maturalne na komputerze, najszybciej jak się da, najlepiej w niecałą godzinę, oczywiście w budynku szkoły, w zakamuflowanym miejscu. Zapytano mnie, ile za to chcę. Nie miałem bladego pojęcia, więc zacząłem pytać, na przykład znajomych, którzy już zostali nauczycielami, czyli wiedzą więcej. Okazało się, że ceny są zróżnicowane w zależności od typu szkoły i zamierzonej oceny. Nawet najniższa stawka, w technikum zawodowym, to była dla studenta duża suma, jakieś 70% pensji nauczyciela w tamtym okresie. Do mnie trafiło zamówienie z liceum ogólnokształcącego, czyli najlepsze, zapłata wyśmienita. Ponieważ wolno pisałem na komputerze, poprosiłem koleżankę z roku o pomoc, czyli dałem dziewczynie zarobić. Pieniądze zażyczyłem sobie z góry, płatne przy wejściu do szkoły. Żaden problem. Koleżanka była wniebowzięta, gdyż miała długi do spłacenia, także u mnie.
Przed szkołą zebrał się niezły tłum uczniów, co mnie trochę onieśmielało. Szybko jednak odnalazł nas ten, który złożył zamówienie, i wprowadził do szkoły. Tam oddał nas w ręce jakiegoś nauczyciela, prawdopodobnie sprawującego dyżur w dniu matur, w każdym razie był on we wszystko wtajemniczony. Belfer kazał nam wejść do sali, gdzie było kilkanaście komputerów. Jedno stanowisko należało do nas, natomiast inne powoli zajmowali kolejni studenci. Wszyscy zostaliśmy zamknięci w tej sali i czekaliśmy na tematy wypracowań. Przyniosła je inna nauczycielka jakieś 20 minut po otwarciu kopert. Dziwnym trafem maturzysta, dla którego pracowaliśmy, zażyczył sobie, abyśmy napisali analizę wiersza. Po pierwszym przeczytaniu niezbyt nam się spodobał wiersz Janusza Pasierba Poeta jest twoim bratem, ale nie było wyboru - musieliśmy analizować. Po chwili jednak dostrzegłem w tekście pewne podobieństwo do piosenki Louisa Armstronga Witał a loonderful icorld, dzięki czemu praca stała się przyjemniejsza. Ponieważ pisaliśmy jedno wypracowanie we dwójkę, ukończyliśmy pierwsi. Największy problem był z drukarką, która nie chciała drukować w formacie ściągi, ale i ten problem przezwyciężyliśmy. Potem wyszliśmy ze szkoły, aby zjeść obiad i poczekać na koniec egzaminu. Chciałem spotkać się z klientem, aby sprawdzić, czy wszystko w porządku. Był bardzo zadowolony. Później okazało się, że miał ku temu powody, ponieważ oceniono „jego” wypracowanie na czwórkę. Byliśmy przekonani, że to naprawdę „wonderful world" - poeta nie bez powodu zachęcał nas do optymizmu.
Ludzie nabrali do mnie większego zaufania i propozycji posypało się więcej, zarówno tych mniejszych, ale składanych częściej (prace domowe), jak tych większych, ale składanych tylko raz w roku (matura). Można było studiować, siedzieć w akademiku choćby wiecznie i nieźle żyć. Niestety, bez problemu, przy takiej wprawie to oczywiste, napisałem pracę magisterską i zostałem magistrem. Skoro zaś po wakacjach zacząłem pracować
133