kombinacji nie będzie zbadany w sposób wyczerpujący. Wnioski wynikające z owego badania nie będą ani słuszne, ani pewne, bowiem każdy taki element może występować w innym zastosowaniu i może mieć własną historią. Wszystkie te elementy należy najpierw zbadać z osobna, niezależnie od ich zastosowania w tej czy innej bajce. Dziś, kiedy bajka ludowa wciąż jeszcze jest dla nas pełna tajemnic, potrzebne jest przede wszystkim odrębne naświetlenie każdego elementu w całym materiale bajkowym. Cudowne narodziny, zakazy, nagradzanie środkami magicznymi, ucieczka-pościg itd. — wszystko to są elementy zasługujące na odrębne monografie. Rzecz jasna, że badań takich nie można ograniczyć tylko do bajek. Większość jej elementów wywodzi się z określonej archaicznej obyczajowej, kulturowej, religijnej czy innej rzeczywistości, do której należy sięgać przy dokonywaniu porównań. W ślad za zbadaniem poszczególnych elementów powinno nastąpić genetyczne badanie owego rdzenia, wokół którego konstruuje się wszystkie bajki magiczne. Następnie konieczne jest zbadanie norm i form metamorfoz, a dopiero potem można przystąpić do badania problemu: w jaki sposób powstały i czym są poszczególne fabuły bajek?
Rozważania zawarte w tej pracy należy zakończyć konkluzją. Nie trzeba rekapitulować tez, umieszczone są bowiem na początku i jest nimi nasycona cała praca. Warto natomiast wykazać, że chociaż wydają się one nowatorskie, to jednak właśnie Wiesiełowski już je intuicyjnie przewidział. I Jego to słowami zakończymy tę pracę: „Czy można również w tej dziedzinie postawić problem schematów typowych [...], które przekazywano z pokolenia na pokolenie jako utarte formuły, którym jednak świeży powiew powraca życie i mogą zrodzić nowe formy? Zdawać by się mogło, że współczesna literatura narratorska z jej złożonością fabularną i fotograficznym odtworzeniem rzeczywistości wyklucza samą możliwość postawienia tej kwestii. Ale kiedy literatura ta stanie się dla następnych pokoleń równie odległa, jak odległy jest dziś od nas okres od starożytności do średniowiecza, kiedy syntetyzujące działanie czasu, tego wielkiego symplifikatora, sprowadzi złożone ongiś wydarzenia do rzędu odda-