Państwo
— Bodaj że te oba środki wychowawcze mają przede wszystkim duszę na oku.
— Jakże to?
— Czy nie uważasz, jaką postawę w sferze ściśle duchowej przyjmują ci, którzy się całe życie gimnastyką zajmują, a nie próbują służyć Muzom? I którzy mają postawę przeciwną?
3 — O czym ty mówisz właściwie? — powiada.
— O dzikości i szorstkości, a z drugiej strony o miękkości i łagodności — odrzekłem.
— Ach tak — powiada. — Że ci, co się samą tylko gimnastyką zajmują, robią się dziksi, niż potrzeba, a którzy służbą u Muz, stają się mięksi, niżby im z tym było do twarzy.
— Tak jest — dodałem — to wrodzony temperament i szlachetny zapał robi tę dzikość. Gdyby go należycie kształcić, on by przeszedł w odwagę, a kiedy go się przeciągnie bardziej, niż potrzeba, mogą się z niego zrobić rysy twarde i przykre; to łatwo zgadnąć.
e — Zdaje mi się — powiada.
— No cóż? A łagodność, czy to nie byłby rys natury lgnącej do mądrości? Jak się ten rys rozwinie zanadto, przechodzi w miękkość nadmierną, a pod wpływem dobrego wychowania dałby łagodność człowieka zrównoważonego wewnętrznie?
— Jest tak.
— A mówimy, że strażnicy powinni mieć te oba rysy w naturze?
— Powinni przecież.
— I prawda, że one powinny z sobą harmonizować?
— Jakżeby nie?
n — I jeśli u kogoś ta harmonia jest, to jego dusza jest i rozwa
gi pełna, i odważna?
— Tak jest.
— A kiedy tej harmonii brak, wtedy tchórzliwa i dzika?
— I bardzo.
- Nieprawdaż? Jeżeli się ktoś podda fletowym czarom mu- xviii zyki i pozwoli, żeby mu ona przez uszy jak przez lejek zalewała duszę tymi, o których się niedawno mówiło, harmoniami pełnymi słodyczy i miękkości, i łkania, i całe życie nic, tylko
kwili cicho albo leci w niebo na skrzydłach muzyki, ten na razie, jeśli miał w sobie trochę szlachetnego zapału, zmiękcza b go jak żelazo i teraz można z niego coś zrobić — on przedtem był za twardy, a więc do niczego; jeżeli jednak ktoś tak wciąż i wciąż te czary nad własną duszą odprawia, to mu się temperament zaczyna topić i rozlewać; w końcu wytapia się całkiem i ten - jakby sobie z duszy nerwy i ścięgna wyciął — zrobi z siebie kopijnika na miękko.
- Tak jest — powiada.
-I jeżeli to — dodałem — trafi na człowieka bez temperamentu już z natury, proces prędko dobiega do końca, a jeżeli na kogoś z temperamentem, taki sobie serce osłabia i wyrabia sobie temperament porywisty i pod wpływem drobiazgów od c razu się drażni i zaraz znowu gaśnie. Pasjonaci stąd się biorą śgniewliwe zrzędy.
- Całkiem tak.
-No cóż? A jeżeli się ktoś gimnastyką dużo zajmuje, robi wysiłki i odżywia się bardzo dobrze, a muzyki i filozofii nie •yka, to na razie, czując się dobrze fizycznie, czyż nie nabiera pewności siebie i jakoś mu serca przyrasta i robi się odważ-jiejszy, niż był?
-Nawet i bardzo.
-No cóż? Ale jak się niczym innym nie zajmuje i nie ob-;uje z Muzą w żadnym sposobie, to choćby tam i było u niego D
* duszy trochę zamiłowania do wiedzy, to jednak, jeśli ono lauki żadnej i żadnych zagadnień nie kosztuje, ani się myślą adnąnie zabawia, ani innym kulturalnym zajęciem, to zaczy-
* słabnąć, robi się głuche i ślepe, bo go nic nie budzi i nie ■jżywia i kurzem przypadają jego spostrzeżenia.
143