Levi-Strauss
sto w gorącym sporze z poglądami Levi-Straussa. Kiedy jednak strukturalizm stał się modny, zaczęto uważać Leacha za egzegetę Levi-Straussa. Na łamach tygodników literackich i politycznych recenzował większość jego ważniejszych prac, aż pod koniec lat sześćdziesiątych to kojarzenie go z Levi-Straussem zaczęło mu wyraźnie ciążyć. W 1967 roku, gdy Leach zdobył pewien rozgłos za sprawą swych kontrowersyjnych wykładów (Reith Lectures), napisał artykuł do „New York Review of Books”. Prawdopodobnie właśnie wtedy pisał niniejszą książkę - niektóre ustępy w obu tekstach są niemal identyczne. W artykule tym postanowił dać bezpośredni wyraz swej niezależności: „Załączam te zastrzeżenia - pisał - na użytek tych spośród moich kolegów-antropologów, którym wydaje się, że jestem tak zagorzałym wyznawcą Levi-Straussa, że nie stać mnie na jakąkolwiek naukową bezstronność w tej kwestii” (Leach, 1967). W tej książce Leach w istocie przekonuje, że nie jest żadnym „wyznawcą Levi-Straussa”, ale sposób, w jaki to czyni, daleki jest od „naukowej bezstronności”. Przeciwnie, siłą tej pracy jest właśnie bardzo osobisty sposób prezentacji koncepcji jej bohatera.
Wyróżniającą cechą książki - wyjaśniającą jej ton, o którym wspomniałem na początku - jest to, że Levi--Strauss w niej prezentowany jest Levi-Straussem Leacha, tym, który go inspirował i irytował. Nie jest to, oczywiście, niczym osobliwym - każdy autor tego rodzaju książki musi dokonać wyboru, który z konieczności będzie subiektywny. Chodzi mi jednak o coś więcej: kiedy Leach zabiera się do wyjaśnienia jakiejś koncepcji Levi-Straussa, czyni to wskazując - choć nie zawsze otwarcie - jakie inspiracje i jakie pożytki, on, Edmund Leach, z niej wyniósł. Na przykład w rozdziale 3, wyjaśniającym stosunek Levi-Straussa do klasyfikacji totemicznych, kluczową ideę homologii strukturalnej między dwoma systemami zróżnicowań Leach ilustruje przykładem, który bierze, nie wspominając o tym, z własnego szkicu o klasyfikacji zwierząt w Anglii (1964). Rzecz jasna, szkic ten był inspirowany przez prace Levi-Straussa, ale czytelnik zapoznaje się z jego
poglądami w takiej postaci, w jakiej Leach je zaadaptował i wykorzystał.
W pewnym miejscu książki Leach nazywa sam siebie „naśladowcą” Levi-Straussa. Tak naprawdę jednak jest kimś więcej - gorącym zwolennikiem metody analizy strukturalnej, którą prezentuje. Temu życzliwemu przedstawieniu metody towarzyszą powracające zarzuty pod adresem Levi-Straussa - i to dotyczące przede wszystkim właśnie samej metody. Leach wysuwa dialog z Levi-Straussem na pierwszy plan swej książki -i czyni to po to, aby czytelnik aktywnie uczestniczył w toku rozumowania. A teraz - powtarza - będziecie musieli tę kwestię przemyśleć i samodzielnie zdecydować, jak się do niej odnieść.
W ten sposób Leach osiąga, myślę, rzecz najtrudniejszą w każdej prezentacji cudzej koncepcji - pozwala czytelnikowi posmakować, jak mógłby sam we własnej pracy postępować podobnie, posługując się metodą i poglądami, które poznaje. I dla każdego, kto pragnie bliżej się zaznajomić z myślą Levi-Straussa, jest to wielka szansa.
Strategia ta ma swoje koszty: czytelnicy nie powinni, rzecz jasna, darzyć Leacha większym zaufaniem, niż to, które zaleca on wobec Levi-Straussa. W swym wywodzie Leach wykazuje wyraźne wyczulenie na pewne kwestie. Zaczyna od odniesienia Levi-Straussa do Fra-zera i Malinowskiego, co może być użyteczne dla wielu czytelników, bo obaj oni są (albo byli) szeroko znani i czytani w świecie angielskojęzycznym. Ale postaci te, ciągle stanowiące odniesienie intelektualne dla samego Leacha, dla Levi-Straussa były przedmiotem co najwyżej przelotnego zainteresowania. Czasami Leach postępuje nieuczciwie. Gani Levi-Straussa za to, że tak mało pracował w terenie, po czym podkreśla, że Celestyn Bougle, promotor profesury Levi-Straussa w Brazylii, napisał książkę o systemie kastowym, nie odwiedziwszy nigdy Indii. Ma to, jak się zdaje, oddawać charakter intelektualny świata gabinetowych przedstawicieli nauk społecznych, wśród których Levi--Strauss znalazłby swoje miejsce. W rzeczywistości jest to przykład zapożyczony od samego Levi-Straussa, króli