na końcu pan i władca folwarku. Tak było w Polsce zawsze i nic do tej pory się nie zmieniło. Ponieważ nasz zaprzyjaźniony Niemiec ma żonę Polkę, a więc i większą toleranq'ę dla Polaków, kontynuuję wyjaśnianie mojego nieróbstwa.
Mówię, że wiem, iż Niemcy się nic spóźniają. A szkoda! Tak naprawdę to powinni od nas się uczyć, a nie my od nich. Dobrze o tym wiedział Jagiełło, gdy wojsko na Grunwald prowadził. Niemcy punktualnie - jak to mają w zwyczaju - przybyli, a Polacy tak się nie kwapili do wejścia w pole bitewne, że aż mistrz krzyżacki posłów do nas musiał przysyłać. Nie zawstydził się polski władca, choć spóźniony niezmiernie, gdyż duma królewska tak go rozpierała, że chciał i dobę po ustalonym czasie walkę rozpocząć, ale w końcu kompromisowo przystał jedynie na parę godzin zwłoki i wojsku pozwolił zaczynać. Tymczasem punktualni Niemcy na słońcu w zbrojach tak się wysmażyli długim czekaniem na szlachetnych przeciwników z Polski, że do walki całkiem niezdatni już byli, toteż kupami polegli jako dowód ofiarny, iż przychodzenie do pracy na czas do hańby prowadzi, a nie sukcesu. Szkoda, że owa bitwa grunwaldzka nie rozegrała się pod Berlinem chociażby, być może dałaby wtedy Niemcom wiele do myślenia, iżby sarmackość naszą w poważaniu mieli, a nie w pogardzie. Kiedy poczułem, że przekonałem mego słuchacza, skończyłem rozmowę i wychyliłem kolejny kufel do dna.
Rano idę punktualnie do gimnazjum. Idę pieszo, gdyż po drodze chciałem zwiedzić Freiburg. Zatrzymuje się przy mnie samochód, w nim wczorajszy rozmówca - Christian. Przerażony pyta, co się stało. Dlaczego nie szanuję tradycji. Do pracy punktualnie to przecież dla
149